Jopen, Zwarte Ziel [a.9%]
Tłumaczcie sobie albo uczcie się języków... nawet tak paskudnych i nieprzydatnych jak ten:
"Deze zware Smoked Porter heeft bijna 4 maanden gerijpt op Wild Turkey Bourbon vaten. Hierdoor zijn naast de smaken van de Peated Malt ook hout-, vanille- en whiskytonen in het bier herkenbaar."
Słody: pale ale, brązowy (sic), wędzony, bursztynowy, karmelowy i "pieczony"
Chmiele: East Kent Goldings, Admiral
Kolor: bardzo ciemny brąz, pod światło klarowny, ciemny bursztynowo/hebanowy [5]
Piana: beżowa, drobnoziarnista, powstała sztywna czapka szybko się jednak redukuje, po redukcji zaczyna zwalniać, po pół godziny zostaje (w połowie degustacji) zdjęcie satelitarne zachmurzenia, obrączka i na ściance parę śladów [3.5]
Zapach: nie wąchałem piwa przy nalewaniu niestety, po nalaniu czuć głównie karmel, słód, lukrecję i cukier kandyzowany z owocowym tłem i całkiem wyraźnym waniliowym aromatem z dębowej beczki, nuta bourbonu z początku delikatnie wyczuwalna, już po paru minutach staje sie bardziej intensywna, a po ogrzaniu nawet uzupełniona zostaje przez nutę alkoholu, która wydaje się być jak najbardziej na miejscu (nie jest na tyle intensywna żeby przeszkadzała), uwypukla sie też mleczna czekolada, paloności jakiś cień czuć; przed pierwszym łykiem zastanawiałem się co w nazwie robi słowo "smokey" jednak po ogrzaniu intensywniejsza staje się wędzonka, dochodzi też rozgrzewające porto [4.5]
Smak: w smaku co innego, na pierwszym planie wędzony słód jak do szkockiej whiskey miesza się z nutą wanilii, dębu i wyraźnym aromatem bourbonu i toffi, podstawa jest jednak bardzo słodka, owocowo-cukrowo-lukrecjowa, nie równoważy jej nawet silna pestkowo-palono-garbnikowa, ściągająca goryczka, która zostaje na długo zapewniając co prawda wytrawny finish, ale przed przełknięciemm jest trochę lizakowato; nuta alkoholu obecna po ogrzaniu jednak tylko podkreśla niektóre istotne składowe smaku, nie ujmuje szlachetności trunku... tylko ta słodycz nie potrzebna w takiej ilości; język drewnieje od garbników [4.5]
Nasycenie: jest dosyć wysokie ale nie zwróciłem na nie uwagi więc nie ma się do czego przyczepić, poza tym taki ulepek bez gazu mógłby być ciężko strawny [5]
Opakowanie: flaszka bezzwrotna 0.33l z długą szyjką, etykieta prezentuje się wyjątkowo elegancko w czarnym kolorze mimo iż to ten sam szablon co w przypadku prawie wszystkich innych Jopenów, na dole napis "Limited Edition", na prawym skrzydle opis i skład; kapsel firmowy [5]
Podsumowanie: wszystkie pożądane nuty (dębu, bourbona, dymu itp.) są w tym piwie wyraźne i możemy się nimi delektować w leniwym tempie (0.33l starczy na bardzo długą degustacje), jednak nadmiarna słodycz trochę w tym przeszkadza i obniża pijalność przez co nie należy sie najwyższa nota (Jopen przesadza ze słodyczą rónież w przypadku IPA)
Producent: Jopen BV, Postbus 5557, 2000 GN Haarlem; www.jopen.nl; www.facebook.com/jopenbier
Zakupione w: Melger's Wijn en Dranken w Haarlemie
Cena: €4.15
Degustowane: 11.04.2014r. ok. godz. 23:30 w Haarlemie
Data ważności: Jan 15
Soundtrack: "Gemini Suite" by Jon Lord (1972)
Tłumaczcie sobie albo uczcie się języków... nawet tak paskudnych i nieprzydatnych jak ten:
"Deze zware Smoked Porter heeft bijna 4 maanden gerijpt op Wild Turkey Bourbon vaten. Hierdoor zijn naast de smaken van de Peated Malt ook hout-, vanille- en whiskytonen in het bier herkenbaar."
Słody: pale ale, brązowy (sic), wędzony, bursztynowy, karmelowy i "pieczony"
Chmiele: East Kent Goldings, Admiral
Kolor: bardzo ciemny brąz, pod światło klarowny, ciemny bursztynowo/hebanowy [5]
Piana: beżowa, drobnoziarnista, powstała sztywna czapka szybko się jednak redukuje, po redukcji zaczyna zwalniać, po pół godziny zostaje (w połowie degustacji) zdjęcie satelitarne zachmurzenia, obrączka i na ściance parę śladów [3.5]
Zapach: nie wąchałem piwa przy nalewaniu niestety, po nalaniu czuć głównie karmel, słód, lukrecję i cukier kandyzowany z owocowym tłem i całkiem wyraźnym waniliowym aromatem z dębowej beczki, nuta bourbonu z początku delikatnie wyczuwalna, już po paru minutach staje sie bardziej intensywna, a po ogrzaniu nawet uzupełniona zostaje przez nutę alkoholu, która wydaje się być jak najbardziej na miejscu (nie jest na tyle intensywna żeby przeszkadzała), uwypukla sie też mleczna czekolada, paloności jakiś cień czuć; przed pierwszym łykiem zastanawiałem się co w nazwie robi słowo "smokey" jednak po ogrzaniu intensywniejsza staje się wędzonka, dochodzi też rozgrzewające porto [4.5]
Smak: w smaku co innego, na pierwszym planie wędzony słód jak do szkockiej whiskey miesza się z nutą wanilii, dębu i wyraźnym aromatem bourbonu i toffi, podstawa jest jednak bardzo słodka, owocowo-cukrowo-lukrecjowa, nie równoważy jej nawet silna pestkowo-palono-garbnikowa, ściągająca goryczka, która zostaje na długo zapewniając co prawda wytrawny finish, ale przed przełknięciemm jest trochę lizakowato; nuta alkoholu obecna po ogrzaniu jednak tylko podkreśla niektóre istotne składowe smaku, nie ujmuje szlachetności trunku... tylko ta słodycz nie potrzebna w takiej ilości; język drewnieje od garbników [4.5]
Nasycenie: jest dosyć wysokie ale nie zwróciłem na nie uwagi więc nie ma się do czego przyczepić, poza tym taki ulepek bez gazu mógłby być ciężko strawny [5]
Opakowanie: flaszka bezzwrotna 0.33l z długą szyjką, etykieta prezentuje się wyjątkowo elegancko w czarnym kolorze mimo iż to ten sam szablon co w przypadku prawie wszystkich innych Jopenów, na dole napis "Limited Edition", na prawym skrzydle opis i skład; kapsel firmowy [5]
Podsumowanie: wszystkie pożądane nuty (dębu, bourbona, dymu itp.) są w tym piwie wyraźne i możemy się nimi delektować w leniwym tempie (0.33l starczy na bardzo długą degustacje), jednak nadmiarna słodycz trochę w tym przeszkadza i obniża pijalność przez co nie należy sie najwyższa nota (Jopen przesadza ze słodyczą rónież w przypadku IPA)
Producent: Jopen BV, Postbus 5557, 2000 GN Haarlem; www.jopen.nl; www.facebook.com/jopenbier
Zakupione w: Melger's Wijn en Dranken w Haarlemie
Cena: €4.15
Degustowane: 11.04.2014r. ok. godz. 23:30 w Haarlemie
Data ważności: Jan 15
Soundtrack: "Gemini Suite" by Jon Lord (1972)
Comment