Sesyjna IPA z kultowego londyńskiego minibrowaru. Przy okazji single hop, bo do chmielenia wykorzystano jedynie Centennial. Refermentowane w butelce. Alkohol 3,4%
Barwa ciemnożółto-bursztynowa. Wyraźnie zamglona.
Biała piana o niejednorodnej teksturze. Niezbyt trwała, za to mocno klei się do ścianek szkła. Po kilku minutach obrączka wokół i nieznaczna wysepka na środku.
Przyjemny, czysty cytrusowy aromat z nieznacznym słodowym dopełnieniem w tle.
Jak na niezbyt wysoki ekstrakt piwo ma doskonały profil smakowy. Jest wyraźna, choć absolutnie nie gryząca goryczka. Są owoce cytrusowe, ale miękkie, pozbawione kwaśnych nut. Jest również subtelna słodycz moreli i muśnięcie chlebowej słodowości w dalekim tle. Piwo delikatnie wygasa na podniebieniu całą paletą posmaków.
Nagazowanie niewysokie, ale zauważalne. Treściwość nawet wyższa od oczekiwanej.
Butelka ze smutną okleiną z szarego papieru pakownego. Naprawdę nędza. Kapsel z fabryki. Totalny ale pewnie zamierzony minimalizm.
Jednak to co w środku zasługuje na laury. To piwo powinno być sprzedawane w automatach przed wejściem do modnych i obleganych mainstreamowych lokali, podobnie jak prezerwatywy. Jako artykuł pierwszej potrzeby i zabezpieczenie przed głupotą, jaką można spotkać w środku butelek szeroko dostępnych w takich przybytkach. 9,5 w skali 1-10. Gdyby nie autoprezentacja byłaby dycha.
Barwa ciemnożółto-bursztynowa. Wyraźnie zamglona.
Biała piana o niejednorodnej teksturze. Niezbyt trwała, za to mocno klei się do ścianek szkła. Po kilku minutach obrączka wokół i nieznaczna wysepka na środku.
Przyjemny, czysty cytrusowy aromat z nieznacznym słodowym dopełnieniem w tle.
Jak na niezbyt wysoki ekstrakt piwo ma doskonały profil smakowy. Jest wyraźna, choć absolutnie nie gryząca goryczka. Są owoce cytrusowe, ale miękkie, pozbawione kwaśnych nut. Jest również subtelna słodycz moreli i muśnięcie chlebowej słodowości w dalekim tle. Piwo delikatnie wygasa na podniebieniu całą paletą posmaków.
Nagazowanie niewysokie, ale zauważalne. Treściwość nawet wyższa od oczekiwanej.
Butelka ze smutną okleiną z szarego papieru pakownego. Naprawdę nędza. Kapsel z fabryki. Totalny ale pewnie zamierzony minimalizm.
Jednak to co w środku zasługuje na laury. To piwo powinno być sprzedawane w automatach przed wejściem do modnych i obleganych mainstreamowych lokali, podobnie jak prezerwatywy. Jako artykuł pierwszej potrzeby i zabezpieczenie przed głupotą, jaką można spotkać w środku butelek szeroko dostępnych w takich przybytkach. 9,5 w skali 1-10. Gdyby nie autoprezentacja byłaby dycha.
Comment