Włochy są jednym z liderów rzemieślniczego piwowarstwa, nie dziwi więc wysyp wszelkiej maści mikrobrowarów. Deb's di Maccarone Maria z Caramanico Terme w Abruzji swoje początki miał wiosną 2014 roku. Produkuje piwa górnej fermentacji, niefiltrowane, i niepasteryzowane, a do swoich wyrobów stosuje w większości lokalne surowce. Aktualnie w ofercie jest pięć tytułów, które postaram się sukcesywnie zdegustować i skreślić o nich kilka słów.
White Ginger to, jak nazwa wskazuje, belgijski witbier z przyprawami, wśród których mamy kolendrę i imbir. Piwo ma 4,8% alkoholu.
Barwa brązowo-pomarańczowa. Dość mętna.
Biała piana o sporych bąblach. Szybko i głośno umyka w niebyt, zostawiając obrączkę wokół szkła i dziurawe naśnieżenie na powierzchni.
Rześki aromat, przypominający nieco oranżadę. Sporo przypraw, trochę słodowych i biszkoptowych nut. Nosem wyczuwa się dodatkowo bardzo duże nagazowanie.
W smaku imbir kradnie show. Piwo jest przede wszystkim właśnie takie przyprawowe, przy czym poza imbirem daje się rozpoznać również wyraźny anyż. Sporo mydlastych odcieni, dość słodyczy, a także pszeniczne zbożowe nastroje i cień drożdży zamykają profil smakowy.
Nagazowanie, jak już pisałem, jest wysokie, aczkolwiek w osi czasu wyraźnie spada, czyniąc pod koniec konsumpcji piwo lekko anemicznym.
Butelka 330ml z bardzo ładną, elegancką etykietą, którą zdobi wizerunek stylizowanej sowy. Szkoda, że kapsel golas.
Jak lubię witbiery, tak ten mi specjalnie nie zasmakował. Przyprawy zdominowały charakter, czyniąc to piwo nieco nieznośnym w odbiorze. Dodatkowym minusem jest kwestia piany i nasycenia gazem. Na początku szaleństwo a potem klapa. W sumie zatem jakieś 6 w skali 1-10.
White Ginger to, jak nazwa wskazuje, belgijski witbier z przyprawami, wśród których mamy kolendrę i imbir. Piwo ma 4,8% alkoholu.
Barwa brązowo-pomarańczowa. Dość mętna.
Biała piana o sporych bąblach. Szybko i głośno umyka w niebyt, zostawiając obrączkę wokół szkła i dziurawe naśnieżenie na powierzchni.
Rześki aromat, przypominający nieco oranżadę. Sporo przypraw, trochę słodowych i biszkoptowych nut. Nosem wyczuwa się dodatkowo bardzo duże nagazowanie.
W smaku imbir kradnie show. Piwo jest przede wszystkim właśnie takie przyprawowe, przy czym poza imbirem daje się rozpoznać również wyraźny anyż. Sporo mydlastych odcieni, dość słodyczy, a także pszeniczne zbożowe nastroje i cień drożdży zamykają profil smakowy.
Nagazowanie, jak już pisałem, jest wysokie, aczkolwiek w osi czasu wyraźnie spada, czyniąc pod koniec konsumpcji piwo lekko anemicznym.
Butelka 330ml z bardzo ładną, elegancką etykietą, którą zdobi wizerunek stylizowanej sowy. Szkoda, że kapsel golas.
Jak lubię witbiery, tak ten mi specjalnie nie zasmakował. Przyprawy zdominowały charakter, czyniąc to piwo nieco nieznośnym w odbiorze. Dodatkowym minusem jest kwestia piany i nasycenia gazem. Na początku szaleństwo a potem klapa. W sumie zatem jakieś 6 w skali 1-10.