W tak zwanej kraftowej serii browaru Belhaven pojawił się kilka miesięcy temu kolejny wypust. Super Twisted IPA to mocniejsza mutacja Twisted Thistle IPA, mająca 7% alkoholu. Cztery amerykańskie chmiele: Centennial, Chinook, Cascade i Columbus mają nadać mocny cytrusowy i żywiczny charakter, jak napisano na etykiecie. No to sprawdźmy.
Barwa wysyconego złota. W pełni przejrzysta.
Dość wysoka po nalaniu biała piana, o zróżnicowanych bąbelkach. Po trzech minutach dziurawo krzaczy się na szklance i zostaje w postaci niewielkiego naśnieżenia i obrączki.
Aromat z wyczuwalnym udziałem cytrusowych estrów, żywicy w zasadzie za to nie czuć. Słodowa baza, nieco orzechowa, a nieco syropowo-słodka na drugim planie. Dają się odnaleźć również chmielowe nuty, a po lekkim ogrzaniu i cień alkoholu.
W smaku obok mocnej, słodowej słodyczy uderza duża goryczka, chociaż mocno piołunowa. Piwo niestety pozbawione jest bogactwa oczekiwanych estrów. Pojawia się za to karmel, chmiel i odrobina aptecznych niuansów, a za chwile pokaźna cierpkość. Na szczęście gorzkie, gryzące posmaki dość szybko ulatują, zostawiając słodowo-alkoholową, grzejącą smugę w ustach.
Nagazowanie średnie, w kierunku niższego, szybko spadające w osi czasu.
Butelka graficznie odpowiada innym z serii. Tutaj jakaś makówa z krzywą gębą w zielono-buraczkowym otoczeniu kolorystycznym. Kapsel firmowy.
Słabizna. Męcząco gorzka, pozbawiona estrowych barw, zwłaszcza w profilu smakowym. Co prawda alkohol nie jest wyczuwalny wprost, ale gdzieś tam w dalekim tle jest taka podskórna bimbrowatość. Raczej nie polecam, no chyba, ze ktoś chce (po spożyciu kilku sztuk) przykozaczyć przed kumplem z podwórka nawałkę IPĄ 6 w skali 1-10.
Barwa wysyconego złota. W pełni przejrzysta.
Dość wysoka po nalaniu biała piana, o zróżnicowanych bąbelkach. Po trzech minutach dziurawo krzaczy się na szklance i zostaje w postaci niewielkiego naśnieżenia i obrączki.
Aromat z wyczuwalnym udziałem cytrusowych estrów, żywicy w zasadzie za to nie czuć. Słodowa baza, nieco orzechowa, a nieco syropowo-słodka na drugim planie. Dają się odnaleźć również chmielowe nuty, a po lekkim ogrzaniu i cień alkoholu.
W smaku obok mocnej, słodowej słodyczy uderza duża goryczka, chociaż mocno piołunowa. Piwo niestety pozbawione jest bogactwa oczekiwanych estrów. Pojawia się za to karmel, chmiel i odrobina aptecznych niuansów, a za chwile pokaźna cierpkość. Na szczęście gorzkie, gryzące posmaki dość szybko ulatują, zostawiając słodowo-alkoholową, grzejącą smugę w ustach.
Nagazowanie średnie, w kierunku niższego, szybko spadające w osi czasu.
Butelka graficznie odpowiada innym z serii. Tutaj jakaś makówa z krzywą gębą w zielono-buraczkowym otoczeniu kolorystycznym. Kapsel firmowy.
Słabizna. Męcząco gorzka, pozbawiona estrowych barw, zwłaszcza w profilu smakowym. Co prawda alkohol nie jest wyczuwalny wprost, ale gdzieś tam w dalekim tle jest taka podskórna bimbrowatość. Raczej nie polecam, no chyba, ze ktoś chce (po spożyciu kilku sztuk) przykozaczyć przed kumplem z podwórka nawałkę IPĄ 6 w skali 1-10.