Imperial IPA, czyli mocne uderzenie z Weird Beard. Do produkcji użyto trzech chmieli o nowozelandzkich korzeniach: Nelson Sauvin, Pacific Gem i Green Bullet. Ekstraktu nie podano, ale alkoholu piwo ma 9,6% więc dość wysoko jak na styl.
Barwa brązowa, z odcieniami miodowo-pomarańczowymi. Całkowicie nieklarowna.
Piana o nieznacznym beżowym zabarwieniu. Wysoka po nalaniu, o zróżnicowanej teksturze. Redukuje się do trwałej pierzynki, przy okazji stosunkowo mocno osiadając na ściankach.
Aromat trochę mnie zaskoczył na minus. Wyczuwalna jest pewna trawiasta chmielowość ale spodziewanej wyraźnej nuty estrów owoców południowych brakuje. Poza tym całkiem mocne kwaśne odcienie. Słodycz słodowa pojawia się zaś daleko w tle. Alkohol absolutnie nie wyczuwalny nosem.
Smak niestety zdominowany jest jednak przez alkohol. Taki mniej ciepły a bardziej ostry, gryzący, co w połączeniu z jednostronną goryczką daje efekt dość męczący. Znów brak tego, co można było wydobyć z nowozelandzkich chmieli, czyli słodkich owoców, jeżyn, cytrusów... Daleko na podniebieniu piwo nieznacznie wygasa chlebowo i drożdżowo.
Butelka 330ml, z elementami znanymi z innych etykiet browaru. Tym razem trupia czaszka ubrana w maskę a'la Batman, a i sama broda przystrzyżona w netoperka Kapsel jak w innych produkcjach Weird Beard.
Oczekiwania miałem większe. Piwo natomiast jest jednowymiarowe i męczące. Zwłaszcza rozczarowuje smak. Mocny, goryczkowy, pozbawiony palety aromatów i gryzący alkoholem. W takiej sytuacji dobra oprawa i autoprezentacja w szkle to zdecydowanie za mało. Za całokształt tylko 6 w skali 1-10.
Barwa brązowa, z odcieniami miodowo-pomarańczowymi. Całkowicie nieklarowna.
Piana o nieznacznym beżowym zabarwieniu. Wysoka po nalaniu, o zróżnicowanej teksturze. Redukuje się do trwałej pierzynki, przy okazji stosunkowo mocno osiadając na ściankach.
Aromat trochę mnie zaskoczył na minus. Wyczuwalna jest pewna trawiasta chmielowość ale spodziewanej wyraźnej nuty estrów owoców południowych brakuje. Poza tym całkiem mocne kwaśne odcienie. Słodycz słodowa pojawia się zaś daleko w tle. Alkohol absolutnie nie wyczuwalny nosem.
Smak niestety zdominowany jest jednak przez alkohol. Taki mniej ciepły a bardziej ostry, gryzący, co w połączeniu z jednostronną goryczką daje efekt dość męczący. Znów brak tego, co można było wydobyć z nowozelandzkich chmieli, czyli słodkich owoców, jeżyn, cytrusów... Daleko na podniebieniu piwo nieznacznie wygasa chlebowo i drożdżowo.
Butelka 330ml, z elementami znanymi z innych etykiet browaru. Tym razem trupia czaszka ubrana w maskę a'la Batman, a i sama broda przystrzyżona w netoperka Kapsel jak w innych produkcjach Weird Beard.
Oczekiwania miałem większe. Piwo natomiast jest jednowymiarowe i męczące. Zwłaszcza rozczarowuje smak. Mocny, goryczkowy, pozbawiony palety aromatów i gryzący alkoholem. W takiej sytuacji dobra oprawa i autoprezentacja w szkle to zdecydowanie za mało. Za całokształt tylko 6 w skali 1-10.