I jeszcze jedna IPA, tym razem z Oppigårds Bryggeri ze szwedzkiej Hedemory. Nazwę piwu nadano na pamiątkę kolonii założonej w roku 1638 przez emigrantów ze Szwecji, na wschodnim wybrzeżu obecnych Stanów Zjednoczonych. Co prawda sama kolonia przetrwała raptem kilkanaście lat, jednak, jak widać, pamięć o niej w ojczyźnie pozostała.
New Sweden IPA ma 6,2% alkoholu i została nachmielona amerykańskimi odmianami Mosaic, Citra, Simcoe, oraz całkiem niedawno wyewoluowanym z Equinoxa chmielem Ekuanot.
Barwa złota, z pomarańczowymi odcieniami. Lekko mętnawa.
Mięsista i całkiem spora po nalaniu piana, o drobnej teksturze. Silnie oblepia szkło i długo siedzi pierzynką kojarzącą się z musem.
Złożony i bogaty aromat, zbudowany na owocowych estrach, przede wszystkim słodkich owoców tropikalnych. Owa słodycz może kojarzyć się także z gumą balonową lub z landrynkami. No słodko jest, ale absolutnie nie mdląco. Zwłaszcza, że mamy kontrę w postaci cytrusów i sosnowych igieł. Spod spodu zaś wydobywają się słodowe nuty, kojarzące się z sianem.
W smaku przeważa z początku ta słodka cześć profilu. Po chwili dochodzą do głosu wyraźniejsze niż w zapachu klimaty sosnowe, żywiczne i trawiaste oraz pieprzowe. Mamy także odcienie mydlaste oraz zbożowe. Goryczka jest umiarkowana i elegancko rozkłada się w ustach.
Nagazowanie średnie w kierunku niższego.
Butelka 330ml z etykietką podobną do innych produkcji browaru. Średnio interesująca. Kapsel firmowy z pięcioramienną gwiazdą.
Naprawdę fajne piwo. Świetnie zbalansowane, pomimo bogactwa niuansów w profilu smakowo-zapachowym. Przyjemna, choć trwała goryczka. Przy okazji kolejnego potopu mogliby nas zalać butelkami tego piwa. Bez walki oddałbym redutę poznańską, Elbląg, Warkę, Leżajsk a nawet szańce Żywca. Obroniłbym tylko to co się często chowa i rzadziej przez to można trafić w sklepach na półkach 8,5 w skali 1-10.
New Sweden IPA ma 6,2% alkoholu i została nachmielona amerykańskimi odmianami Mosaic, Citra, Simcoe, oraz całkiem niedawno wyewoluowanym z Equinoxa chmielem Ekuanot.
Barwa złota, z pomarańczowymi odcieniami. Lekko mętnawa.
Mięsista i całkiem spora po nalaniu piana, o drobnej teksturze. Silnie oblepia szkło i długo siedzi pierzynką kojarzącą się z musem.
Złożony i bogaty aromat, zbudowany na owocowych estrach, przede wszystkim słodkich owoców tropikalnych. Owa słodycz może kojarzyć się także z gumą balonową lub z landrynkami. No słodko jest, ale absolutnie nie mdląco. Zwłaszcza, że mamy kontrę w postaci cytrusów i sosnowych igieł. Spod spodu zaś wydobywają się słodowe nuty, kojarzące się z sianem.
W smaku przeważa z początku ta słodka cześć profilu. Po chwili dochodzą do głosu wyraźniejsze niż w zapachu klimaty sosnowe, żywiczne i trawiaste oraz pieprzowe. Mamy także odcienie mydlaste oraz zbożowe. Goryczka jest umiarkowana i elegancko rozkłada się w ustach.
Nagazowanie średnie w kierunku niższego.
Butelka 330ml z etykietką podobną do innych produkcji browaru. Średnio interesująca. Kapsel firmowy z pięcioramienną gwiazdą.
Naprawdę fajne piwo. Świetnie zbalansowane, pomimo bogactwa niuansów w profilu smakowo-zapachowym. Przyjemna, choć trwała goryczka. Przy okazji kolejnego potopu mogliby nas zalać butelkami tego piwa. Bez walki oddałbym redutę poznańską, Elbląg, Warkę, Leżajsk a nawet szańce Żywca. Obroniłbym tylko to co się często chowa i rzadziej przez to można trafić w sklepach na półkach 8,5 w skali 1-10.