styl: American pale ale
alk. 4,8%
Póki co, ostatnia z szeregu premier Arbora, będąca oczywiście wariacją na znany już wcześniej temat. Piwo nawiązuje do jednorazowego wypustu uwarzonego kilka miesięcy temu w ramach Freestyle Fridays o nazwie "SMAC My Brew Up". Piwo podobno odniosło spory sukces i pewnie by je powtórzyli, gdyby... nie skończył im się chmiel Amarillo. Zastąpili go więc Citrą, co oczywiście było pretekstem do ogłoszenia premiery nowego piwa. Koniec końców, do nachmielenia użyto więc Citry, Columbusa, Mosaika i Simcoe, a nazwę strawestowano ze słynnej powieści "The Eagle Has Landed" ("ego" brzmi podobnie do "eagle"). Mam cichą nadzieję, że chodziło raczej o puszczenie oka do gawiedzi i pokazanie dystansu do samego siebie, niż o własne wybujałe ego.
BARWA: złota, wysokie zmętnienie
ZAPACH: intensywne nuty owoców egzotycznych, słodkie i lekko kwaskowate maracuje, mango, ananasy, ale przede wszystkim mnóstwo pomarańczy
SMAK: niestety, w smaku aromaty niezbyt wyraziste; jest wytrawność, czuć lekkość, owocowość, rześkość, ale brak mi konkretnych nut owocowych wyczuwanych w zapachu (zwłaszcza "słodkiej" egzotyki); pojawia się dość mocna cytrusowa goryczka nieco zbyt zalegająca i przechodząca w długi, ziołowo-piołunowy posmak; w końcówce wychodzi trochę drożdżowa słodowość, ale nie jest zbyt ciężka i w sumie nie przeszkadza; dobre, mocno aromatyczne piwo, choć byłoby lepsze gdyby owoców nie pochłonęła piołunowa goryczka
alk. 4,8%
Póki co, ostatnia z szeregu premier Arbora, będąca oczywiście wariacją na znany już wcześniej temat. Piwo nawiązuje do jednorazowego wypustu uwarzonego kilka miesięcy temu w ramach Freestyle Fridays o nazwie "SMAC My Brew Up". Piwo podobno odniosło spory sukces i pewnie by je powtórzyli, gdyby... nie skończył im się chmiel Amarillo. Zastąpili go więc Citrą, co oczywiście było pretekstem do ogłoszenia premiery nowego piwa. Koniec końców, do nachmielenia użyto więc Citry, Columbusa, Mosaika i Simcoe, a nazwę strawestowano ze słynnej powieści "The Eagle Has Landed" ("ego" brzmi podobnie do "eagle"). Mam cichą nadzieję, że chodziło raczej o puszczenie oka do gawiedzi i pokazanie dystansu do samego siebie, niż o własne wybujałe ego.
BARWA: złota, wysokie zmętnienie
ZAPACH: intensywne nuty owoców egzotycznych, słodkie i lekko kwaskowate maracuje, mango, ananasy, ale przede wszystkim mnóstwo pomarańczy
SMAK: niestety, w smaku aromaty niezbyt wyraziste; jest wytrawność, czuć lekkość, owocowość, rześkość, ale brak mi konkretnych nut owocowych wyczuwanych w zapachu (zwłaszcza "słodkiej" egzotyki); pojawia się dość mocna cytrusowa goryczka nieco zbyt zalegająca i przechodząca w długi, ziołowo-piołunowy posmak; w końcówce wychodzi trochę drożdżowa słodowość, ale nie jest zbyt ciężka i w sumie nie przeszkadza; dobre, mocno aromatyczne piwo, choć byłoby lepsze gdyby owoców nie pochłonęła piołunowa goryczka