Keltų to litewska interpretacja stylu English Pale Ale z carlsbergowego Švyturysa. Na złotku podano, co nietypowe dla wyrobu koncernowego, nazwy czterech chmieli, wykorzystanych do nachmielenia tego piwa - Galena, Ahtanum, Cluster i Chinook. Wszystkie, co interesujące, są odmianami amerykańskimi. Ekstraktu nie podano, natomiast zawartość alkoholu to 5%. Piwo pasteryzowane.
Barwa na granicy ciemnego złota i bursztynowej. Idealna klarowność.
Piana środnioteksturowa, mocno strzępiasta. Dość szybko opada do szumowiny, nieznacznie osiadając na ściankach.
Zapach nie jest wybitny. Nieznaczna słodowość, cień chmielu, gdzieś w tle lekko mineralne nuty.
Smak mnie mocno zawiódł. Po lekturze składu oczekiwałem wyrazistej, mocnej goryczki, o zdecydowanych nutach. Tymczasem mamy piwo o przeważającym słodowym charakterze, z kartonowymi odcieniami i ziarnistymi posmakami. Goryczka jest jak na styl wręcz symboliczna, szybko wygasa, i naprawdę trzeba się mocno skupić by wyczuć jakieś ślady charakterystycznych elementów amerykańskiego nachmielenia - doszukałem się nieco iglaków i pewnej kwiatowości w bardzo odległym planie.
Nagazowanie na stosunkowo niskim poziomie, ale tutaj akurat takiego można było oczekiwać. Treściwość średnia minus.
Charakterystyczna 0,5-litrowa butelka z wytłoczeniami, oklejona złotkiem, spełniającym rolę etykiety. Przyjemny oku firmowy kapsel.
Rozczarowuje nachmielenie, którego brak i w smakach i w posmakach, a jedynie ujawnia się nieco bardziej w pokonsumpcyjnych bekach. Jest za to ciężka i mało szlachetna słodowa podstawa. Patrzę jeszcze raz na skład i na podaną na złotku nazwę stylu. Nie, to musi być jakaś pomyłka chyba. Piwo smakuje jak lager dolnej fermentacji. I w tej kategorii byłby to całkiem przyzwoity produkt. A tak? Tylko 5,5 w skali 1-10, choć obiektywnie za pijalność zasługuje na więcej.
Barwa na granicy ciemnego złota i bursztynowej. Idealna klarowność.
Piana środnioteksturowa, mocno strzępiasta. Dość szybko opada do szumowiny, nieznacznie osiadając na ściankach.
Zapach nie jest wybitny. Nieznaczna słodowość, cień chmielu, gdzieś w tle lekko mineralne nuty.
Smak mnie mocno zawiódł. Po lekturze składu oczekiwałem wyrazistej, mocnej goryczki, o zdecydowanych nutach. Tymczasem mamy piwo o przeważającym słodowym charakterze, z kartonowymi odcieniami i ziarnistymi posmakami. Goryczka jest jak na styl wręcz symboliczna, szybko wygasa, i naprawdę trzeba się mocno skupić by wyczuć jakieś ślady charakterystycznych elementów amerykańskiego nachmielenia - doszukałem się nieco iglaków i pewnej kwiatowości w bardzo odległym planie.
Nagazowanie na stosunkowo niskim poziomie, ale tutaj akurat takiego można było oczekiwać. Treściwość średnia minus.
Charakterystyczna 0,5-litrowa butelka z wytłoczeniami, oklejona złotkiem, spełniającym rolę etykiety. Przyjemny oku firmowy kapsel.
Rozczarowuje nachmielenie, którego brak i w smakach i w posmakach, a jedynie ujawnia się nieco bardziej w pokonsumpcyjnych bekach. Jest za to ciężka i mało szlachetna słodowa podstawa. Patrzę jeszcze raz na skład i na podaną na złotku nazwę stylu. Nie, to musi być jakaś pomyłka chyba. Piwo smakuje jak lager dolnej fermentacji. I w tej kategorii byłby to całkiem przyzwoity produkt. A tak? Tylko 5,5 w skali 1-10, choć obiektywnie za pijalność zasługuje na więcej.