Browar Loscher został założony w 1881 roku przez Johana Simona Loschera w miejscowości Münchsteinach w bawarskiej Środkowej Frankonii. Do czasów obecnych pozostaje w rękach tej samej rodziny, zarządzany przez Marcusa i Sebastiana Loscherów. Jako ciekawostkę można dodać, że browar jest również producentem znanego kofeinowego napoju z yerba mate, Club-Mate.
Weissbierpils został wprowadzony do produkcji w 2006 roku na 125-lecie istnienia browaru, jako połączenie jasnego piwa pszenicznego górnej fermentacji oraz dolnofermentacyjnego premium pilsa. Obecnie ta proporcja wynosi 53% do 47% na korzyść pszeniczniaka. Piwo ma 5,1% alkoholu.
Barwa złocista, z pomarańczowym tonem. Oczywiście mętna.
Biała piana, o zróżnicowanych pęcherzykach. Nie tak wysoka jak w typowym piwie pszenicznym ale dość trwa i z tendencją do oblepiania szklanki.
Aromat stosunkowo rześki, aczkolwiek elementy pszeniczniaka są zdecydowanie wyciszone. Delikatne morele, cień wanilii i przypraw. Nieco elementów mineralnych, siarkowych.
W smaku piwo jest bardzo płaskie. Owocowe estry i przyprawowe fenole są słabo wyczuwalne, jakby przepłukane (no w sumie tak, pilsem przecież). Mamy lekką kwaśność oraz słonawe, mineralne nuty. Gdzieś daleko w tle pojawiają się zbożowe niuanse.
Nagazowanie wysokie, podszczypujące.
Butelka z estetyczną piwną etykietą bezbłędnie wskazującą kraj pochodzenia. Biały kapsel z nazwą i herbem browaru.
W zasadzie niezbyt udana mieszanka. Jak na pszenicę jest nędznie bezsmakowa, zaś miłośnik czystego pilsa będzie narzekał na jakieś krzywe dodatki w profilu i kwas. Jak połączenie krowy z koniem. Ani się na tym nie da za specjalnie jeździć ani nie idzie wydoić. 6 w skali 1-10.
Weissbierpils został wprowadzony do produkcji w 2006 roku na 125-lecie istnienia browaru, jako połączenie jasnego piwa pszenicznego górnej fermentacji oraz dolnofermentacyjnego premium pilsa. Obecnie ta proporcja wynosi 53% do 47% na korzyść pszeniczniaka. Piwo ma 5,1% alkoholu.
Barwa złocista, z pomarańczowym tonem. Oczywiście mętna.
Biała piana, o zróżnicowanych pęcherzykach. Nie tak wysoka jak w typowym piwie pszenicznym ale dość trwa i z tendencją do oblepiania szklanki.
Aromat stosunkowo rześki, aczkolwiek elementy pszeniczniaka są zdecydowanie wyciszone. Delikatne morele, cień wanilii i przypraw. Nieco elementów mineralnych, siarkowych.
W smaku piwo jest bardzo płaskie. Owocowe estry i przyprawowe fenole są słabo wyczuwalne, jakby przepłukane (no w sumie tak, pilsem przecież). Mamy lekką kwaśność oraz słonawe, mineralne nuty. Gdzieś daleko w tle pojawiają się zbożowe niuanse.
Nagazowanie wysokie, podszczypujące.
Butelka z estetyczną piwną etykietą bezbłędnie wskazującą kraj pochodzenia. Biały kapsel z nazwą i herbem browaru.
W zasadzie niezbyt udana mieszanka. Jak na pszenicę jest nędznie bezsmakowa, zaś miłośnik czystego pilsa będzie narzekał na jakieś krzywe dodatki w profilu i kwas. Jak połączenie krowy z koniem. Ani się na tym nie da za specjalnie jeździć ani nie idzie wydoić. 6 w skali 1-10.