Holenderski mikrus Brouwerij Frontal został założony w 2015 roku w brabandzkiej Bredzie. Do obecnej chwili, jak na przyzwoitego rzemieślnika przystało, ma na swoim koncie kilkadziesiąt piw w mniej lub bardziej modnych stylach, choć tak jakby bardziej upodobał sobie stouty. I właśnie jeden z takich stoutów trafił w moje ręce, więc pozwolę sobie skreślić na jego temat kilka zdań.
Billiard to imperialny stout, a dokładnie imperial coffee oatmeal stout. Posiada 10,1% alkoholu i goryczkę na poziomie 55 IBU. Chmiele Columbus i Brewers Gold. Piwo jest niefilitrowane i niepasteryzowane.
Barwa najciemniejszego brązu.
Brązowa, drobna, niewysoka piana zaraz po nalaniu. Po trzech minutach pozostaje archipelag najcieńszego naśnieżenia. Zresztą jest on obecny do samego końca.
Aromaty ciemne. Na pierwszym planie przede wszystkim mocne palone ziarno kawy. To zdecydowanie dominująca nuta. Do tego palone słody, trochę wanilli i kakao. Alkoholowych nastrojów pomimo mocy absolutnie nie wyczuwam.
W smaku owa kawa nadal gra pierwsze skrzypce i pozostaje do samego finiszu a nawet i potem. Pewne oczywiste skojarzenia także z gorzką czekoladą (taką z przynajmniej 85% ziarna kakao) i palonym zbożem. Lekki aksamitny kontrapunkt waniliowy w tle pozwala nieco odetchnąć. Generalnie jednak goryczka i paloność stanowią o profilu smakowym tego piwa.
Nagazowanie przeciętne w kierunku niższego. Treściwość duża, z racji obecności płatków owsianych piwo ma lekko oleistą konsystencję.
Butelka 330ml ze stylizowanym portretem kobiety nalewającej kawę (zresztą wszystkie piwa z Frontaala mają utrzymane w podobnym klimacie graficznym fajne etykiety). Kapsel niestety czarny, choć może to i nie dziwne biorąc pod uwagę zawartość butelki.
Podsumowując, ciekawy trunek, o wybitnie kawowym charakterze. Wyraziste, długo pozostające w ustach. Nie na każdą okazję. Pomimo wysokiej zawartości alkoholu nie jest on na żadnym etapie degustacji wyczuwalny. 8,5 w skali 1-10.
Billiard to imperialny stout, a dokładnie imperial coffee oatmeal stout. Posiada 10,1% alkoholu i goryczkę na poziomie 55 IBU. Chmiele Columbus i Brewers Gold. Piwo jest niefilitrowane i niepasteryzowane.
Barwa najciemniejszego brązu.
Brązowa, drobna, niewysoka piana zaraz po nalaniu. Po trzech minutach pozostaje archipelag najcieńszego naśnieżenia. Zresztą jest on obecny do samego końca.
Aromaty ciemne. Na pierwszym planie przede wszystkim mocne palone ziarno kawy. To zdecydowanie dominująca nuta. Do tego palone słody, trochę wanilli i kakao. Alkoholowych nastrojów pomimo mocy absolutnie nie wyczuwam.
W smaku owa kawa nadal gra pierwsze skrzypce i pozostaje do samego finiszu a nawet i potem. Pewne oczywiste skojarzenia także z gorzką czekoladą (taką z przynajmniej 85% ziarna kakao) i palonym zbożem. Lekki aksamitny kontrapunkt waniliowy w tle pozwala nieco odetchnąć. Generalnie jednak goryczka i paloność stanowią o profilu smakowym tego piwa.
Nagazowanie przeciętne w kierunku niższego. Treściwość duża, z racji obecności płatków owsianych piwo ma lekko oleistą konsystencję.
Butelka 330ml ze stylizowanym portretem kobiety nalewającej kawę (zresztą wszystkie piwa z Frontaala mają utrzymane w podobnym klimacie graficznym fajne etykiety). Kapsel niestety czarny, choć może to i nie dziwne biorąc pod uwagę zawartość butelki.
Podsumowując, ciekawy trunek, o wybitnie kawowym charakterze. Wyraziste, długo pozostające w ustach. Nie na każdą okazję. Pomimo wysokiej zawartości alkoholu nie jest on na żadnym etapie degustacji wyczuwalny. 8,5 w skali 1-10.