zaw. alk. 9,2% (ekst. 21,0%), but. 0,33 l
(znalezione pod choinką od Ewuni, bezpośrednio z Niemiec)
Zimowa specjalność browaru Kulmbacher. Jednocześnie, odkąd sięgam pamięcią, mój pierwszy "lodowy koźlak". O specyficznym procesie produkcji eisbocków chyba nawet na tym forum była już mowa, dość powiedzieć że bodajże właśnie Kulmbacher wypromował metodę usuwania wody z brzeczki poprzez jej wcześniejsze zamrożenie... Tym bardziej ciekaw byłem efektu.
Zapach – słodowo-czekoladowo-aromatyczny, taki porterowy;
kolor – ciemnobrązowy, kawowy, w świetle mieni się na wiśniowo;
piana – początkowo nawet dość wysoka, ale w sumie nietrwała; szybko i głośno opada niemal do zera;
smak – głęboko-słodowy, bardzo przypominający nasze portery ale mniej esencjonalny i nie tak treściwy; alkohol wyczuwalny (trudno go nie wyczuć przy tej mocy), ale dobrze maskowany głębią smaków słodowych i leciutkim aromatem owocowym; w posmaku ciepłe nutki czekoladowo-miodowe stanowiące, jak dla mnie, jedyne wyraźne odróżnienie eisbocka od naszego portera, który w tym miejscu staje się owocowo-cierpkawy (nie ukrywam, trochę mi tej cierpkości brakowało, ale to z przyzwyczajenia).
wysycenie – niezbyt silne, właściwie słabe.
No cóż, i eisbock okazał się podobny do portera. Może nie ma tej palety smakowej (tutaj porterowe nutki owocowe zastępuje smak czekolady), ale za to jakże oryginalna technologia
Do tego oryginalna, "lodowa" etykieta, która mimo że modna, to jakoś do mnie nie trafia.
(znalezione pod choinką od Ewuni, bezpośrednio z Niemiec)
Zimowa specjalność browaru Kulmbacher. Jednocześnie, odkąd sięgam pamięcią, mój pierwszy "lodowy koźlak". O specyficznym procesie produkcji eisbocków chyba nawet na tym forum była już mowa, dość powiedzieć że bodajże właśnie Kulmbacher wypromował metodę usuwania wody z brzeczki poprzez jej wcześniejsze zamrożenie... Tym bardziej ciekaw byłem efektu.
Zapach – słodowo-czekoladowo-aromatyczny, taki porterowy;
kolor – ciemnobrązowy, kawowy, w świetle mieni się na wiśniowo;
piana – początkowo nawet dość wysoka, ale w sumie nietrwała; szybko i głośno opada niemal do zera;
smak – głęboko-słodowy, bardzo przypominający nasze portery ale mniej esencjonalny i nie tak treściwy; alkohol wyczuwalny (trudno go nie wyczuć przy tej mocy), ale dobrze maskowany głębią smaków słodowych i leciutkim aromatem owocowym; w posmaku ciepłe nutki czekoladowo-miodowe stanowiące, jak dla mnie, jedyne wyraźne odróżnienie eisbocka od naszego portera, który w tym miejscu staje się owocowo-cierpkawy (nie ukrywam, trochę mi tej cierpkości brakowało, ale to z przyzwyczajenia).
wysycenie – niezbyt silne, właściwie słabe.
No cóż, i eisbock okazał się podobny do portera. Może nie ma tej palety smakowej (tutaj porterowe nutki owocowe zastępuje smak czekolady), ale za to jakże oryginalna technologia
Do tego oryginalna, "lodowa" etykieta, która mimo że modna, to jakoś do mnie nie trafia.
Comment