Norweski mikrus ze Stavanger, znany ze współpracy choćby z Mikkellerem, przez ratebeer klasyfikowany jest jako najlepszy craftowiec w swoim kraju. Założony w 2003 roku browar produkuje szeroką gamę styli piwnych, a skupiając się na nowofalowych nie zapomina o klasycznych, jak pilsner czy English Pale Ale. White IPA zaś to przykład zabawy w mieszanie konwencji - uwarzono hybrydę belgijskiego witbiera z India Pale Ale.
Piwo ma 6,4% alkoholu, a do jego chmielenia użyto amerykańskich odmian Centennial, Amarillo i Citra. Plus belgijskie drożdże i 50% udziału w zasypie niesłodowanej pszenicy.
Złota barwa, z silnym pomarańczowym odcieniem. Mlecznie zamglona.
Leje się praktycznie sama piana. Biała, nieznacznie złamana. O zróżnicowanej teksturze, z nielicznymi, sporymi bąblami powietrza. Redukując się przybiera fantazyjne, czapiaste formy.
Aromat z całą feerią niuansów - cytrusy, banany i inne słodkie owoce, kwiaty, zioła, goździk, wanilia, mydełko, wreszcie słodowe nuty.
W smaku obok tej palety estrów i fenoli pojawia się lekki kwasek i umiarkowanie mocna goryczka. Słodkość jest zatem bardzo dobrze zbalansowana. Piwo ma głęboki profil, choć jeśli chodzi o treściwość określiłbym je jako przeciętne. Wygasa w ustach pewną kwaśną cierpkością, połączoną z pełną, ale szlachetną goryczką. Na końcu daje się wyczuć obecność alkoholu.
Nagazowanie jest stosunkowo wysokie, odczuwalne na języku.
Butelka 330ml z wyjątkowo oszczędną w środki wyrazu, ale całkiem estetyczną etykietą. Na kapslu obok datownika (08/09/16) logo browaru - gwiazda ujęta w klamrowy nawias (czego niestety nie widać na zdjęciu).
Ciekawe piwo o bogatym bukiecie i interesującym profilu smakowym. Piana mogłaby natomiast zagrać w jakiejś operze mydlanej . Jedynym (niedużym) minusem jest pojawiający się w smaku alkohol, choć jego zawartość nie jest przecież na jakimś szczególnie wysokim poziomie. Miłośnik typowego wita może być mocno zaskoczony. Niekoniecznie pozytywnie. Generalnie jednak w mojej opinii za wrażenia z degustacji spokojnie warto przyznać 8,5 w skali 1-10.
Piwo ma 6,4% alkoholu, a do jego chmielenia użyto amerykańskich odmian Centennial, Amarillo i Citra. Plus belgijskie drożdże i 50% udziału w zasypie niesłodowanej pszenicy.
Złota barwa, z silnym pomarańczowym odcieniem. Mlecznie zamglona.
Leje się praktycznie sama piana. Biała, nieznacznie złamana. O zróżnicowanej teksturze, z nielicznymi, sporymi bąblami powietrza. Redukując się przybiera fantazyjne, czapiaste formy.
Aromat z całą feerią niuansów - cytrusy, banany i inne słodkie owoce, kwiaty, zioła, goździk, wanilia, mydełko, wreszcie słodowe nuty.
W smaku obok tej palety estrów i fenoli pojawia się lekki kwasek i umiarkowanie mocna goryczka. Słodkość jest zatem bardzo dobrze zbalansowana. Piwo ma głęboki profil, choć jeśli chodzi o treściwość określiłbym je jako przeciętne. Wygasa w ustach pewną kwaśną cierpkością, połączoną z pełną, ale szlachetną goryczką. Na końcu daje się wyczuć obecność alkoholu.
Nagazowanie jest stosunkowo wysokie, odczuwalne na języku.
Butelka 330ml z wyjątkowo oszczędną w środki wyrazu, ale całkiem estetyczną etykietą. Na kapslu obok datownika (08/09/16) logo browaru - gwiazda ujęta w klamrowy nawias (czego niestety nie widać na zdjęciu).
Ciekawe piwo o bogatym bukiecie i interesującym profilu smakowym. Piana mogłaby natomiast zagrać w jakiejś operze mydlanej . Jedynym (niedużym) minusem jest pojawiający się w smaku alkohol, choć jego zawartość nie jest przecież na jakimś szczególnie wysokim poziomie. Miłośnik typowego wita może być mocno zaskoczony. Niekoniecznie pozytywnie. Generalnie jednak w mojej opinii za wrażenia z degustacji spokojnie warto przyznać 8,5 w skali 1-10.