Guinness, Guinness Black Lager

[Latarnik]

330ml; Alk. 4.5%
Slaba piana bardzo szybko opada do zera.
Na opisywanie tych mizernych "doznan" smakowych jakich to piwo dostarcza po prostu szkoda czasu.

[Mason]

"Cold brewed"? Cóż to niby znaczy w odniesieniu do piwa?

[Cooper]

Umownie zaliczone przezemnie do stołecznego browaru aczkolwiek mam wątpliwości czy nie jest warzone w należącym do tej samej grupy piwowarskiej i specjalizującym się w lagerach, browarze Harp z miejscowości Dundalk. Tak czy siak:
PIANA: zupełnie bez porównania do klasycznego Guinnessa. Mizerna, szybko zanikająca po nalaniu. Jedyne podobieństwo to jej kolor z lekkko kremowym odcieniem.
KOLOR: tu przyznam że dopiero po nalaniu do szklanki wyjaśniło mi się jaki on będzie gdyż mimo słowa Guinness kojarzącego mi się z czernią słowo lager nasuwało skojarzenia mimo wszystko z barwą złotą. Ostatecznie okazało iż to mocna zdecydowana czerń.
SMAK: zupełnie nie miałem pojęcia jak może ono smakować. Po próbie organoleptycznej okazało się iż to połączenie klasycznego stouta Guinnessa jakby nieco rozcieńczonego zwykłym lagerem co zaskutkowało m.in tym iż nie czuć kawowego posmaku. Alkohol 4,5 %. Przez producenta określone jako orzeźwiajacy lager z (co by to nie znaczyło w marketningowym slangu) „unikalnym charakterem Guinnessa”
NAGAZOWANIE: słabe. Brak gazowej torpedy czyli widgeta która eksploduje w puszkach i butelkach klasycznego stouta z St. James Gate Brewery.
OPAKOWANIE: nowoczesna technopołyskująca eta nawiązująca do czarnego Guinnessa tym razem jednak w srebrno-granatowej kolorystyce. Własny kapsel z grafiką.