styl: sour ale
alk. 4,5%
"Wszystko może się zdarzyć" (ang.: all bets are off) to powiedzonko, które w przewrotnej grze słów zostało wykorzystane w nazwie jednego z ostatnich piwnych eksperymentów Siren. Jaki wynalazek otrzymał tak intrygującą nazwę? To dobrze znany, nudny, brytyjski bitter z bogatą bazą słodową, nachmielony odmianami Challenger i Fuggles oraz... fermentowany 12 różnymi szczepami Brettanomyces. Piwo narodziło się wiosną tego roku jako efekt kolaboracji Siren z ameryk. browarem Crooked Stawe z Kolorado, znanym z zamiłowania do dzikich piw na Brettach. Od niedawna dostępne w wersji butelkowej.
BARWA: jasnobursztynowa
ZAPACH: bezkompromisowa "końska derka", włącznie z ostrymi skórzanymi nutami końskiego siodła i przepoconej końskiej skóry
SMAK: dziwny smak, czegoś tu strasznie brakuje - są stajenno-końskie nuty drożdżowe i to w takiej ilości, że malkontenci narzekający na słabą "końską derkę" w większości craftów tutaj słowem się nie odezwą, jest spora słodowość, ale... właśnie, brakuje jakiejkolwiek nuty kwaskowatej! O ile pamiętam Brettom zawsze towarzyszyła kwaśność, a tutaj całe tło jest tak samo nijakie, jak i przeciętny brytyjski bitter, z tą tylko różnicą, że spotykane w bitterach subtelniejsze smaczki biszkoptowe czy owocowe tutaj nie mają szans z obezwładniającą drożdżowością; pozostały tylko ziemiste nuty chmielowe, też zresztą jakieś takie nijakie; podsumowując: dziwny to bukiet - Bretty na tępym słodzie; cóż, moim zdaniem eksperyment wykazał, że jak piwo jest nudne, to nawet i najlepsze drożdże nie pomogą.
alk. 4,5%
"Wszystko może się zdarzyć" (ang.: all bets are off) to powiedzonko, które w przewrotnej grze słów zostało wykorzystane w nazwie jednego z ostatnich piwnych eksperymentów Siren. Jaki wynalazek otrzymał tak intrygującą nazwę? To dobrze znany, nudny, brytyjski bitter z bogatą bazą słodową, nachmielony odmianami Challenger i Fuggles oraz... fermentowany 12 różnymi szczepami Brettanomyces. Piwo narodziło się wiosną tego roku jako efekt kolaboracji Siren z ameryk. browarem Crooked Stawe z Kolorado, znanym z zamiłowania do dzikich piw na Brettach. Od niedawna dostępne w wersji butelkowej.
BARWA: jasnobursztynowa
ZAPACH: bezkompromisowa "końska derka", włącznie z ostrymi skórzanymi nutami końskiego siodła i przepoconej końskiej skóry
SMAK: dziwny smak, czegoś tu strasznie brakuje - są stajenno-końskie nuty drożdżowe i to w takiej ilości, że malkontenci narzekający na słabą "końską derkę" w większości craftów tutaj słowem się nie odezwą, jest spora słodowość, ale... właśnie, brakuje jakiejkolwiek nuty kwaskowatej! O ile pamiętam Brettom zawsze towarzyszyła kwaśność, a tutaj całe tło jest tak samo nijakie, jak i przeciętny brytyjski bitter, z tą tylko różnicą, że spotykane w bitterach subtelniejsze smaczki biszkoptowe czy owocowe tutaj nie mają szans z obezwładniającą drożdżowością; pozostały tylko ziemiste nuty chmielowe, też zresztą jakieś takie nijakie; podsumowując: dziwny to bukiet - Bretty na tępym słodzie; cóż, moim zdaniem eksperyment wykazał, że jak piwo jest nudne, to nawet i najlepsze drożdże nie pomogą.