Według pracowników i strony browaru warzą zgodnie z bawarskim prawem czystości i nie używają żadnych dziwnych dodatków, ale pijąc to piwo nie chce mi się w to wierzyć.
Kolor: Brązowy, piekielnie mętny. Widać, że gęste jak piorun. [5]
Piana: brak! Nie wiem, co o tym myśleć. Piwo lane z góry pokonało chyba z pół metra nim trafiło do kufla i nawet centymetr piany się nie wytworzył. To nawet brzeczka się lepiej pieni. W restauracji mają na to swój myk. Na koniec obsługa dolewa "łyczek" piwa jasnego i już coś tam na górze się pojawia. Nie podejmuje się jednak oceny tego parametru [-]
Zapach: Fruchtig, jak mawiają Niemcy! Bardzo dużo cytrusów, brzoskwini, inne tropikalne owoce też obecne. Część zapachów generują pewnie drożdże, a część chmiel. Jestem gotów założyć się o duże pieniądze, że "babilońskie" jest chmielone na zimno amerykańskimi odmianami. Cascade jest tam ponad wszelką wątpliwość [5]
Smak: Oprócz wspomnianych owoców wyczuwa się bardzo wyraźny smak skórki pomarańczowej, karmelu, imbiru, goździków, cynamonu i miodu - słowem - pierniki we własnej osobie Teraz jak się wróci do zapachu, czuć ten piernik także dosyć wyraźnie. Ogólnie rzecz biorąc - bardzo ciekawe i niesztampowe piwo. Szkoda tylko, że takie słodkie, bo po kuflu może zemdlić. Dlatego obniżam ocenę [4]
Wysycenie: brak! To z pewnością ma też wpływ na brak piany. Nie przeszkadza to jednak w odbiorze całości, wręcz taka bez-gazowość może ułatwiać wypicie (zjedzenie?) tak gęstego i treściwego "trunku". Z drugiej strony, gdyby był gaz, to może słodycz by tak nie przytłaczała [5]
Opakowanie: Podane w szklanym masywnym kuflu (niestety jakiegoś obcego browaru) i z firmową podkładką, mocno już przechodzoną, w knajpce ze szkła na środku placu zamkowego. Do opakowania doliczam dobrą obsługę, uwijającą się jak w ukropie, chmiel w donicach pnący się na zewnątrz w kierunku dachu budynku oraz "oldschoolowy" klimat malutkiego wnętrza. Minusik za kufel [5-]
Podczas wizyty w Berlinie warto odwiedzić Brauhaus Coepenick, chociaż to daleko od centrum (o ile w Berlinie w ogóle można mówić o centrum) miasta. Nawet jeżeli piwa nie zasmakują, w co wątpię, klimat tego miejsca sporo może wynagrodzić.
P.s. Niewygody związane z odległościami w mieście skutecznie minimalizuje komunikacja miejska, kto był, ten wie, kto nie był, musi spróbować
Kolor: Brązowy, piekielnie mętny. Widać, że gęste jak piorun. [5]
Piana: brak! Nie wiem, co o tym myśleć. Piwo lane z góry pokonało chyba z pół metra nim trafiło do kufla i nawet centymetr piany się nie wytworzył. To nawet brzeczka się lepiej pieni. W restauracji mają na to swój myk. Na koniec obsługa dolewa "łyczek" piwa jasnego i już coś tam na górze się pojawia. Nie podejmuje się jednak oceny tego parametru [-]
Zapach: Fruchtig, jak mawiają Niemcy! Bardzo dużo cytrusów, brzoskwini, inne tropikalne owoce też obecne. Część zapachów generują pewnie drożdże, a część chmiel. Jestem gotów założyć się o duże pieniądze, że "babilońskie" jest chmielone na zimno amerykańskimi odmianami. Cascade jest tam ponad wszelką wątpliwość [5]
Smak: Oprócz wspomnianych owoców wyczuwa się bardzo wyraźny smak skórki pomarańczowej, karmelu, imbiru, goździków, cynamonu i miodu - słowem - pierniki we własnej osobie Teraz jak się wróci do zapachu, czuć ten piernik także dosyć wyraźnie. Ogólnie rzecz biorąc - bardzo ciekawe i niesztampowe piwo. Szkoda tylko, że takie słodkie, bo po kuflu może zemdlić. Dlatego obniżam ocenę [4]
Wysycenie: brak! To z pewnością ma też wpływ na brak piany. Nie przeszkadza to jednak w odbiorze całości, wręcz taka bez-gazowość może ułatwiać wypicie (zjedzenie?) tak gęstego i treściwego "trunku". Z drugiej strony, gdyby był gaz, to może słodycz by tak nie przytłaczała [5]
Opakowanie: Podane w szklanym masywnym kuflu (niestety jakiegoś obcego browaru) i z firmową podkładką, mocno już przechodzoną, w knajpce ze szkła na środku placu zamkowego. Do opakowania doliczam dobrą obsługę, uwijającą się jak w ukropie, chmiel w donicach pnący się na zewnątrz w kierunku dachu budynku oraz "oldschoolowy" klimat malutkiego wnętrza. Minusik za kufel [5-]
Podczas wizyty w Berlinie warto odwiedzić Brauhaus Coepenick, chociaż to daleko od centrum (o ile w Berlinie w ogóle można mówić o centrum) miasta. Nawet jeżeli piwa nie zasmakują, w co wątpię, klimat tego miejsca sporo może wynagrodzić.
P.s. Niewygody związane z odległościami w mieście skutecznie minimalizuje komunikacja miejska, kto był, ten wie, kto nie był, musi spróbować