Litewskie jasne mocne z browaru w Kownie. Próżno jednak szukać go na stronie browaru. Alkoholu ma 7,5%, czyli jak na styl całkiem, całkiem. Na kontrze stylizowana pieczęć "No high gravity!". Mimo wszystko trochę się boję
Barwa złota, w pełni klarowna, jednak mam wrażenie, że przy tak wysokim, jak zakładam, ekstrakcie brakuje jej kolorystycznie głębi.
Piana trzyminutowa, choć po nalaniu się sympatycznie strzępi przez chwilę. Po pięciu minutach jedynie obrączką wokół szkła i pękające pojedyncze bąble.
Mocny słodowy aromat, o ziarnisto-słodkawym charakterze, podszyty wyczuwalnym alkoholowym tchnieniem.
W smaku dominujący, grzejący alkohol. To wrażenie pojawia się jako pierwsze, co uważam za spory minus. Za chwilę dochodzi do głosu wyraźna ziarnista, zbożowa słodowa nuta, choć trąci też nieco mokrym kartonem. Piwo słodkie w wyrazie i choć nie jest ulepkowate, to jednak praktycznie pozbawione goryczki. W posmakach mamy te mokre zbożowe odcienie plus oczywiście grzanie alkoholowe w przełyku.
Gaz mocno pracuję, ale na swoją zgubę. Po 10 minutach piwo staje się mocno tępe, co czyni degustację zdecydowanie mniej sympatyczną.
Opakowanie po litewsku. Czarno-czerwona kolorystyka etykiet, krawatki i kontry. Liternictwo nadaje mu jakiś taki specyficzny, nieco buńczuczny charakter. Kapsel firmowy.
Dość słabe, jednowymiarowe piwo dla koneserów stylu. Za dużo alkoholu, brak choćby szczątkowej goryczki i dramatyczny spadek nagazowania to najważniejsze wady. Ale na przykład... mogłoby się przydać pod Grunwaldem jako wniesiona przez Litwinów odpowiedź na dwa nagie miecze. Ze dwie fury tego trunku zapewne zapobiegłyby rozlewowi krwi. Zwłaszcza, że przeciwnik stał w pełnym słońcu 5,5 w skali 1-10.
Barwa złota, w pełni klarowna, jednak mam wrażenie, że przy tak wysokim, jak zakładam, ekstrakcie brakuje jej kolorystycznie głębi.
Piana trzyminutowa, choć po nalaniu się sympatycznie strzępi przez chwilę. Po pięciu minutach jedynie obrączką wokół szkła i pękające pojedyncze bąble.
Mocny słodowy aromat, o ziarnisto-słodkawym charakterze, podszyty wyczuwalnym alkoholowym tchnieniem.
W smaku dominujący, grzejący alkohol. To wrażenie pojawia się jako pierwsze, co uważam za spory minus. Za chwilę dochodzi do głosu wyraźna ziarnista, zbożowa słodowa nuta, choć trąci też nieco mokrym kartonem. Piwo słodkie w wyrazie i choć nie jest ulepkowate, to jednak praktycznie pozbawione goryczki. W posmakach mamy te mokre zbożowe odcienie plus oczywiście grzanie alkoholowe w przełyku.
Gaz mocno pracuję, ale na swoją zgubę. Po 10 minutach piwo staje się mocno tępe, co czyni degustację zdecydowanie mniej sympatyczną.
Opakowanie po litewsku. Czarno-czerwona kolorystyka etykiet, krawatki i kontry. Liternictwo nadaje mu jakiś taki specyficzny, nieco buńczuczny charakter. Kapsel firmowy.
Dość słabe, jednowymiarowe piwo dla koneserów stylu. Za dużo alkoholu, brak choćby szczątkowej goryczki i dramatyczny spadek nagazowania to najważniejsze wady. Ale na przykład... mogłoby się przydać pod Grunwaldem jako wniesiona przez Litwinów odpowiedź na dwa nagie miecze. Ze dwie fury tego trunku zapewne zapobiegłyby rozlewowi krwi. Zwłaszcza, że przeciwnik stał w pełnym słońcu 5,5 w skali 1-10.