Pedro Sousa, założyciel portugalskiego mikrobrowaru Post Scriptum niewątpliwie lubi warzyć mocne, wyraziste piwa. Po Imperialnym Stoucie w moje ręce trafił podwójny koźlak. A w kolejce czeka jeszcze double IPA.
Doppelbock by Pedro Sousa ma 8,5% alkoholu, a do chmielenia wykorzystano australijską odmianę Topaz.
Barwa bursztynowa. Dość mętna, z wyraźnym osadem.
Piana koloru lekko złamanej bieli. Niewysoka, o konsystencji musu. I takim musowym naśnieżeniem zalega na powierzchni.
Aromat słodowy, słodki, ciepły. Spod tej bazowej słodowości przebija się niewielki oddech nut chmielowych. Mamy odcienie orzechowe, karmelowe, nieco przyprawowe. Daje się odczuć nosem również trochę alkoholu.
Smak jak na koźlaka zaskakuje dość czytelną obecnością goryczki oraz trawiastych chmieli. Owa goryczka stosunkowo długo wygasa w ustach, choć oczywiście należy brać poprawkę na styl. Pojawia się także cień estrów, głównie żywicznych i sosnowych. Generalnie jednak piwo zbudowane jest na koźlakowej słodowości z dużą domieszką karmelu. Alkoholu nie czuje się.
Nagazowanie jest przeciętne, ale zauważalne.
Bączek 330ml z ciekawą etykietą, na której dość wyzywająca Pani Koźlakowa epatuje tatuażami i głębokim dekoltem. Pet w dłoni i czerwony but na obcasie. Dla koneserów. Kapsel niestety goły.
Interesujące połączenie dość ciężkiego z założenia niemieckiego stylu z wyraźniejszym nachmieleniem. Pełne, wyraziste, z dobrze ukrytym alkoholem. Mimo wszystko dozować ostrożnie. Bo może się przyśnić koszmarek z okładki. 8 w skali 1-10.
Doppelbock by Pedro Sousa ma 8,5% alkoholu, a do chmielenia wykorzystano australijską odmianę Topaz.
Barwa bursztynowa. Dość mętna, z wyraźnym osadem.
Piana koloru lekko złamanej bieli. Niewysoka, o konsystencji musu. I takim musowym naśnieżeniem zalega na powierzchni.
Aromat słodowy, słodki, ciepły. Spod tej bazowej słodowości przebija się niewielki oddech nut chmielowych. Mamy odcienie orzechowe, karmelowe, nieco przyprawowe. Daje się odczuć nosem również trochę alkoholu.
Smak jak na koźlaka zaskakuje dość czytelną obecnością goryczki oraz trawiastych chmieli. Owa goryczka stosunkowo długo wygasa w ustach, choć oczywiście należy brać poprawkę na styl. Pojawia się także cień estrów, głównie żywicznych i sosnowych. Generalnie jednak piwo zbudowane jest na koźlakowej słodowości z dużą domieszką karmelu. Alkoholu nie czuje się.
Nagazowanie jest przeciętne, ale zauważalne.
Bączek 330ml z ciekawą etykietą, na której dość wyzywająca Pani Koźlakowa epatuje tatuażami i głębokim dekoltem. Pet w dłoni i czerwony but na obcasie. Dla koneserów. Kapsel niestety goły.
Interesujące połączenie dość ciężkiego z założenia niemieckiego stylu z wyraźniejszym nachmieleniem. Pełne, wyraziste, z dobrze ukrytym alkoholem. Mimo wszystko dozować ostrożnie. Bo może się przyśnić koszmarek z okładki. 8 w skali 1-10.