De Prael, Zwarte Riek Melkstout [a.4.9%]
Kolor: dopóki nie nalejemy z osadem, przepuszcza jakieś promyki światła, z osadem wydaje się być całkowicie czarny [5]
Piana: beżowa, wysoka, drobnoziarnista, opada umiarkowanie szybko (jak na ten browar to szybko znika), kożuch zostaje do końca [4.5]
Zapach: palono-czekoladowo-kawowo-bakaliowy z karmelowo-owocowym tłem (po ogrzaniu bardzo śliwkowy), aksamitny, łagodny, czuć delikatnie chmiel, po ogrzaniu robi się coraz bardziej mleczny i coraz słodszy, w podstawie zaczyna prawie dominować mocno przypieczony jasny i brązowy chleb ale czekolada (gorzka i mleczne, momentami czyste kakao czuć) i kawa do tego nie dopuszczają [4.5]
Smak: czekoladowo-palono-kawowo-chlebowy, drugi plan słodkawy karmelowo-owocowo-biszkoptowy, faktycznie nieco mleczny, kremowy, nawet jogurtowy przez to połączenie kremowości z owocami, przebija się trochę rozpuszczalnika, może nie co za dużo słodyczy; i to tylko mnie utwierdza w przekonaniu, że w Amsterdamie warzą damskie, deserowe piwa (takie, które można opisać jednym, rzadko używanym przez męskie szowinistyczne świnie słowem - pyszne), dobrze, że robią to z klasą [4.5]
Nasycenie: średnie ale tutaj nawet takie pasuje [4]
Opakowanie: bączek z kawałkiem pobazgranego i ostemplowanego kartonu przypiętego gumką recepturką zamiast etykiety, kapsel firmowy, z kropelką [3]
Producent: Stichting Brouwerij de Prael, Oudezijds Voorburgwal 30, 1012 GD Amsterdam; www.deprael.nl
Zakupione w: De Bierkoning w Amsterdamie
Degustowane: 10.03.2013r. ok. godz. 19:45 w Haarlemie
Data ważności: nie ma, na "Nick en Simon" na kartonie był stempel z datą
Soundtrack: "Happiness" by Hurts
Nie, to piwo nie jest niebieskie...
Kolor: dopóki nie nalejemy z osadem, przepuszcza jakieś promyki światła, z osadem wydaje się być całkowicie czarny [5]
Piana: beżowa, wysoka, drobnoziarnista, opada umiarkowanie szybko (jak na ten browar to szybko znika), kożuch zostaje do końca [4.5]
Zapach: palono-czekoladowo-kawowo-bakaliowy z karmelowo-owocowym tłem (po ogrzaniu bardzo śliwkowy), aksamitny, łagodny, czuć delikatnie chmiel, po ogrzaniu robi się coraz bardziej mleczny i coraz słodszy, w podstawie zaczyna prawie dominować mocno przypieczony jasny i brązowy chleb ale czekolada (gorzka i mleczne, momentami czyste kakao czuć) i kawa do tego nie dopuszczają [4.5]
Smak: czekoladowo-palono-kawowo-chlebowy, drugi plan słodkawy karmelowo-owocowo-biszkoptowy, faktycznie nieco mleczny, kremowy, nawet jogurtowy przez to połączenie kremowości z owocami, przebija się trochę rozpuszczalnika, może nie co za dużo słodyczy; i to tylko mnie utwierdza w przekonaniu, że w Amsterdamie warzą damskie, deserowe piwa (takie, które można opisać jednym, rzadko używanym przez męskie szowinistyczne świnie słowem - pyszne), dobrze, że robią to z klasą [4.5]
Nasycenie: średnie ale tutaj nawet takie pasuje [4]
Opakowanie: bączek z kawałkiem pobazgranego i ostemplowanego kartonu przypiętego gumką recepturką zamiast etykiety, kapsel firmowy, z kropelką [3]
Producent: Stichting Brouwerij de Prael, Oudezijds Voorburgwal 30, 1012 GD Amsterdam; www.deprael.nl
Zakupione w: De Bierkoning w Amsterdamie
Degustowane: 10.03.2013r. ok. godz. 19:45 w Haarlemie
Data ważności: nie ma, na "Nick en Simon" na kartonie był stempel z datą
Soundtrack: "Happiness" by Hurts
Nie, to piwo nie jest niebieskie...
Comment