Anders/de Natte Gijt, Stoute Gijt [Russian Imperial Stout; a.8.8%; 85 IBU]
Notka ze strony internetowej:
"De Stoute Gijt is een Russian Imperial Stout van 8.8%. Hij kenmerkt zich door de donkere smaken van chocolade en koffie.
Deze RIS is natuurlijk ook goed gehopt met Brewers Gold, Magnum, Cascade en Chinook. De volle smaak van dit bier zal goed tot zijn recht komen na een wandeling tijdens een herfststorm of binnen bij de openhaard, kijkend naar een prachtig sneeuwlandschap. Na zdrowie!"
Kolor: bardzo ciemny brąz, przed zmieszaniem osadu był chyba o wiele za jasny jak na RISa, zmętniony przepuszcza niewiele światła ale nie jest czarny [4]
Piana: beżowa, drobnoziarnista i niby bardzo gęsta i sztywna ale nie trzyma się jakoś rekordowo długo (może to wina kielicha, to by znaczyło, że Michael Jackson źle szkło dobrał)[4]
Zapach: z początku uderza świeżutki, aromatyczny, cytrusowo-choinkowo-ziemisty chmiel (chmielone na zimno), w tle czuć głównie paloność, po chwili dopiero dominować zaczyna pumpernikiel, kawa i czekolada, chmiel nieco ustępuje, spalenizna zyskuje na sile, dodatkowo w tle, z początku nieśmiało, zaczynają pojawiać się nuty owoców (śliwki, jagody, rodzynki, czasami też trochę marmolady), karmelu i wina; w drugiej połowie ten aromat staje się bardzo zbalansowany, delikatny, deserowy [4.5]
Smak: zdominowany przez paloność, wędzonkę, popiół i dym z intensywną, ostrą, paloną goryczką (jest szorstkie jak przypalone ciasto drożdżowe) w spomaganą nieco chmielową żywicą, gdzieś też jakaś ziemistość i cytrusy się wychylają, a dalej w tle są i jakieś orzechy, kawa i czekolada ale to pod goryczą i spalenizną, podstawa jest jednak dosyć słodka i ciężka, owocowo-razowa (czy pumperniklowa) więc się trochę to równoważy; ja akurat stawiam belgijskiego tripla i amerykańskie IPA ponad portery i stouty ale ten mi wyjątkowo podszedł [5]
Nasycenie: dosyć wysokie ale drobne [5]
Opakowanie: bezzwrotna flaszka 0.33l z niby pożółkłego, starego papieru z rysunkową kozą depczącą i zjadającą amerykańską flagę... a głowę jej zdobi hełm z sierpem i młotem, a przy boku wisi kałach... no, wygląda to jak ilustracja do jakiejś bajki... a kapsel goły z datownikiem [4.5]
Uwagi: do tej pory zapotrzebowanie na spaleniznę zaspokajałem bałtyckimi porterami ale chyba się przerzucę na Imperial Russian Stouty, szczególnie, że większość małych browarów zapatrzonych w USA ma jakiegoś w ofercie.
Producent: Brouwerij de Natte Gijt/Brouwerij Anders!, Halen, Niderlandy; www.brouwerijdenattegijt.nl; facebook.com/brouwerijdenattegijt
Zakupione w: De Bierkoning w Amsterdamie
Degustowane: 19.02.2013r. ok. godz. 20:00 w Haarlemie
Data ważności: 2 lata od daty na kapslu: 2/10/2012
Soundtrack: "Soulfully Live in the City of Angels" by Glenn Hughes
Notka ze strony internetowej:
"De Stoute Gijt is een Russian Imperial Stout van 8.8%. Hij kenmerkt zich door de donkere smaken van chocolade en koffie.
Deze RIS is natuurlijk ook goed gehopt met Brewers Gold, Magnum, Cascade en Chinook. De volle smaak van dit bier zal goed tot zijn recht komen na een wandeling tijdens een herfststorm of binnen bij de openhaard, kijkend naar een prachtig sneeuwlandschap. Na zdrowie!"
Kolor: bardzo ciemny brąz, przed zmieszaniem osadu był chyba o wiele za jasny jak na RISa, zmętniony przepuszcza niewiele światła ale nie jest czarny [4]
Piana: beżowa, drobnoziarnista i niby bardzo gęsta i sztywna ale nie trzyma się jakoś rekordowo długo (może to wina kielicha, to by znaczyło, że Michael Jackson źle szkło dobrał)[4]
Zapach: z początku uderza świeżutki, aromatyczny, cytrusowo-choinkowo-ziemisty chmiel (chmielone na zimno), w tle czuć głównie paloność, po chwili dopiero dominować zaczyna pumpernikiel, kawa i czekolada, chmiel nieco ustępuje, spalenizna zyskuje na sile, dodatkowo w tle, z początku nieśmiało, zaczynają pojawiać się nuty owoców (śliwki, jagody, rodzynki, czasami też trochę marmolady), karmelu i wina; w drugiej połowie ten aromat staje się bardzo zbalansowany, delikatny, deserowy [4.5]
Smak: zdominowany przez paloność, wędzonkę, popiół i dym z intensywną, ostrą, paloną goryczką (jest szorstkie jak przypalone ciasto drożdżowe) w spomaganą nieco chmielową żywicą, gdzieś też jakaś ziemistość i cytrusy się wychylają, a dalej w tle są i jakieś orzechy, kawa i czekolada ale to pod goryczą i spalenizną, podstawa jest jednak dosyć słodka i ciężka, owocowo-razowa (czy pumperniklowa) więc się trochę to równoważy; ja akurat stawiam belgijskiego tripla i amerykańskie IPA ponad portery i stouty ale ten mi wyjątkowo podszedł [5]
Nasycenie: dosyć wysokie ale drobne [5]
Opakowanie: bezzwrotna flaszka 0.33l z niby pożółkłego, starego papieru z rysunkową kozą depczącą i zjadającą amerykańską flagę... a głowę jej zdobi hełm z sierpem i młotem, a przy boku wisi kałach... no, wygląda to jak ilustracja do jakiejś bajki... a kapsel goły z datownikiem [4.5]
Uwagi: do tej pory zapotrzebowanie na spaleniznę zaspokajałem bałtyckimi porterami ale chyba się przerzucę na Imperial Russian Stouty, szczególnie, że większość małych browarów zapatrzonych w USA ma jakiegoś w ofercie.
Producent: Brouwerij de Natte Gijt/Brouwerij Anders!, Halen, Niderlandy; www.brouwerijdenattegijt.nl; facebook.com/brouwerijdenattegijt
Zakupione w: De Bierkoning w Amsterdamie
Degustowane: 19.02.2013r. ok. godz. 20:00 w Haarlemie
Data ważności: 2 lata od daty na kapslu: 2/10/2012
Soundtrack: "Soulfully Live in the City of Angels" by Glenn Hughes
Comment