styl: sour ale
alk. 6,0%
Wreszcie nadszedł czas na sour ale z Thornbridge. Oczywiście, zanim Rob Lovatt - piwowar znany z drobiazgowego, niemal naukowego, opracowywania własnych receptur - zdecydował się na wypuszczenie własnego kwacha, musiał temat rozpracować z właściwą sobie skrupulatnością. Fakt, że trochę też przed tym piwem się bronił, bo - jak twierdzi - woli iść pod prąd i wyznaczać trendy, niż podążać za modą. A moda na kwaśne piwa trwa w sumie od początku tego roku. Większość sour ale'i w UK to tzw. "kettle sours" - powstałe po prostu przez dodatek kwasu mlekowego do brzeczki, w odróżnieniu np. od długo dojrzewających lambików czy flandersów na Brettach. Lovatt testował sporo tych piw w USA i stwierdził, że brytyjskie sour ale to dla niego w większości kwaśne, fenolowe piwa o smaku zainfekowanej brzeczki. Przystępując do pracy nad swoją recepturą chciał, aby było to subtelne, delikatnie kwaskowate piwo pokrewne amerykańskim wzorcom. W tym celu podjął się propagacji własnych szczepów bakterii Lactobacillus i zaprosił do współpracy Bretta Ellisa z browaru Wild Beer, fachowca od kwachów. Mając gotowy czysty szczep bakterii zaszczepiono brzeczkę. Po 14 godz. brzeczka osiągnęła wymagany stopień kwasowości, rozpoczęto więc gotowanie, aby przerwać dalszą pracę bakterii. W końcu całość obficie nachmielono na zimno chmielem Amarillo. Efekt jest ponoć dokładnie taki, jakiego oczekiwał Rob. Piwo właściwie debiutowało późną wiosną, ale - jak to często bywa na Wyspach - na premierę butelkową musieliśmy czekać do teraz (pomijając szczegół, że Rob zastanawiał się, czy w ogóle wypuszczać to piwo w butelkach).
BARWA: złota, idealna klarowność (jak to u Thornbridge'a)
ZAPACH: bardzo delikatna grejpfrutowa kwaskowatość, są też aromaty chmielowe, wyczuwalne bardziej jako nuty kwiatowo-ziołowe
SMAK: świetny; równie delikatna, jak w zapachu, grejpfrutowa kwaskowatość nie przytłacza, nie dominuje i nie wykrzywia, jak w innych kwaśnych piwach - pełni tu rolę łagodnego, orzeźwiającego tła, w którym lekko kwaskowe, pełne cytrusowej świeżości nuty niepostrzeżenie przechodzą w słodsze nuty pomarańczy, mandarynek (prawdopodobnie efekt nachmielenia), a spod nich w końcówce wyłania się nieoczekiwanie pyszna chlebowo-biszkoptowa słodowość; oczywiście, jak w wielu innych piwach tego browaru, bukiet jest idealnie dopracowany, a tak umiejętne wyważenie słodowości i owocowej kwaskowatości zasługuje na wielkie uznanie
alk. 6,0%
Wreszcie nadszedł czas na sour ale z Thornbridge. Oczywiście, zanim Rob Lovatt - piwowar znany z drobiazgowego, niemal naukowego, opracowywania własnych receptur - zdecydował się na wypuszczenie własnego kwacha, musiał temat rozpracować z właściwą sobie skrupulatnością. Fakt, że trochę też przed tym piwem się bronił, bo - jak twierdzi - woli iść pod prąd i wyznaczać trendy, niż podążać za modą. A moda na kwaśne piwa trwa w sumie od początku tego roku. Większość sour ale'i w UK to tzw. "kettle sours" - powstałe po prostu przez dodatek kwasu mlekowego do brzeczki, w odróżnieniu np. od długo dojrzewających lambików czy flandersów na Brettach. Lovatt testował sporo tych piw w USA i stwierdził, że brytyjskie sour ale to dla niego w większości kwaśne, fenolowe piwa o smaku zainfekowanej brzeczki. Przystępując do pracy nad swoją recepturą chciał, aby było to subtelne, delikatnie kwaskowate piwo pokrewne amerykańskim wzorcom. W tym celu podjął się propagacji własnych szczepów bakterii Lactobacillus i zaprosił do współpracy Bretta Ellisa z browaru Wild Beer, fachowca od kwachów. Mając gotowy czysty szczep bakterii zaszczepiono brzeczkę. Po 14 godz. brzeczka osiągnęła wymagany stopień kwasowości, rozpoczęto więc gotowanie, aby przerwać dalszą pracę bakterii. W końcu całość obficie nachmielono na zimno chmielem Amarillo. Efekt jest ponoć dokładnie taki, jakiego oczekiwał Rob. Piwo właściwie debiutowało późną wiosną, ale - jak to często bywa na Wyspach - na premierę butelkową musieliśmy czekać do teraz (pomijając szczegół, że Rob zastanawiał się, czy w ogóle wypuszczać to piwo w butelkach).
BARWA: złota, idealna klarowność (jak to u Thornbridge'a)
ZAPACH: bardzo delikatna grejpfrutowa kwaskowatość, są też aromaty chmielowe, wyczuwalne bardziej jako nuty kwiatowo-ziołowe
SMAK: świetny; równie delikatna, jak w zapachu, grejpfrutowa kwaskowatość nie przytłacza, nie dominuje i nie wykrzywia, jak w innych kwaśnych piwach - pełni tu rolę łagodnego, orzeźwiającego tła, w którym lekko kwaskowe, pełne cytrusowej świeżości nuty niepostrzeżenie przechodzą w słodsze nuty pomarańczy, mandarynek (prawdopodobnie efekt nachmielenia), a spod nich w końcówce wyłania się nieoczekiwanie pyszna chlebowo-biszkoptowa słodowość; oczywiście, jak w wielu innych piwach tego browaru, bukiet jest idealnie dopracowany, a tak umiejętne wyważenie słodowości i owocowej kwaskowatości zasługuje na wielkie uznanie
Comment