Kolejna kontraktówka na irlandzkiej scenie. Tym razem inspirowana ruinami XII-wiecznego opactwa w mieście Trim gdzie również znajduje się lokalny, rzemieślniczy browar w którym uwarzono to i jeszcze 2 inne piwa 12th Abbey Brewing które niebawem tu wrzucę.
PIANA: jaka piana ? Starałem się szablonowo dla stoutów wygenerować ją niczym w Guinnessie ale nie udało się. Utworzyłem może pieniste przykrycie maksymalnie na pół centymetra ale zgineło tak szybko że nie załapało się nawet na pierwsze zdjęcie a uwieczniło się jedynie jakieś osamotnione zapienienie topniejące niczym powłoka lodowa na Arktyce. W zasadzie nawet nie zapamiętałem koloru ale wyglądała niczym piana na Coca-Coli.
NAGAZOWANIE: paszczowo wydaje się być odpowiednie. Obserwacja bąbli CO2 niemożliwa ze względu na ciemność barwy piwa.
KOLOR: wzorzec utrzymany. Nie prześwietlam go co prawda patrząc pod mocne południowe słońce ale powiedzmy że jest wymagana w stoucie mahoniowa czerń.
SMAK: piwo nie atakuje zbytnio bogactwem dodatków i bukietu smaku. Przy pierwszych łykach jest taki dziwny posmak jakby korzenny ale mi kojarzący się z takim, wiem że to zabrzmi dziwnie, zapachem kurzu jakimś nieco piwnicznym. Nie mówię że zaraz jest to wada. Wydaje się dosyć płytkie, płaskie, bez nadmiernej paloności, bez jakichś waniliowo-kawowych klimatów jakie czasami pojawiają się w stoutach a przynajmniej ja odnoszę wrażenie że takowe wyczuwam. Nie ma szoku jak na stout. Alkohol też bez burzy – 4,2 %
OPAKOWANIE: ładna, klimatyczna eta z wizerunkiem wspomnianych ruin opactwa które mogły by być nieco większe na etykiecie. Fajne irlndzkie/celtyckie liternictwo. Podoba się. Kapsel nei podoba się bo jest jednobarwny.
PIANA: jaka piana ? Starałem się szablonowo dla stoutów wygenerować ją niczym w Guinnessie ale nie udało się. Utworzyłem może pieniste przykrycie maksymalnie na pół centymetra ale zgineło tak szybko że nie załapało się nawet na pierwsze zdjęcie a uwieczniło się jedynie jakieś osamotnione zapienienie topniejące niczym powłoka lodowa na Arktyce. W zasadzie nawet nie zapamiętałem koloru ale wyglądała niczym piana na Coca-Coli.
NAGAZOWANIE: paszczowo wydaje się być odpowiednie. Obserwacja bąbli CO2 niemożliwa ze względu na ciemność barwy piwa.
KOLOR: wzorzec utrzymany. Nie prześwietlam go co prawda patrząc pod mocne południowe słońce ale powiedzmy że jest wymagana w stoucie mahoniowa czerń.
SMAK: piwo nie atakuje zbytnio bogactwem dodatków i bukietu smaku. Przy pierwszych łykach jest taki dziwny posmak jakby korzenny ale mi kojarzący się z takim, wiem że to zabrzmi dziwnie, zapachem kurzu jakimś nieco piwnicznym. Nie mówię że zaraz jest to wada. Wydaje się dosyć płytkie, płaskie, bez nadmiernej paloności, bez jakichś waniliowo-kawowych klimatów jakie czasami pojawiają się w stoutach a przynajmniej ja odnoszę wrażenie że takowe wyczuwam. Nie ma szoku jak na stout. Alkohol też bez burzy – 4,2 %
OPAKOWANIE: ładna, klimatyczna eta z wizerunkiem wspomnianych ruin opactwa które mogły by być nieco większe na etykiecie. Fajne irlndzkie/celtyckie liternictwo. Podoba się. Kapsel nei podoba się bo jest jednobarwny.