Sezonówka i limitówka w wielkiej litrowej butli z porcelanką. Nie przepadam za tego typu piwami gdyż zawsze mają słone 2-cyfrowe ceny i ostro sprawdzają moją żadzę zdobycia etykiety wyrażaną w kwocie euro. Do tej pory nie pękam ale zastanawiam się jak długo jeszcze
PIANA: taka jaką ostanio zwyklem nazywać typu coca-colowego tzn burzliwa i mocno sycząca zaraz po nalaniu i opadająca szybko nie pozostawiająca po sobie żadnych sladów niczym profesjonalny killer. Kolor o ile zdążyłem zauważyć brązowawy dosyć ciemny.
NAGAZOWANIE: po zachowaniu piany wydaje się znaczne. Smakowo też spore.
KOLOR: taki jak na pioniera amerykańskiej motoryzacji przystało. Jedyny jaki Henry Ford oferował swoim klientom do wyboru.
SMAK: wyraźna paloność słodu jak na stouta przystało. Dosyć słodkie bez żadnych kwaskowatych posmaków jak nieraz trafia mi się wyczuć w tego typu piwie. Alkohol krzepkie 6,5 procenta. Powinno nie być problemu z wysuszeniem litrowej flaszki. Na razie wchodzi dobrze w to niedzielne popołudnie.
OPAKOWANIE: ładna eta z wizerunkiem Forda Model T w charakterystycznej „plakatowo-gazetowej” estetyce etykiet browaru Blacks.
PIANA: taka jaką ostanio zwyklem nazywać typu coca-colowego tzn burzliwa i mocno sycząca zaraz po nalaniu i opadająca szybko nie pozostawiająca po sobie żadnych sladów niczym profesjonalny killer. Kolor o ile zdążyłem zauważyć brązowawy dosyć ciemny.
NAGAZOWANIE: po zachowaniu piany wydaje się znaczne. Smakowo też spore.
KOLOR: taki jak na pioniera amerykańskiej motoryzacji przystało. Jedyny jaki Henry Ford oferował swoim klientom do wyboru.
SMAK: wyraźna paloność słodu jak na stouta przystało. Dosyć słodkie bez żadnych kwaskowatych posmaków jak nieraz trafia mi się wyczuć w tego typu piwie. Alkohol krzepkie 6,5 procenta. Powinno nie być problemu z wysuszeniem litrowej flaszki. Na razie wchodzi dobrze w to niedzielne popołudnie.
OPAKOWANIE: ładna eta z wizerunkiem Forda Model T w charakterystycznej „plakatowo-gazetowej” estetyce etykiet browaru Blacks.