Do wyścigu w konkurencji piw świątecznych w tym roku wystartował również poddubliński browar Rascal’s. W sumie to oficjlanie pierwsze butelkowe piwo z tego istniejącego od około roku browaru. Wcześniej co prawda zrobił już minimum jedno w szklanym opakowaniu ale było ono sygnowane browarem kontraktowym. Tym razem limitówka w ilości 700 butelek typu swingtop a więc z zamknięciem kabłąkowym. Ostanio miałem co prawda lekko traumatyczne przeżycia związane z porterem imbirowym ale mam nadzieje ze ten okaże się łatwiejszym w konsumpcji a może nawet takim jaki uznam za niezły. No cóż, spróbujmy...
PIANA: nalewana po sporym zmrożeniu piwa jest praktycznie niemożliwa do wygenerowania. Porażka. Po pewnym czasie od nalania stworzyła ona tylko kremową obrączkę wokół szkła. Gdy piwo ogrzało się nieco w pokoju udało się zrobić około 5 milimetrową kremówkę w kolorze ecru jednak mało stabliną.
NAGAZOWANIE: w normie.
KOLOR: czerń prawie idealna. Niewielkie rubinowe refleksy widoczne pod sztuczne światło.
SMAK: w zapachu już na wstępie niepokojący mnie wspomniany wcześniej imbir. Łapiąc łyka niestety potwierdza się jego dominacja również w smaku choć nieco mniejsza niż w ostanim tego typu opisywanym przezemnie piwie. Próbuję doszukać się wspomnianej w nazwie czekolady. Jest ale niestety bardzo gorzka, schodząca na drugi plan. Może gdyby była słodka piwo było by bardziej mdłe. Brak na szczęście palących papryczek jakie dorzuciła do swojego ginger portera konkurencja. Alkohol średni bo 6 procent.
OPAKOWANIE: ładna etka na limitowanej butli 750 ml z porcelanką bez nadruku i banderoli. Niebawem planuje odwiedzić ponownie browar, odniosę im pustą flaszkę bez etykiety, szkoda taką wyrzucać a kaucji nie ma...
PIANA: nalewana po sporym zmrożeniu piwa jest praktycznie niemożliwa do wygenerowania. Porażka. Po pewnym czasie od nalania stworzyła ona tylko kremową obrączkę wokół szkła. Gdy piwo ogrzało się nieco w pokoju udało się zrobić około 5 milimetrową kremówkę w kolorze ecru jednak mało stabliną.
NAGAZOWANIE: w normie.
KOLOR: czerń prawie idealna. Niewielkie rubinowe refleksy widoczne pod sztuczne światło.
SMAK: w zapachu już na wstępie niepokojący mnie wspomniany wcześniej imbir. Łapiąc łyka niestety potwierdza się jego dominacja również w smaku choć nieco mniejsza niż w ostanim tego typu opisywanym przezemnie piwie. Próbuję doszukać się wspomnianej w nazwie czekolady. Jest ale niestety bardzo gorzka, schodząca na drugi plan. Może gdyby była słodka piwo było by bardziej mdłe. Brak na szczęście palących papryczek jakie dorzuciła do swojego ginger portera konkurencja. Alkohol średni bo 6 procent.
OPAKOWANIE: ładna etka na limitowanej butli 750 ml z porcelanką bez nadruku i banderoli. Niebawem planuje odwiedzić ponownie browar, odniosę im pustą flaszkę bez etykiety, szkoda taką wyrzucać a kaucji nie ma...