Powrót do czasów ZSRR, czyli gra na rosyjskich resentymentach. Tym razem powrót piwa Riżskoje, obecnego jako marka w ofercie pewnej liczby browarów z Rosji. Tutaj wersja z Uljanowska. Ekstrakt 12%, alkohol 4,9%.
Złota, klarowna barwa, o ćwierć tonu może niższa od oczekiwanej dla 12ki.
Niejednorodna i niezbyt trwała piana, o dość niskim poziomie lepkości. Po trzech minutach stabilizuje się do cienkiego naśnieżenia. Do końca mikrowysepki.
Aromat o dużym udziale nieco trawiastej w odbiorze chmielowości. Troszkę trąci też apteką. Z tyłu przebijają się nieśmiało słodkawe słody.
Smak o niedużej goryczce i dość wyraźnym chlebowym zakończeniu. Z mniej ciekawych odczuć mamy nikłą metaliczność, oraz nieco kartonowe nuty odsłodowe. Piwo szybko wygasa na podniebieniu.
Stosunkowo wysokie nagazowanie, choć ma tendencje do spadku w osi czasu.
Zielona butelka z etykietą żywcem wyjętą z siermiężnych lat minionych. Znaczek CCCP na eksponowanym miejscu. Taka konwencja, choć wydaje mi się, że w Rosji ta tęsknota za czasami genseków i sowieckiego imperium to dość powszechna przypadłość. Kapsel z ładną kontynuacją tematu z ety. Odkręcany, czego przyznaję nie zauważyłem od razu.
Pije się bez sentymentu, mimo że wchodzi dość gładko. Ma naprawdę wschodni charakter ze względu na słodowe posmaki. Piwo jest pozbawione jednak totalitarnej bezkompromisowości, i niczym emerytowany pracownik KGB najlepiej sobie radzi w zaciszu domowych pieleszy, z paczką papierosów Ява (Java) przed jakimś hollywoodzkim hitem. Bez żalu może usnąć nie kończąc i jednego i drugiego. Tylko peta zgasić koniecznie! 6,5 w skali 1-10.
Złota, klarowna barwa, o ćwierć tonu może niższa od oczekiwanej dla 12ki.
Niejednorodna i niezbyt trwała piana, o dość niskim poziomie lepkości. Po trzech minutach stabilizuje się do cienkiego naśnieżenia. Do końca mikrowysepki.
Aromat o dużym udziale nieco trawiastej w odbiorze chmielowości. Troszkę trąci też apteką. Z tyłu przebijają się nieśmiało słodkawe słody.
Smak o niedużej goryczce i dość wyraźnym chlebowym zakończeniu. Z mniej ciekawych odczuć mamy nikłą metaliczność, oraz nieco kartonowe nuty odsłodowe. Piwo szybko wygasa na podniebieniu.
Stosunkowo wysokie nagazowanie, choć ma tendencje do spadku w osi czasu.
Zielona butelka z etykietą żywcem wyjętą z siermiężnych lat minionych. Znaczek CCCP na eksponowanym miejscu. Taka konwencja, choć wydaje mi się, że w Rosji ta tęsknota za czasami genseków i sowieckiego imperium to dość powszechna przypadłość. Kapsel z ładną kontynuacją tematu z ety. Odkręcany, czego przyznaję nie zauważyłem od razu.
Pije się bez sentymentu, mimo że wchodzi dość gładko. Ma naprawdę wschodni charakter ze względu na słodowe posmaki. Piwo jest pozbawione jednak totalitarnej bezkompromisowości, i niczym emerytowany pracownik KGB najlepiej sobie radzi w zaciszu domowych pieleszy, z paczką papierosów Ява (Java) przed jakimś hollywoodzkim hitem. Bez żalu może usnąć nie kończąc i jednego i drugiego. Tylko peta zgasić koniecznie! 6,5 w skali 1-10.