2Bratanki to krakowski skład win, który niejako "przy okazji" kontraktuje również kraftowe piwa w węgierskich minibrowarach. Żeby było jeszcze ciekawiej całość jest nadzorowana przez mającą siedzibę w Warszawie i należącą do Węgrów spółkę Polish-Hungarian Export-Import. Beermageddon, czyli piwo mające w założeniu nawiązywać do klasztornych belgijskich piw trapistów, zostało wyprodukowane w minibrowarze Győrzámolyi Serfőzde - Cervisia Kft. z miejscowości Győrzámoly niedaleko miasta Győr. To tuż przy słowackiej granicy. Browar został założony w roku 2009.
Beermageddon jak na tripla ma aż 11% alkoholu i został uwarzony przy udziale chmieli Magnum i Citra.
Barwa czarno-brązowa. Pod światło widać drobniutki osad na dnie.
Piana beżowa, aczkolwiek wyjątkowo króciutka. Po chwili zostaje jedynie obrączka wokół szkła.
Aromat dość ciężki, jednostronny, owocowo-miodowy. Moc słodyczy - syrop, nalewka gruszkowa, figi.
W smaku wrażenia bardzo podobne. Piwo jest mocne, bardzo słodkie, nieco zawiesiste. Owocowa (wiśnia, gruszka, figi, rodzynki) baza, z miodowo-syropowym dodatkiem jest jedynie delikatnie kontrowana nieznaczną kwaśnością i symboliczną goryczką (gdzie te chmiele?!). Trzeba jednak przyznać, że alkohol jest dobrze ukryty, piwo nie wali gorzelnią, co przy takim profilu mogłoby się skończyć tendencją, że tak powiem, do zwrotu.
Nagazowanie umiarkowanie niskie, choć na poziomie wyższym od spodziewanego.
Butelka 330ml z nieciekawą etykietą, na której mnich (- dres? - mnich, bo paciorki od różańca widać na rękach - aaa... no tak) w postawie sprzed walki na gali MMA. To co widać na kapslu jest przyklejone a nie namalowane.
Piwo jednorazowe, mocne, choć mocy nie okazuje wprost. Za to bukiet i smak ma szansę "podejść" zarówno niewybrednym i bezrefleksyjnym pijcom belgów, jak i panom spod sklepu w Wilkowyjach. Rzec by można, że Beermageddon ma spory potencjał zasięgowy
Jak dla mnie nie zasługuje jednak na więcej niż 6,5 w skali 1-10.
Beermageddon jak na tripla ma aż 11% alkoholu i został uwarzony przy udziale chmieli Magnum i Citra.
Barwa czarno-brązowa. Pod światło widać drobniutki osad na dnie.
Piana beżowa, aczkolwiek wyjątkowo króciutka. Po chwili zostaje jedynie obrączka wokół szkła.
Aromat dość ciężki, jednostronny, owocowo-miodowy. Moc słodyczy - syrop, nalewka gruszkowa, figi.
W smaku wrażenia bardzo podobne. Piwo jest mocne, bardzo słodkie, nieco zawiesiste. Owocowa (wiśnia, gruszka, figi, rodzynki) baza, z miodowo-syropowym dodatkiem jest jedynie delikatnie kontrowana nieznaczną kwaśnością i symboliczną goryczką (gdzie te chmiele?!). Trzeba jednak przyznać, że alkohol jest dobrze ukryty, piwo nie wali gorzelnią, co przy takim profilu mogłoby się skończyć tendencją, że tak powiem, do zwrotu.
Nagazowanie umiarkowanie niskie, choć na poziomie wyższym od spodziewanego.
Butelka 330ml z nieciekawą etykietą, na której mnich (- dres? - mnich, bo paciorki od różańca widać na rękach - aaa... no tak) w postawie sprzed walki na gali MMA. To co widać na kapslu jest przyklejone a nie namalowane.
Piwo jednorazowe, mocne, choć mocy nie okazuje wprost. Za to bukiet i smak ma szansę "podejść" zarówno niewybrednym i bezrefleksyjnym pijcom belgów, jak i panom spod sklepu w Wilkowyjach. Rzec by można, że Beermageddon ma spory potencjał zasięgowy
Jak dla mnie nie zasługuje jednak na więcej niż 6,5 w skali 1-10.