Ciąg dalszy zabawy w serial pod tytułem "Duży udaje małego". Należący do Green Kinga szkocki Belhaven od kilku lat mniej (częściej), lub bardziej (rzadziej) udanie wchodzi na terytoria zarezerwowane do tej pory dla rzemieślników czy kraftowców. Na jego usprawiedliwienie można tylko napisać, że to już powszechna praktyka, więc trudno stać w miejscu. Tym razem nie jest jakoś szczególnie rewolucyjnie, bo lager, ale za to chmielony na zimno. I po amerykańsku ma się rozumieć. A te chmiele to Centennial, Cascade i Columbus. Międzygalaktyczny ma 5% alkoholu.
Barwa złocista. Całkowicie przejrzysta.
Króciutka, słaba piana. Po minucie obrączka wokół szkła i naplute na środku.
W zapachu, typowo lagerowym, dają się wychwycić odchmielowe aromatyczne owocowe i lekko cytrusowe estry. Mamy też słodowość, jakąś taką ciasteczkową.
Smak jest, odnosząc się do bazowego dla stylu, mocno przesunięty w kierunku cytrusów i takiej charakterystycznej goryczki skórki cytrynowej. Piwo jest dodatkowo cierpkie i kwaskowe niczym zielona herbata. Słodowość pojawia się w postaci śladowej dopiero w posmakach, jako nieznaczne chlebowe nastroje.
Nagazowanie prawidłowe, wyczuwalne, lecz nie gryzące.
Butelka z etykietą w stylu innych z browaru. Mająca odbiorcy kojarzyć się z piwnym offem, a nie z koncernem. Tym razem na żółto, czyli dokładnie tak, jakbym zapytany musiał jednym kolorem określić "barwę" smaku
Specyficzne piwo. Na pewno czuć, że było chmielenie na zimno. Nie wiem natomiast czy efekt końcowy zasługuje na szczególne pochwały. Jest zbyt cytrynowo, do tej pory odbija mi się taką "cytrynką w płynie" z plastikowej butelki. Na minus dodatkowo skandaliczny brak piany. 6 w skali 1-10.
Barwa złocista. Całkowicie przejrzysta.
Króciutka, słaba piana. Po minucie obrączka wokół szkła i naplute na środku.
W zapachu, typowo lagerowym, dają się wychwycić odchmielowe aromatyczne owocowe i lekko cytrusowe estry. Mamy też słodowość, jakąś taką ciasteczkową.
Smak jest, odnosząc się do bazowego dla stylu, mocno przesunięty w kierunku cytrusów i takiej charakterystycznej goryczki skórki cytrynowej. Piwo jest dodatkowo cierpkie i kwaskowe niczym zielona herbata. Słodowość pojawia się w postaci śladowej dopiero w posmakach, jako nieznaczne chlebowe nastroje.
Nagazowanie prawidłowe, wyczuwalne, lecz nie gryzące.
Butelka z etykietą w stylu innych z browaru. Mająca odbiorcy kojarzyć się z piwnym offem, a nie z koncernem. Tym razem na żółto, czyli dokładnie tak, jakbym zapytany musiał jednym kolorem określić "barwę" smaku
Specyficzne piwo. Na pewno czuć, że było chmielenie na zimno. Nie wiem natomiast czy efekt końcowy zasługuje na szczególne pochwały. Jest zbyt cytrynowo, do tej pory odbija mi się taką "cytrynką w płynie" z plastikowej butelki. Na minus dodatkowo skandaliczny brak piany. 6 w skali 1-10.