Jedyny klasztor trapistów w Anglii i jedyny browar trapistów w Wielkiej Brytanii!
Opactwo założone w 1835 i prawdopodobnie mnisi warzyli tam piwo w XIX w. Jednak współczesny browar pierwszą warkę wypuścił w 2018 r. (wcześniej mnisi prowadzili mleczarnię). Do lata 2019 r. wyprodukowano ok. 30 tys. butelek. Produkcja się rozwija, osiągnęła 300 tys. butelek rocznie, a piwo trafiło nawet do Polski.
Warzą tylko jeden gatunek piwa, który ze względu na ciemny kolor i trapistyczne konotacje sięgające Belgii kojarzy się z dubblem.
Ale największym hitem jest to, że to piwo będące jedynym brytyjskim "trapistą" warzy Polak. Ojciec Mateusz (ale nie serialowy, tylko prawdziwy), który w opactwie pełnie rolę piwowara, pszczelarza oraz introligatora.
O. Mateusz nie przybył do opactwa na Górze Świętego Bernarda z nadzieją, że zostanie piwowarem. Nigdy wcześniej nie robił piwa, a był pszczelarzem w Polsce; poza tym w klasztorze jeszcze nie było browaru, chociaż został oddany do użytku. Odnalazł swoje nowe powołanie, gdy osiedlił się we wspólnocie, wykonując wszelkie prace, jakie były od niego wymagane, w ten sposób nauczył się oprawiać książki. Ks. Mateusz przebywał w klasztorze od roku, kiedy zapytano go, czy nie chciałby przejąć warzenia piwa od ks. opactwo na Górze Świętego Bernarda).
O. Mateusz nie przybył do opactwa na Górze Świętego Bernarda z nadzieją, że zostanie piwowarem. Nigdy wcześniej nie robił piwa, a był pszczelarzem w Polsce; poza tym w klasztorze jeszcze nie było browaru, chociaż został oddany do użytku. Odnalazł swoje nowe powołanie, gdy osiedlił się we wspólnocie, wykonując wszelkie prace, jakie były od niego wymagane, w ten sposób nauczył się oprawiać książki. Ks. Mateusz przebywał w klasztorze od roku, kiedy zapytano go, czy nie chciałby przejąć warzenia piwa od ks. opactwo na Górze Świętego Bernarda).
„To było tak atrakcyjne, że nie musiałem zbyt wiele myśleć. Chciałem tylko pomóc Opatowi – mówi ks. Mateusz. Pracował z księdzem Michaelem, w czasie wolnym czytał książki, robił jak najwięcej notatek i podróżował do opactwa Maria Toevlucht w Holandii (które warzy piwa Zundert Trappist pod nadzorem doradcy technicznego browarnictwa Constanta Keinemansa, który był również odpowiedzialny za na założenie browaru Mount Saint Bernard).
„Najpierw uczyłem się na ślepo. Nie rozumiem, co robię, ale robię – mówi ks. Mateusz. „Musiałem nauczyć się robić piwo, nie rozumiejąc procesu”. Ale im dłużej warzył Tynt Meadow i postępował zgodnie z procesami, których się nauczył, tym bardziej zdobywał wiedzę o tym, co robił i dlaczego.
„Życie zakonne jest bardzo rytmiczne, lubi powtarzalność. Kiedy masz tylko jedno piwo, wszystko musi być takie samo” – mówi. „To bardzo monastyczne. Po prostu rób to wszystko tak samo, cały czas. Na początku wszystko [w browarze] było przerażające, każdy kolejny ruch był całkowicie skupiony na warzeniu, ale jak się to powtarza w kółko, to można to opanować. Im bardziej coś opanujesz, tym bardziej poczujesz się wolny”.
Społeczność nie spieszyła się z browarem. Ważne było, aby piwo i marka odpowiednio je reprezentowały, aby browar pasował do ich życia zakonnego. A prace zasadniczo zmieniły klasztor. To, co kiedyś było refektarzem, jest teraz sklepem z butelkami. Kuchnia jest teraz pomieszczeniem do butelkowania; pralnia stała się warzelnią; magazyn kuchenny jest teraz ciepłym pomieszczeniem do wtórnej fermentacji. Oprócz budowy nowego źródła dochodów, browar zmienił codzienne życie mnichów. Nawet coś tak prostego, jak zjedzenie obiadu w innym pokoju, ma znaczenie dla kogoś, kto jada w tym samym miejscu codziennie, od dziesięcioleci.
Zlecenie dużej części planowania firmie Constant Keinemans przyniosło pewną ulgę i poczucie pewności. Oprócz pracy w Zundert jest także członkiem komisji technicznej Międzynarodowego Stowarzyszenia Trapistów, co oznacza, że współpracuje ze wszystkimi 10 klasztorami trapistów. Odwiedza ich okresowo, aby upewnić się, że nadal spełniają kryteria klasztoru trapistów: mianowicie, że piwa zostały uwarzone w bezpośrednim sąsiedztwie opactwa, że produkcja jest prowadzona lub nadzorowana przez mnichów, a zyski są przeznaczone na potrzeby wspólnoty zakonnej czy rozwój projektów charytatywnych.
„Miałem telefon od [mnicha piwowarskiego w] Westvleteren” – mówi Keinemans. „Powiedział mi: „Mam kilku mnichów z Anglii i być może chcą założyć browar”. Keinemans rozmawiał z mnichami na Mount Saint Bernard i kilku z nich odwiedziło go, aby zobaczyć warzenie piwa Zundert. Później poprosili go o zarządzanie własną instalacją browarniczą.
„Oczywiście zbudować jeden browar trapistów to [zaszczyt]”, mówi. „Kiedy proszą cię o zbudowanie drugiego, jest to niewiarygodne. I to w kraju, w którym nie ma browaru trapistów. To bardzo wyjątkowe”. Mówi, że zarządzanie tą zmianą w opactwie Mount Saint Bernard wymagało znacznie więcej niż tylko budowy warzelni, ponieważ mnisi nie wiedzieli nic o piwie ani warzeniu piwa.
W swoich pierwszych próbnych partiach, warzonych na 30-litrowym zestawie Grainfather, ks. Michael warzył piwo wzorowane na belgijskim Tripelu. „Dużo z nimi rozmawiałem. Powiedziałem im: „Dlaczego chcesz uwarzyć Tripel w belgijskim stylu?”, mówi Keinemans. Zamiast tego poprowadził ich w kierunku piwa, które było rozpoznawalnie trapistyczne, a jednocześnie zakorzenione w brytyjskim browarnictwie i składnikach. „To musi być twoje piwo”, powiedział im.
Potem nastąpiły liczne partie testowe, z których wszystkie były smakowane i komentowane przez społeczność, aż Tynt Meadow pojawił się jako 7,4% mocnego ciemnego piwa warzonego z całkowicie brytyjskich składników, choć ma echa Trappist Dubbel. Teraz mnisi nadal są obecni na regularnych panelach degustacyjnych, udzielając informacji zwrotnych na temat każdej partii.
„Wszystko, co słyszysz, jest tajemnicą!” Ks. Mateusz przykłada palec wskazujący do ust, kiedy pytam o przepis. Ale mogę ci powiedzieć, że Tynt Meadow używa Maris Otter, brytyjskiego cukru i niektórych specjalnych słodów. Jest mieszanka różnych angielskich chmieli, drożdży pochodzących od brytyjskiego dostawcy drożdży i wody z własnego klasztoru. Piwo ma stosunkowo wysoką gęstość końcową, co nadaje mu przyjemną słodycz; jest fermentowany dość ciepło, co wytwarza trochę estrów. Po zabutelkowaniu jest ono przechowywane w ciepłym pomieszczeniu i przez kilka tygodni poddawane wtórnej fermentacji, podczas której w butelce rozwija się nasycenie dwutlenkiem węgla, a jego charakter kształtuje się pełniej, charakter, który z czasem będzie się zmieniał i dojrzewał.
Może to być browar klasztorny, ale poza tym nie ma w tym nic niezwykłego, żadnych tajemniczych składników ani specjalnych technik, które znają tylko mnisi trapiści. Chyba jedyna różnica polega na tym, że ks. Mateusz każdą wolną chwilę spędza w browarze czytając psalmy lub modląc się, a przed rozpoczęciem warzenia odmówi modlitwę. „Kiedy tu przyjeżdżam, każdego ranka przed rozpoczęciem produkcji odmawiam krótką modlitwę. Pomaga się skoncentrować, przypomina mi, że tu chodzi o coś więcej niż piwo”.
Ksiądz Mateusz jest jednym z nielicznych mnichów piwowarskich na świecie, który znalazł sposób na pogodzenie swojego modlitewnego życia z robieniem Tynt Meadow. „Naprawdę lubię tę pracę i mogę zaświadczyć, że możesz ją wykonywać w ramach swojej monastycznej podróży” — mówi. „Dużo się nauczyłem, pracując tutaj. Radzenie sobie ze stresem, nagle fermentacja ustaje, coś jest nie tak z butelkowaniem.”
Wszystko to na podstawie:
https://www.goodbeerhunting.com/blog/2022/10/18/the-more-you-master-something-the-more-free-you-feel-mount-saint-bernard-abbey-leicestershire-england
gdzie możemy doczytać, że czyta poezję Szymborskiej, piecze chleb, robi lemoniadę. Ale urzekła mnie to podejście, warzenie - jednego piwa, którego każda warka musi być taka sama. Kwintesencja zakonnego rzemiosła, a nie "kraftowej" pogoni za wymogami rynku i własnych ambicji.
Do rzeczy, 7,4% alk.
Aromat – słodowy, suszone owoce (figi, śliwki, rodzynki), odrobina lukrecji, śliwkowe powidła, ciastka maślane
Piana – wysoka, zwarta, trwała
Barwa – bardzo mocna i ciemna herbaciana esencja z dodatkiem śliwkowych odcieni, mętna, nieprzejrzysta
Wysycenie – łagodne, musujące
Smak – suszone śliwki, rodzynki, powidła śliwkowe, po czasie uwypukla się łagodna orzechowa goryczka, delikatnie podpieczony tost, kruche ciastka. Złożony, długi finisz, delikatnie rozgrzewający, dodatkowo z delikatną korzenną nutą.
Treściwość – solidne, ale nie przesadnie ciężkie piwo
Ciemny ejl, oczywiście zastanawiałem się czy może coś mieć wspólnego z belgijskimi trapistami. Ma, ale zachowuje swój brytyjski charakter.
Oryginalne, pierwsze łyki to „solidna prostota”, ale potem stawało się coraz bardziej złożone, choć całość od początku do końca zachowała gładkość i bardzo dobrą pijalność. Bardzo przyjemne, smaczne piwo.
Gustowne, stonowane opakowanie:
https://www.snowdonuts.com/work/msb-tynt-meadow-trappist/
Wielka frajda pić piwo, które ma pomysł, duszę a nie jest tylko zwykłym produktem. A na dodatek jest udane! Polecam
Opactwo założone w 1835 i prawdopodobnie mnisi warzyli tam piwo w XIX w. Jednak współczesny browar pierwszą warkę wypuścił w 2018 r. (wcześniej mnisi prowadzili mleczarnię). Do lata 2019 r. wyprodukowano ok. 30 tys. butelek. Produkcja się rozwija, osiągnęła 300 tys. butelek rocznie, a piwo trafiło nawet do Polski.
Warzą tylko jeden gatunek piwa, który ze względu na ciemny kolor i trapistyczne konotacje sięgające Belgii kojarzy się z dubblem.
Ale największym hitem jest to, że to piwo będące jedynym brytyjskim "trapistą" warzy Polak. Ojciec Mateusz (ale nie serialowy, tylko prawdziwy), który w opactwie pełnie rolę piwowara, pszczelarza oraz introligatora.
O. Mateusz nie przybył do opactwa na Górze Świętego Bernarda z nadzieją, że zostanie piwowarem. Nigdy wcześniej nie robił piwa, a był pszczelarzem w Polsce; poza tym w klasztorze jeszcze nie było browaru, chociaż został oddany do użytku. Odnalazł swoje nowe powołanie, gdy osiedlił się we wspólnocie, wykonując wszelkie prace, jakie były od niego wymagane, w ten sposób nauczył się oprawiać książki. Ks. Mateusz przebywał w klasztorze od roku, kiedy zapytano go, czy nie chciałby przejąć warzenia piwa od ks. opactwo na Górze Świętego Bernarda).
O. Mateusz nie przybył do opactwa na Górze Świętego Bernarda z nadzieją, że zostanie piwowarem. Nigdy wcześniej nie robił piwa, a był pszczelarzem w Polsce; poza tym w klasztorze jeszcze nie było browaru, chociaż został oddany do użytku. Odnalazł swoje nowe powołanie, gdy osiedlił się we wspólnocie, wykonując wszelkie prace, jakie były od niego wymagane, w ten sposób nauczył się oprawiać książki. Ks. Mateusz przebywał w klasztorze od roku, kiedy zapytano go, czy nie chciałby przejąć warzenia piwa od ks. opactwo na Górze Świętego Bernarda).
„To było tak atrakcyjne, że nie musiałem zbyt wiele myśleć. Chciałem tylko pomóc Opatowi – mówi ks. Mateusz. Pracował z księdzem Michaelem, w czasie wolnym czytał książki, robił jak najwięcej notatek i podróżował do opactwa Maria Toevlucht w Holandii (które warzy piwa Zundert Trappist pod nadzorem doradcy technicznego browarnictwa Constanta Keinemansa, który był również odpowiedzialny za na założenie browaru Mount Saint Bernard).
„Najpierw uczyłem się na ślepo. Nie rozumiem, co robię, ale robię – mówi ks. Mateusz. „Musiałem nauczyć się robić piwo, nie rozumiejąc procesu”. Ale im dłużej warzył Tynt Meadow i postępował zgodnie z procesami, których się nauczył, tym bardziej zdobywał wiedzę o tym, co robił i dlaczego.
„Życie zakonne jest bardzo rytmiczne, lubi powtarzalność. Kiedy masz tylko jedno piwo, wszystko musi być takie samo” – mówi. „To bardzo monastyczne. Po prostu rób to wszystko tak samo, cały czas. Na początku wszystko [w browarze] było przerażające, każdy kolejny ruch był całkowicie skupiony na warzeniu, ale jak się to powtarza w kółko, to można to opanować. Im bardziej coś opanujesz, tym bardziej poczujesz się wolny”.
Społeczność nie spieszyła się z browarem. Ważne było, aby piwo i marka odpowiednio je reprezentowały, aby browar pasował do ich życia zakonnego. A prace zasadniczo zmieniły klasztor. To, co kiedyś było refektarzem, jest teraz sklepem z butelkami. Kuchnia jest teraz pomieszczeniem do butelkowania; pralnia stała się warzelnią; magazyn kuchenny jest teraz ciepłym pomieszczeniem do wtórnej fermentacji. Oprócz budowy nowego źródła dochodów, browar zmienił codzienne życie mnichów. Nawet coś tak prostego, jak zjedzenie obiadu w innym pokoju, ma znaczenie dla kogoś, kto jada w tym samym miejscu codziennie, od dziesięcioleci.
Zlecenie dużej części planowania firmie Constant Keinemans przyniosło pewną ulgę i poczucie pewności. Oprócz pracy w Zundert jest także członkiem komisji technicznej Międzynarodowego Stowarzyszenia Trapistów, co oznacza, że współpracuje ze wszystkimi 10 klasztorami trapistów. Odwiedza ich okresowo, aby upewnić się, że nadal spełniają kryteria klasztoru trapistów: mianowicie, że piwa zostały uwarzone w bezpośrednim sąsiedztwie opactwa, że produkcja jest prowadzona lub nadzorowana przez mnichów, a zyski są przeznaczone na potrzeby wspólnoty zakonnej czy rozwój projektów charytatywnych.
„Miałem telefon od [mnicha piwowarskiego w] Westvleteren” – mówi Keinemans. „Powiedział mi: „Mam kilku mnichów z Anglii i być może chcą założyć browar”. Keinemans rozmawiał z mnichami na Mount Saint Bernard i kilku z nich odwiedziło go, aby zobaczyć warzenie piwa Zundert. Później poprosili go o zarządzanie własną instalacją browarniczą.
„Oczywiście zbudować jeden browar trapistów to [zaszczyt]”, mówi. „Kiedy proszą cię o zbudowanie drugiego, jest to niewiarygodne. I to w kraju, w którym nie ma browaru trapistów. To bardzo wyjątkowe”. Mówi, że zarządzanie tą zmianą w opactwie Mount Saint Bernard wymagało znacznie więcej niż tylko budowy warzelni, ponieważ mnisi nie wiedzieli nic o piwie ani warzeniu piwa.
W swoich pierwszych próbnych partiach, warzonych na 30-litrowym zestawie Grainfather, ks. Michael warzył piwo wzorowane na belgijskim Tripelu. „Dużo z nimi rozmawiałem. Powiedziałem im: „Dlaczego chcesz uwarzyć Tripel w belgijskim stylu?”, mówi Keinemans. Zamiast tego poprowadził ich w kierunku piwa, które było rozpoznawalnie trapistyczne, a jednocześnie zakorzenione w brytyjskim browarnictwie i składnikach. „To musi być twoje piwo”, powiedział im.
Potem nastąpiły liczne partie testowe, z których wszystkie były smakowane i komentowane przez społeczność, aż Tynt Meadow pojawił się jako 7,4% mocnego ciemnego piwa warzonego z całkowicie brytyjskich składników, choć ma echa Trappist Dubbel. Teraz mnisi nadal są obecni na regularnych panelach degustacyjnych, udzielając informacji zwrotnych na temat każdej partii.
„Wszystko, co słyszysz, jest tajemnicą!” Ks. Mateusz przykłada palec wskazujący do ust, kiedy pytam o przepis. Ale mogę ci powiedzieć, że Tynt Meadow używa Maris Otter, brytyjskiego cukru i niektórych specjalnych słodów. Jest mieszanka różnych angielskich chmieli, drożdży pochodzących od brytyjskiego dostawcy drożdży i wody z własnego klasztoru. Piwo ma stosunkowo wysoką gęstość końcową, co nadaje mu przyjemną słodycz; jest fermentowany dość ciepło, co wytwarza trochę estrów. Po zabutelkowaniu jest ono przechowywane w ciepłym pomieszczeniu i przez kilka tygodni poddawane wtórnej fermentacji, podczas której w butelce rozwija się nasycenie dwutlenkiem węgla, a jego charakter kształtuje się pełniej, charakter, który z czasem będzie się zmieniał i dojrzewał.
Może to być browar klasztorny, ale poza tym nie ma w tym nic niezwykłego, żadnych tajemniczych składników ani specjalnych technik, które znają tylko mnisi trapiści. Chyba jedyna różnica polega na tym, że ks. Mateusz każdą wolną chwilę spędza w browarze czytając psalmy lub modląc się, a przed rozpoczęciem warzenia odmówi modlitwę. „Kiedy tu przyjeżdżam, każdego ranka przed rozpoczęciem produkcji odmawiam krótką modlitwę. Pomaga się skoncentrować, przypomina mi, że tu chodzi o coś więcej niż piwo”.
Ksiądz Mateusz jest jednym z nielicznych mnichów piwowarskich na świecie, który znalazł sposób na pogodzenie swojego modlitewnego życia z robieniem Tynt Meadow. „Naprawdę lubię tę pracę i mogę zaświadczyć, że możesz ją wykonywać w ramach swojej monastycznej podróży” — mówi. „Dużo się nauczyłem, pracując tutaj. Radzenie sobie ze stresem, nagle fermentacja ustaje, coś jest nie tak z butelkowaniem.”
Wszystko to na podstawie:
https://www.goodbeerhunting.com/blog/2022/10/18/the-more-you-master-something-the-more-free-you-feel-mount-saint-bernard-abbey-leicestershire-england
gdzie możemy doczytać, że czyta poezję Szymborskiej, piecze chleb, robi lemoniadę. Ale urzekła mnie to podejście, warzenie - jednego piwa, którego każda warka musi być taka sama. Kwintesencja zakonnego rzemiosła, a nie "kraftowej" pogoni za wymogami rynku i własnych ambicji.
Do rzeczy, 7,4% alk.
Aromat – słodowy, suszone owoce (figi, śliwki, rodzynki), odrobina lukrecji, śliwkowe powidła, ciastka maślane
Piana – wysoka, zwarta, trwała
Barwa – bardzo mocna i ciemna herbaciana esencja z dodatkiem śliwkowych odcieni, mętna, nieprzejrzysta
Wysycenie – łagodne, musujące
Smak – suszone śliwki, rodzynki, powidła śliwkowe, po czasie uwypukla się łagodna orzechowa goryczka, delikatnie podpieczony tost, kruche ciastka. Złożony, długi finisz, delikatnie rozgrzewający, dodatkowo z delikatną korzenną nutą.
Treściwość – solidne, ale nie przesadnie ciężkie piwo
Ciemny ejl, oczywiście zastanawiałem się czy może coś mieć wspólnego z belgijskimi trapistami. Ma, ale zachowuje swój brytyjski charakter.
Oryginalne, pierwsze łyki to „solidna prostota”, ale potem stawało się coraz bardziej złożone, choć całość od początku do końca zachowała gładkość i bardzo dobrą pijalność. Bardzo przyjemne, smaczne piwo.
Gustowne, stonowane opakowanie:
https://www.snowdonuts.com/work/msb-tynt-meadow-trappist/
Wielka frajda pić piwo, które ma pomysł, duszę a nie jest tylko zwykłym produktem. A na dodatek jest udane! Polecam
Comment