Jagodowy stout od norweskiego mikrusa z Trondheim. Piwo pojawiło się w połowie 2013 roku, jako jedno z pierwszych uwarzonych przez Austmanna. Ma 6% alkoholu. W składzie owoce czarnej borówki.
Barwa najczarniejszego brązu. Żadnego połyskiwania odcieniami pod światło...
Beżowo-brązowa piana. Wysoka po nalaniu, o drobnej teksturze. Długo opada, stabilizując się ostatecznie w postaci zwartej pierzyny.
W zapachu jest co prawda ciemno od ciemnych słodów (czekolada, palone ziarno), aczkolwiek wyczuwam tutaj dziwnie wysokie drożdże. Pojawiają się także nuty przypominające whisky. Jagód, czy jakichś innych owoców nie odnalazłem. No ciekawe... Alkohol pojawia się delikatnym odcieniem po ogrzaniu.
Smak jak na stouta z kolei jest jasny, przejrzysty. Udział kawy, czekolady, palonych słodów jakoś nie przytłacza profilu, który zaskakuje rześkością i umiarkowaną słodyczą owocową. Może faktycznie jest coś na rzeczy z tymi jagodami. Piwo jest lekko kwaskowe, z niedużym udziałem goryczki.
Nagazowanie stosunkowo wysokie, odczuwalne.
Butelka 330ml z mdłą, jak wszystkie inne z Austmanna, etykietą. Symboliki nie rozumiem. Kapsel z nazwą browaru, zaprojektowany przez uczącego się kaligrafować pięciolatka.
Piwo, które wymyka się jednoznacznej ocenie. Niepokoi jakby niedojrzałym aromatem, w smaku jednak zaskakuje dość soczystym bukietem, który odsuwa nieco na bok stoutowe kanony. Za całokształt daję 7,5 w skali 1-10, aczkolwiek w zależności od nastroju i chwili pewnie zmieściłoby się u mnie co do oceny w całkiem szerokich widełkach.
Barwa najczarniejszego brązu. Żadnego połyskiwania odcieniami pod światło...
Beżowo-brązowa piana. Wysoka po nalaniu, o drobnej teksturze. Długo opada, stabilizując się ostatecznie w postaci zwartej pierzyny.
W zapachu jest co prawda ciemno od ciemnych słodów (czekolada, palone ziarno), aczkolwiek wyczuwam tutaj dziwnie wysokie drożdże. Pojawiają się także nuty przypominające whisky. Jagód, czy jakichś innych owoców nie odnalazłem. No ciekawe... Alkohol pojawia się delikatnym odcieniem po ogrzaniu.
Smak jak na stouta z kolei jest jasny, przejrzysty. Udział kawy, czekolady, palonych słodów jakoś nie przytłacza profilu, który zaskakuje rześkością i umiarkowaną słodyczą owocową. Może faktycznie jest coś na rzeczy z tymi jagodami. Piwo jest lekko kwaskowe, z niedużym udziałem goryczki.
Nagazowanie stosunkowo wysokie, odczuwalne.
Butelka 330ml z mdłą, jak wszystkie inne z Austmanna, etykietą. Symboliki nie rozumiem. Kapsel z nazwą browaru, zaprojektowany przez uczącego się kaligrafować pięciolatka.
Piwo, które wymyka się jednoznacznej ocenie. Niepokoi jakby niedojrzałym aromatem, w smaku jednak zaskakuje dość soczystym bukietem, który odsuwa nieco na bok stoutowe kanony. Za całokształt daję 7,5 w skali 1-10, aczkolwiek w zależności od nastroju i chwili pewnie zmieściłoby się u mnie co do oceny w całkiem szerokich widełkach.