zaw. alk. 5,1%, but. 0,5 l.
Nazwą "Bräu-Weisse" browar Ayinger określa swojego jasnego pszeniczniaka, w odróżnieniu od opisywanego wcześniej Ur-Weisse, czyli pszeniczniaka ciemnego.
Piwo pochodzi z mojego ulubionego browaru niemieckiego położonego w Aying, nieopodal Monachium. Browar, wykorzystujący atuty swojej typowo wiejskiej lokalizacji, podziwiam za podjęcie (moim zdaniem z sukcesem!) nierównej walki z 6-cioma monachijskimi browarami. Co prawda Aying nie ma prawa wystawiania się podczas Oktoberfest, ale za to prowadzi znakomity lokal w "jaskini lwa" na Am Platzl, w samym sercu Monachium, odbierając klientelę słynnej piwiarni Hofbräuhaus. A piwo leją tam znakomite!
Co do samego piwa: ostre syknięcie spod kapsla i z daleka wyczuwamy delikatny, drożdżowy zapach. Piwo ma kolor blady, cytrynowy i oczywiście jest naturalnie mętne (z tych "mętniejszych" pszeniczniaków). Piana, owszem, pszenicznie bujna, ale dość szybko opada (jak chwali się producent: na tak kremowej pianie można stworzyć miniaturowe góry przypominające Alpy - nie zdążyłem sprawdzić, bo piana szybko opadła tworząc płaską równinę ).
Smak równie delikatny jak zapach: drożdżowo-pszeniczny z lekką cytrynową kwaskowością bez szczypania w język. W tle od samego początku wyraźna bananowa nutka, ale ogólnie piwo ma charakter wytrawny. Brak doskonałości w posmaku, za co zdecydowanie odejmuję mu punkty - zamiast oczekiwanej głębi owocowej, tutaj mamy jakieś zatęchłe, płytkie, "papierowe" zakończenie.
Szkoda, trochę się zawiodłem...
Nazwą "Bräu-Weisse" browar Ayinger określa swojego jasnego pszeniczniaka, w odróżnieniu od opisywanego wcześniej Ur-Weisse, czyli pszeniczniaka ciemnego.
Piwo pochodzi z mojego ulubionego browaru niemieckiego położonego w Aying, nieopodal Monachium. Browar, wykorzystujący atuty swojej typowo wiejskiej lokalizacji, podziwiam za podjęcie (moim zdaniem z sukcesem!) nierównej walki z 6-cioma monachijskimi browarami. Co prawda Aying nie ma prawa wystawiania się podczas Oktoberfest, ale za to prowadzi znakomity lokal w "jaskini lwa" na Am Platzl, w samym sercu Monachium, odbierając klientelę słynnej piwiarni Hofbräuhaus. A piwo leją tam znakomite!
Co do samego piwa: ostre syknięcie spod kapsla i z daleka wyczuwamy delikatny, drożdżowy zapach. Piwo ma kolor blady, cytrynowy i oczywiście jest naturalnie mętne (z tych "mętniejszych" pszeniczniaków). Piana, owszem, pszenicznie bujna, ale dość szybko opada (jak chwali się producent: na tak kremowej pianie można stworzyć miniaturowe góry przypominające Alpy - nie zdążyłem sprawdzić, bo piana szybko opadła tworząc płaską równinę ).
Smak równie delikatny jak zapach: drożdżowo-pszeniczny z lekką cytrynową kwaskowością bez szczypania w język. W tle od samego początku wyraźna bananowa nutka, ale ogólnie piwo ma charakter wytrawny. Brak doskonałości w posmaku, za co zdecydowanie odejmuję mu punkty - zamiast oczekiwanej głębi owocowej, tutaj mamy jakieś zatęchłe, płytkie, "papierowe" zakończenie.
Szkoda, trochę się zawiodłem...
Comment