styl: barley wine
alk. 11,0%
Piwo uwarzone jesienią przez Burning Sky we współpracy ze znanym ameryk. craftem 3 Floyds w ramach najsłynniejszej bodaj brytyjskiej kolaboracji - Projektu Rainbow. Jest to barley wine nachmielone East Kent Goldings, które refermentowało w beczkach po słodkim winie Sauternes, do których dodano dzike Bretty, laski wanilii i ziarna kakao.
W zapachu mamy mocne uderzenie Brettów - nuty wsi, końska derka - w kwaskowatej otoczce skutecznie tłumi inne doznania. Nieco później, jak już nos się trochę oswoi z intensywną kwaskowatą dzikością można wyłapać a to jakąś nutę wanilii, a to lekkie cytrusy... czuć że coś tam się dzieje i to całkiem na bogato, ale dzikie drożdże działają tu niczym zasłona dymna - niewiele się przedostaje. Trochę lepiej jest w smaku. Tu po prostu nie da się nie wyczuć slodkiej, głębokiej i gęstej słodowości, choć dzika kwaśność niemal ją skutecznie tłumi. Odczucie słodyczy podbija jeszcze wszechobecna wanilia, ale szczęśliwie w gęstej słodowości pojawiają sie też rześkie nuty cytrusowe (pewnie chmielowe), które przechodzą w wyrazistą goryczkę chmielową i dlugi goryczkowy posmak. Sama słodycz dzielnie walczy z winną kwaśnością, w tle nie słabną akcenty dzikich drożdźy, a od tyłu nadciąga silna fala goryczki - brawa za rozbudowany bukiet, ale od nadmiaru wrażeń piwo nadaje się jedynie do bardzo niespiesznej degustacji.
alk. 11,0%
Piwo uwarzone jesienią przez Burning Sky we współpracy ze znanym ameryk. craftem 3 Floyds w ramach najsłynniejszej bodaj brytyjskiej kolaboracji - Projektu Rainbow. Jest to barley wine nachmielone East Kent Goldings, które refermentowało w beczkach po słodkim winie Sauternes, do których dodano dzike Bretty, laski wanilii i ziarna kakao.
W zapachu mamy mocne uderzenie Brettów - nuty wsi, końska derka - w kwaskowatej otoczce skutecznie tłumi inne doznania. Nieco później, jak już nos się trochę oswoi z intensywną kwaskowatą dzikością można wyłapać a to jakąś nutę wanilii, a to lekkie cytrusy... czuć że coś tam się dzieje i to całkiem na bogato, ale dzikie drożdże działają tu niczym zasłona dymna - niewiele się przedostaje. Trochę lepiej jest w smaku. Tu po prostu nie da się nie wyczuć slodkiej, głębokiej i gęstej słodowości, choć dzika kwaśność niemal ją skutecznie tłumi. Odczucie słodyczy podbija jeszcze wszechobecna wanilia, ale szczęśliwie w gęstej słodowości pojawiają sie też rześkie nuty cytrusowe (pewnie chmielowe), które przechodzą w wyrazistą goryczkę chmielową i dlugi goryczkowy posmak. Sama słodycz dzielnie walczy z winną kwaśnością, w tle nie słabną akcenty dzikich drożdźy, a od tyłu nadciąga silna fala goryczki - brawa za rozbudowany bukiet, ale od nadmiaru wrażeń piwo nadaje się jedynie do bardzo niespiesznej degustacji.