styl: stout
alk. 4,6%
Shit happens, czyli wpadki zdarzają się każdemu piwnemu rzemieślnikowi. A z milk stouta czasem wyjdzie czarne IPA. Był marzec i w planach warzenie kolejnej warki sztandarowego stouta Black Perle. Łatwizna. Rutyna. Ale coś poszło nie tak i w brzeczce nagromadziło się więcej cukrów niż zazwyczaj. Bezmyślne drożdźe z właściwą sobie gorliwością zrobiły swoje i naprodukowały więcej alkoholu. Piwo nie tylko stało się o ten 1% abv mocniejsze, ale i pozbawione tak pożądanych w milk stoucie cukrów resztkowych dodających ciała. Z milk stouta nagle zrobił się wysoko odfermentowany dry stout. A w browarze rozszalała się burza mózgów, co z tym fantem zrobić, łącznie z pomysłem wylania piwa do kanału. Koniec końców zdecydowano, że dry stout to straszna nuda i można to piwo uratować w ciekawszą stronę - dodano do fermentora duże ilości chmielu Bravo, Apollo i Cascade oraz ziarna kawy i okrzyknięto to "śniadaniowym czarnym IPA". Nadano piwu adekwatną nazwę, a Lup'ina postawiono na głowie.
BARWA: ciemnobrązowa
ZAPACH: mocna kawowa paloność i sporo słodyczy gorzkiej czekolady; słodko-palona kompozycja zapowiada raczej lagodne doznania; chmiele niewyczuwalne; jednym słowem - zapach stoutowy, daleko mu do black IPA
SMAK: no cóż, od początku czuć, że jednak coś tu nie poszło - uderza spora wodnistość na tyle wyrazista, źe nuty pałonej kawy - obecne także w smaku - stoją jakby nieco z boku; jest tu też trochę goryczki, pomimo której piwo wciąż pozostaje bez wyrazu (jakby połączyć Guinnessa ze schwarzbierem i dosypać kawy); w końcówce pojawia się jeszcze niezbyt ciekawy, apteczny, ziołowy aromat chmielowy; jedyne co zaskakuje na korzyść, to gęsta faktura piwa, która jednak nie ratuje całości; niezależnie od wszystkiego piwo nie powinno być rozpatrywane jako black IPA, a zwykły dry stout (wtedy na tle konkurencji byłby nawet do przyjęcia).
alk. 4,6%
Shit happens, czyli wpadki zdarzają się każdemu piwnemu rzemieślnikowi. A z milk stouta czasem wyjdzie czarne IPA. Był marzec i w planach warzenie kolejnej warki sztandarowego stouta Black Perle. Łatwizna. Rutyna. Ale coś poszło nie tak i w brzeczce nagromadziło się więcej cukrów niż zazwyczaj. Bezmyślne drożdźe z właściwą sobie gorliwością zrobiły swoje i naprodukowały więcej alkoholu. Piwo nie tylko stało się o ten 1% abv mocniejsze, ale i pozbawione tak pożądanych w milk stoucie cukrów resztkowych dodających ciała. Z milk stouta nagle zrobił się wysoko odfermentowany dry stout. A w browarze rozszalała się burza mózgów, co z tym fantem zrobić, łącznie z pomysłem wylania piwa do kanału. Koniec końców zdecydowano, że dry stout to straszna nuda i można to piwo uratować w ciekawszą stronę - dodano do fermentora duże ilości chmielu Bravo, Apollo i Cascade oraz ziarna kawy i okrzyknięto to "śniadaniowym czarnym IPA". Nadano piwu adekwatną nazwę, a Lup'ina postawiono na głowie.
BARWA: ciemnobrązowa
ZAPACH: mocna kawowa paloność i sporo słodyczy gorzkiej czekolady; słodko-palona kompozycja zapowiada raczej lagodne doznania; chmiele niewyczuwalne; jednym słowem - zapach stoutowy, daleko mu do black IPA
SMAK: no cóż, od początku czuć, że jednak coś tu nie poszło - uderza spora wodnistość na tyle wyrazista, źe nuty pałonej kawy - obecne także w smaku - stoją jakby nieco z boku; jest tu też trochę goryczki, pomimo której piwo wciąż pozostaje bez wyrazu (jakby połączyć Guinnessa ze schwarzbierem i dosypać kawy); w końcówce pojawia się jeszcze niezbyt ciekawy, apteczny, ziołowy aromat chmielowy; jedyne co zaskakuje na korzyść, to gęsta faktura piwa, która jednak nie ratuje całości; niezależnie od wszystkiego piwo nie powinno być rozpatrywane jako black IPA, a zwykły dry stout (wtedy na tle konkurencji byłby nawet do przyjęcia).