Drugie piwo z sezonowej serii Guinnessa The Brewers Project. Również porter jednak tym razem wersja mocniejsza, która historycznie była warzona od 1801 roku i eksportowana do zamorskich kolonii pod drugiej stronie Atlantyku. Tyle historia natomiast poniżej mój subiektywny i amatorski opis wersji powstałej po 2 wiekach w tym samym acz jednak techno-nowoczesnym browarze.
PIANA: piękna ! Gęsta, puszysta kremóweczka w kolorze lekkiego brązu. Trwała. Zbudowana z małych i dużych pęcherzyków. Oblepiająca dobrze szkło. Jest co fotografować.
NAGAZOWANIE: wydaje się być średnie. Obserwacja bąbli niemożliwa z racji ciemności piwa.
KOLOR: praktycznie idealna czerń. Jak to w porterze patrząc pod światło drobne ciemnoczerowne blaski w toni piwa.
SMAK: w zapachu lekko czuć czekoladę albo coś do niej podobnego. W smaku też jej gorzka, wytrawna wersja. A może to palony słód... Pewnie jedno i drugie. Goryczka zwiększająca się po kilku łykach. Nieco słodkawy posmak też pojawia się nieśmiale. Alkohol krzepki bo 6 volt nie przeszkadza jakoś w degustacji. Bardzo przyjemnie, treściwie. Dobre
OPAKOWANIE: eta podobnie jak na Dublin Porter stylizowana na taką sprzed ponad wieku. Tym razem w wykrojniku a la słynny champagne Dom Perignon. Pewnie takiej nigdy nie było w Guinnessie zwłaszcza że piwo to warzono jeszcze w czasach przedetykietowych ale i tak podoba mi się taka stylizacja. Do całości ładny wspólny dla tej serii 2 piw kapsel też w oldskulowym designie. Jest również dedykowana podstawka identyczna jak eta jednak na razie nei udało mi się jej jeszcze zdobyć.
PIANA: piękna ! Gęsta, puszysta kremóweczka w kolorze lekkiego brązu. Trwała. Zbudowana z małych i dużych pęcherzyków. Oblepiająca dobrze szkło. Jest co fotografować.
NAGAZOWANIE: wydaje się być średnie. Obserwacja bąbli niemożliwa z racji ciemności piwa.
KOLOR: praktycznie idealna czerń. Jak to w porterze patrząc pod światło drobne ciemnoczerowne blaski w toni piwa.
SMAK: w zapachu lekko czuć czekoladę albo coś do niej podobnego. W smaku też jej gorzka, wytrawna wersja. A może to palony słód... Pewnie jedno i drugie. Goryczka zwiększająca się po kilku łykach. Nieco słodkawy posmak też pojawia się nieśmiale. Alkohol krzepki bo 6 volt nie przeszkadza jakoś w degustacji. Bardzo przyjemnie, treściwie. Dobre
OPAKOWANIE: eta podobnie jak na Dublin Porter stylizowana na taką sprzed ponad wieku. Tym razem w wykrojniku a la słynny champagne Dom Perignon. Pewnie takiej nigdy nie było w Guinnessie zwłaszcza że piwo to warzono jeszcze w czasach przedetykietowych ale i tak podoba mi się taka stylizacja. Do całości ładny wspólny dla tej serii 2 piw kapsel też w oldskulowym designie. Jest również dedykowana podstawka identyczna jak eta jednak na razie nei udało mi się jej jeszcze zdobyć.
Comment