Historia wygląda tak: kilku studentów z Drezna wybrało się do Kolumbii. Nie wiadomo czy był to staż, stypendium czy praca. Sugerują jakieś badania. Każdy student wie, że nauka z alkoholem są związane nierozerwalnie. Popijając rum doszli do wniosku, że brakuje im jeszcze piwa, bo miejscowe to jednak z pilznerem ma niewiele wspólnego. Na szczęście spotkali tam swojego ziomka Edgara. Edgar miał swój browar rzekomo z wybiciem... 100 litrów i bar. Rodak pozwolił im uwarzyć i sprzedawać własne piwo miejscowym naiwniaczkom...
Po kilku miesiącach wrócili do Drezna. Złożyli się na sprzęt podobny do tego z Kolumbii i kontynuowali badania. Odkryli, że 100 litrów wchłania się szybciej niż się warzy a jak się uwarzy więcej, to wynikami doświadczeń można się podzielić z szerszym gronem spragnionych wiedzy.
Ta historia nie wydaje mi się prawdziwa, zatem czytajcie dalej:
Kontynuację działałności umożliwił im browar z Hartmannsdorfu. Taki najbardziej "postenerdowski" browar z Saksonii, co ze względu na położenie w okolicach Karl-Marx-Stadt (czyt. Chemnitz) nie powinno dziwić. Browar ten warzy piwa z etykietami typu DDR, był ootwarty na dystrybutorów piwa koszernego, jak i kontraktowców którzy odradzali tradycję starogermańskiego Gose. Studencki projekt "Craftbier" też im nie straszny, szczególnie że ekipa ambitnie poprzestała na dwóch piwach dolnej fermentacji - pilsie i... radlerze. Oba podobno chmielone na zimno (o tym później). Poza tym produkcja obejmuje jeszcze: koszulki, bluzy, destylat (!), przypinki, wafle, plakaty i kapsle.
Sprzedaż obejmuje całe Niemcy i nie tylko, zatem produkt wydaje się udanym efektem niemiecko-kolumbijskiego doświadczenia naukowego, które jest niesamowitym połączeniem 5% alkoholu i 25 IBU (zaw. ekstraktu utajniono, ale moje długoletnie też naukowe doświadczenie mówi mi, że oscyluje w okolicach 11-12%).
Przejdzmy zatem do analizy produktu:
Aromat - proces chmielenia na zimno nie przebiegł zadowalająco - chmiel (nieco cytrynowy) jest niezbyt intensywny. Słód w zapachu nieco nijaki.
Piana - umiarkowanie wysoka, z średnią trwałością zakończoną dłuższą koronką
Barwa - taki zmętniony sok cytrynowo-cytrusowy (nie pochwalili się, że proces filtracji sobie odpuścili)
Wysycenie - średnie, musujące
Smak - chmielowe tony umiarkowane, z cytrusowym twistem w stylu "7up" czy innego tego typu napoju (dość to dziwne w piwie, ale pijalne). Słodowa baza jak w zapachu, jest bez jakiś ciekawszych elementów. Jest trochę drożdżowych tonów, co uwypukla owocowy profil piwa. Finisz z wyraźniejszą, dłuższą goryczką
Treściwość - pełne piwo.
Ja bym całą historię tego piwa streścił tak: w czasie wakacji w Kolumbii, podczas próbowania znanych w całym świecie darów miejscowego rolnictwa, wymyśliliśmy nową strategię marketingową, która wygląda następująco:
kilku studentów z Drezna wybrało się do Kolumbii. Nie wiadomo czy był to staż, stypendium czy praca...
a dalej już znacie. Podobnie znacie wiele takich piw jak to...
ps.
nazwę zgłosiłem już do poprawki )
Po kilku miesiącach wrócili do Drezna. Złożyli się na sprzęt podobny do tego z Kolumbii i kontynuowali badania. Odkryli, że 100 litrów wchłania się szybciej niż się warzy a jak się uwarzy więcej, to wynikami doświadczeń można się podzielić z szerszym gronem spragnionych wiedzy.
Ta historia nie wydaje mi się prawdziwa, zatem czytajcie dalej:
Kontynuację działałności umożliwił im browar z Hartmannsdorfu. Taki najbardziej "postenerdowski" browar z Saksonii, co ze względu na położenie w okolicach Karl-Marx-Stadt (czyt. Chemnitz) nie powinno dziwić. Browar ten warzy piwa z etykietami typu DDR, był ootwarty na dystrybutorów piwa koszernego, jak i kontraktowców którzy odradzali tradycję starogermańskiego Gose. Studencki projekt "Craftbier" też im nie straszny, szczególnie że ekipa ambitnie poprzestała na dwóch piwach dolnej fermentacji - pilsie i... radlerze. Oba podobno chmielone na zimno (o tym później). Poza tym produkcja obejmuje jeszcze: koszulki, bluzy, destylat (!), przypinki, wafle, plakaty i kapsle.
Sprzedaż obejmuje całe Niemcy i nie tylko, zatem produkt wydaje się udanym efektem niemiecko-kolumbijskiego doświadczenia naukowego, które jest niesamowitym połączeniem 5% alkoholu i 25 IBU (zaw. ekstraktu utajniono, ale moje długoletnie też naukowe doświadczenie mówi mi, że oscyluje w okolicach 11-12%).
Przejdzmy zatem do analizy produktu:
Aromat - proces chmielenia na zimno nie przebiegł zadowalająco - chmiel (nieco cytrynowy) jest niezbyt intensywny. Słód w zapachu nieco nijaki.
Piana - umiarkowanie wysoka, z średnią trwałością zakończoną dłuższą koronką
Barwa - taki zmętniony sok cytrynowo-cytrusowy (nie pochwalili się, że proces filtracji sobie odpuścili)
Wysycenie - średnie, musujące
Smak - chmielowe tony umiarkowane, z cytrusowym twistem w stylu "7up" czy innego tego typu napoju (dość to dziwne w piwie, ale pijalne). Słodowa baza jak w zapachu, jest bez jakiś ciekawszych elementów. Jest trochę drożdżowych tonów, co uwypukla owocowy profil piwa. Finisz z wyraźniejszą, dłuższą goryczką
Treściwość - pełne piwo.
Ja bym całą historię tego piwa streścił tak: w czasie wakacji w Kolumbii, podczas próbowania znanych w całym świecie darów miejscowego rolnictwa, wymyśliliśmy nową strategię marketingową, która wygląda następująco:
kilku studentów z Drezna wybrało się do Kolumbii. Nie wiadomo czy był to staż, stypendium czy praca...
a dalej już znacie. Podobnie znacie wiele takich piw jak to...
ps.
nazwę zgłosiłem już do poprawki )
Comment