Trudno powiedzieć czy kolejne po dwóch ubiegłorocznych sezonówkach z serii The Brewers Project piwo które będzie warzone tylko przez kilka miesięcy czy już stała marka w ofercie ale obstawiam raczej to pierwsze. Jak widać grupa Diageo próbuje choć minimalnie nawiązać walkę z rzemieślniczą rewolucją ale i na naszym podwórku koncerny ostanio wydają coraz więcej piw które warzone są przez pewien okres w przeciwieństwie do ich stałych ofert.
Tym razem Guinness w odsłonie, jak wyczytać można z kontry, portera który warzony był pomiędzy rokiem 1821 a 1970. Bardzo długi okres czasu. Trudno uwierzyć mi że przez półtora stulecia to piwo nie zmieniło by się ale nie mi to osądzać. Ja conajwyżej spróbuje amatorsko osądzić smak piwa pokazanego na zdjęciu poniżej.
PIANA: na początku przy polewaniu wydała się totalną porażką tzn bardzo grubobąbelkową i bladą. Guinness zawsze jednak przynajmniej jak dla mnie miał świetną pianę wręcz wzorcową co przynam nawet w trakcie powszechnej nagonki na piwa koncernowe. Nie inaczej jest i tutaj. Chwilowa „grubobąblowatość” piany zaraz po odstaniu piwa i kolejnym dopełnieniu szkła zgodnie z zasadą zbudowała piękną puszystą pianę z kremową konstystencją i kolorem. Od nalania piwa mineło już ze 20 minut spokojnie a ona opadła dopiero o połowę i nalal grubym kożuchem piany okrywa powierzchnię. Pure Genius! jak mówiło kiedyś hasło reklamowe tego piwa.
NAGAZOWANIE: wydaje się nieco większe niż w klasycznym Guinnessie Orginal ale nie ręcze za to głową.
KOLOR: guinnessowa czerń jednak spojrzenie pod wcale nie najmocniejsze naturalne światło pokazuje rubinowe prześwity.
SMAK: delikatny zapach palonego słodu. W smaku dosyć znaczna jak na Guinnessa przynajmniej, goryczka. Nie czuć żadnych posmaków typu wanilia itp. Jakie czasami trafiają się porterach. No właśnie: porterach czy stoutach ? Na kontrze w opisie piwa jest ono opisywane jako porter. Na ecie głównej i w nazwie jest słowo stout. Jak widać oba te style dosyć często współistnieją razem. Mi, ze względu na brak jakby kawowego posmaku bardziej przypomina mi portera choć piana jest jakby bardziej typowa dla stouta. No nic, może gdy piwo to opisze jakiś doświadczony browarbizowy ciumkacz kwestia ta zostanie rozwiązana. Ogólnie piwo jest jakby lżejsze od klasyczego Guinnessa, bardziej ukierunkowane na ogólny masowy trend klientów ku lagerom i piwom z kontynentalnej Europy. Alkohol również „sesyjnie” bo 4,2%
OPAKOWANIE: bardzo ładna etka. Też jakby, wzorem poprzednich z serii The Brewers Project stylizowana na taką nieco starszą. Kapsel elegancki, identyczny jak w ubiegłoroczej wspomnianej serii. Całość sprzedawana, póki co (bo nie spotkałem jeszcze w innych sklepach) w sieci irlandzkiego Tesco w gustownym sześciopaczku.
Tym razem Guinness w odsłonie, jak wyczytać można z kontry, portera który warzony był pomiędzy rokiem 1821 a 1970. Bardzo długi okres czasu. Trudno uwierzyć mi że przez półtora stulecia to piwo nie zmieniło by się ale nie mi to osądzać. Ja conajwyżej spróbuje amatorsko osądzić smak piwa pokazanego na zdjęciu poniżej.
PIANA: na początku przy polewaniu wydała się totalną porażką tzn bardzo grubobąbelkową i bladą. Guinness zawsze jednak przynajmniej jak dla mnie miał świetną pianę wręcz wzorcową co przynam nawet w trakcie powszechnej nagonki na piwa koncernowe. Nie inaczej jest i tutaj. Chwilowa „grubobąblowatość” piany zaraz po odstaniu piwa i kolejnym dopełnieniu szkła zgodnie z zasadą zbudowała piękną puszystą pianę z kremową konstystencją i kolorem. Od nalania piwa mineło już ze 20 minut spokojnie a ona opadła dopiero o połowę i nalal grubym kożuchem piany okrywa powierzchnię. Pure Genius! jak mówiło kiedyś hasło reklamowe tego piwa.
NAGAZOWANIE: wydaje się nieco większe niż w klasycznym Guinnessie Orginal ale nie ręcze za to głową.
KOLOR: guinnessowa czerń jednak spojrzenie pod wcale nie najmocniejsze naturalne światło pokazuje rubinowe prześwity.
SMAK: delikatny zapach palonego słodu. W smaku dosyć znaczna jak na Guinnessa przynajmniej, goryczka. Nie czuć żadnych posmaków typu wanilia itp. Jakie czasami trafiają się porterach. No właśnie: porterach czy stoutach ? Na kontrze w opisie piwa jest ono opisywane jako porter. Na ecie głównej i w nazwie jest słowo stout. Jak widać oba te style dosyć często współistnieją razem. Mi, ze względu na brak jakby kawowego posmaku bardziej przypomina mi portera choć piana jest jakby bardziej typowa dla stouta. No nic, może gdy piwo to opisze jakiś doświadczony browarbizowy ciumkacz kwestia ta zostanie rozwiązana. Ogólnie piwo jest jakby lżejsze od klasyczego Guinnessa, bardziej ukierunkowane na ogólny masowy trend klientów ku lagerom i piwom z kontynentalnej Europy. Alkohol również „sesyjnie” bo 4,2%
OPAKOWANIE: bardzo ładna etka. Też jakby, wzorem poprzednich z serii The Brewers Project stylizowana na taką nieco starszą. Kapsel elegancki, identyczny jak w ubiegłoroczej wspomnianej serii. Całość sprzedawana, póki co (bo nie spotkałem jeszcze w innych sklepach) w sieci irlandzkiego Tesco w gustownym sześciopaczku.
Comment