zaw. alk. 4,8%, but. 0,5 l
zakupione na miejscu, w browarze
Tak to się czasem zadziwiająco szczęśliwie składa, że funkcjonuje sobie coś właściwie wbrew prawom logiki czy chociażby zdrowego rozsądku. A jednak funkcjonuje i w dodatku ma się dobrze - a mowa o małym restauracyjnym browarze Löwen Bräu w niewielkim miasteczku Buttenheim. Browar działa w centrum miasteczka, dosłownie u boku (dwa domy dalej) ponadregionalnego giganta St. Georgen Bräu okupującego obie strony tej samej uliczki, która z powodzeniem mogłaby się nazywać St. Georgenbräustrasse ( ). Tymczasem Löwen Bräu niepostrzeżenie prowadzi swój browarniano-restauracyjny interes pod okiem wielkiego brata i chyba z niemałym powodzeniem, bo ludzi tam pełno... I nie dziwię się, bo piwko podają tam przednie. U mnie na piwerwszy ogień poszła "specjalność zakładu" czyli tradycyjny, niefiltrowany lager typu keller/ungespundetes:
Kolor - bursztynowy, zmętnienie minimalne;
piana - drobnoziarnista, kremowata, ale i tak dość szybko znika (norma dla piw o małym wysyceniu);
nasycenie - jak to w kellerze: słabe;
zapach - słodowo-cytrusowy, mocne cytrusy, niemal jak w napoju piwno-cytrynowym;
smak - bardzo przyjemne i rzadko spotykane połączenie słodkawo-miodowej słodowości (dużo tutaj lekkich kompozycji owocowych stąd wrażenie jest zupełnie inne, niż to znane z polskich piw o słodkawym smaku) z prostą, niewyszukaną goryczką; nie ukrywam, piwa okołobamberskie przyzwyczaiły mnie do bardzo rozbudowanej, kwiatowo-ziołowej goryczki (rewelacyjne odmiany chmielu aromatycznego), a tutaj jest ona prosta, jednokierunkowa, ale to i tak nie przeszkadza. Burzę cytrusów wyczuwalną tak mocno w zapachu odnajdziemy także i w smaku, ale już znacznie słabiej.
zakupione na miejscu, w browarze
Tak to się czasem zadziwiająco szczęśliwie składa, że funkcjonuje sobie coś właściwie wbrew prawom logiki czy chociażby zdrowego rozsądku. A jednak funkcjonuje i w dodatku ma się dobrze - a mowa o małym restauracyjnym browarze Löwen Bräu w niewielkim miasteczku Buttenheim. Browar działa w centrum miasteczka, dosłownie u boku (dwa domy dalej) ponadregionalnego giganta St. Georgen Bräu okupującego obie strony tej samej uliczki, która z powodzeniem mogłaby się nazywać St. Georgenbräustrasse ( ). Tymczasem Löwen Bräu niepostrzeżenie prowadzi swój browarniano-restauracyjny interes pod okiem wielkiego brata i chyba z niemałym powodzeniem, bo ludzi tam pełno... I nie dziwię się, bo piwko podają tam przednie. U mnie na piwerwszy ogień poszła "specjalność zakładu" czyli tradycyjny, niefiltrowany lager typu keller/ungespundetes:
Kolor - bursztynowy, zmętnienie minimalne;
piana - drobnoziarnista, kremowata, ale i tak dość szybko znika (norma dla piw o małym wysyceniu);
nasycenie - jak to w kellerze: słabe;
zapach - słodowo-cytrusowy, mocne cytrusy, niemal jak w napoju piwno-cytrynowym;
smak - bardzo przyjemne i rzadko spotykane połączenie słodkawo-miodowej słodowości (dużo tutaj lekkich kompozycji owocowych stąd wrażenie jest zupełnie inne, niż to znane z polskich piw o słodkawym smaku) z prostą, niewyszukaną goryczką; nie ukrywam, piwa okołobamberskie przyzwyczaiły mnie do bardzo rozbudowanej, kwiatowo-ziołowej goryczki (rewelacyjne odmiany chmielu aromatycznego), a tutaj jest ona prosta, jednokierunkowa, ale to i tak nie przeszkadza. Burzę cytrusów wyczuwalną tak mocno w zapachu odnajdziemy także i w smaku, ale już znacznie słabiej.
Comment