Piwo Duff swoją historię wywodzi z kultowej kreskówki "The Simpsons". W serialu tym był to ulubiony trunek Homera Simpsona. Z biegiem czasu zaczęto Duffa warzyć w rożnych wariantach i różnych miejscach na świecie, nie do końca uzgadniając to z twórcami serii. Ponoć jedynego oryginalnego (czytaj licencjonowanego ) Duffa można nabyć tylko w parku rozrywki studia Universal. Piwo to produkowano w kilku browarach na terenie Niemiec. Obecnie czeski United Breweries s.r.o zleca produkcję tej marki browarowi w Dargun w Meklemburgii.
Duff Beer, określany jest na etykiecie jako premium lager. Oczywiście nie ma co oczekiwać nie wiadomo czego, to piwo ma po prostu dyskontować popularność Simpsonów i dać się wlać w otwór gębowy. Ma 11,2% ekstraktu i 5% alkoholu.
Złota barwa. Bardzo delikatnie zmętniona.
Biała, drobniutka piana, spora obrączka wokół szkła. Trwały, choć mikry dziurawy kożuszek.
Strasznie słaby aromat, praktycznie niewyczuwalne żadne nuty. No może jakiś cień słodów.
Smak również wypruty z czegokolwiek. Naprawdę poza lekkim kwaskiem i jakimś cieniem kartonowej słodowości, walczącej o ostatnie miejsce w peletonie z trawiastą goryczką, jedynie bezmiar mazurskich jezior - woda, woda woda...
W tej sytuacji absolutnie nie dziwi mnie, że brak także nagazowania. Po prostu uleciało ze strapienia.
Butelka 330ml z nijaką etykietką. Kapsel powielający motyw z tejże. Na kontrze po polsku, czesku, słowacku i węgiersku. Choć muszę dodać, że chyba jednak piwo jest licencjonowane, bo trade marki, copyrighty i all rights reserved też tam umieszczono.
Piwo Kononowicza - "i żeby nic nie było". I nie ma. Dno dna. 3 w skali 1-10. Nie wiem kto to dystrybuuje w Polsce, ale powinien się wstydzić
Duff Beer, określany jest na etykiecie jako premium lager. Oczywiście nie ma co oczekiwać nie wiadomo czego, to piwo ma po prostu dyskontować popularność Simpsonów i dać się wlać w otwór gębowy. Ma 11,2% ekstraktu i 5% alkoholu.
Złota barwa. Bardzo delikatnie zmętniona.
Biała, drobniutka piana, spora obrączka wokół szkła. Trwały, choć mikry dziurawy kożuszek.
Strasznie słaby aromat, praktycznie niewyczuwalne żadne nuty. No może jakiś cień słodów.
Smak również wypruty z czegokolwiek. Naprawdę poza lekkim kwaskiem i jakimś cieniem kartonowej słodowości, walczącej o ostatnie miejsce w peletonie z trawiastą goryczką, jedynie bezmiar mazurskich jezior - woda, woda woda...
W tej sytuacji absolutnie nie dziwi mnie, że brak także nagazowania. Po prostu uleciało ze strapienia.
Butelka 330ml z nijaką etykietką. Kapsel powielający motyw z tejże. Na kontrze po polsku, czesku, słowacku i węgiersku. Choć muszę dodać, że chyba jednak piwo jest licencjonowane, bo trade marki, copyrighty i all rights reserved też tam umieszczono.
Piwo Kononowicza - "i żeby nic nie było". I nie ma. Dno dna. 3 w skali 1-10. Nie wiem kto to dystrybuuje w Polsce, ale powinien się wstydzić
Comment