styl: barley wine
alk. 9,0%
Specjalne, jubileuszowe piwo uwarzone z okazji trzeciego roku działalności browaru Wild Beer jako warka nr 333. Andrew i Brett przygotowali na tę okoliczność barley wine, ale odpowiednio udziwnione - do brzeczki dodano skarmelizowane skórki pomarańczy oraz sporą ilość syropu z granatów. Aby bardziej podkreślić owocowość piwa do nachmielenia użyto znanej z intensywnych pomarańczy odmiany Amarillo oraz grejpfrutowo-leśnego Summita. W zamyśle miało powstać lekkie w odbiorze barley wine o owocowym profilu.
BARWA: bursztynowo-miedziana
ZAPACH: dziwaczny, jak na barley wine: kwaskowato-owocowy, przypominający sok może i nawet z granatów (nie pamiętam jak to pachnie, ale tu jest kwaskowato i lekko słodkawo), aromaty chmielowe kompletnie w zaniku, a słodowość taka trochę nijaka, jedynie nieco podpalana
SMAK: zadziwiająco gładki, mało wyrazisty; dominuje miękka owocowa kwaskowatość soku z granatów; niestety, nie oczekujmy eksplozji owocowości - co najwyżej osiąga ona pułap soku z kartonika a i tak całkowicie tłumi jakiekolwiek aromaty chmielowe, w dodatku spycha na dalszy plan słodowość, która powinna przecież tutaj rządzić; baza słodowa jest taka, jak w zapachu - nijaka, lekko palona i bardzo ziemista; co ciekawe, autorom piwa udało się tak skutecznie schować nutę alkoholową, że ich barley wine smakuje jak zwykłe piwo owocowe; coś tu chyba koncepcyjnie nie zagrało...
alk. 9,0%
Specjalne, jubileuszowe piwo uwarzone z okazji trzeciego roku działalności browaru Wild Beer jako warka nr 333. Andrew i Brett przygotowali na tę okoliczność barley wine, ale odpowiednio udziwnione - do brzeczki dodano skarmelizowane skórki pomarańczy oraz sporą ilość syropu z granatów. Aby bardziej podkreślić owocowość piwa do nachmielenia użyto znanej z intensywnych pomarańczy odmiany Amarillo oraz grejpfrutowo-leśnego Summita. W zamyśle miało powstać lekkie w odbiorze barley wine o owocowym profilu.
BARWA: bursztynowo-miedziana
ZAPACH: dziwaczny, jak na barley wine: kwaskowato-owocowy, przypominający sok może i nawet z granatów (nie pamiętam jak to pachnie, ale tu jest kwaskowato i lekko słodkawo), aromaty chmielowe kompletnie w zaniku, a słodowość taka trochę nijaka, jedynie nieco podpalana
SMAK: zadziwiająco gładki, mało wyrazisty; dominuje miękka owocowa kwaskowatość soku z granatów; niestety, nie oczekujmy eksplozji owocowości - co najwyżej osiąga ona pułap soku z kartonika a i tak całkowicie tłumi jakiekolwiek aromaty chmielowe, w dodatku spycha na dalszy plan słodowość, która powinna przecież tutaj rządzić; baza słodowa jest taka, jak w zapachu - nijaka, lekko palona i bardzo ziemista; co ciekawe, autorom piwa udało się tak skutecznie schować nutę alkoholową, że ich barley wine smakuje jak zwykłe piwo owocowe; coś tu chyba koncepcyjnie nie zagrało...