Po jakże udanej bytności w Żywcu trafiło w moje ręce wiele piw domowych. Na pierwszy ogień i w gardło poszła kultowa już prawie "Śmierdząca woda". Parametry podam za warzelanym
, gdyż etykieta opiewała na coś całkiem innego, 9 Blg alk ok 2-3 %.
Z uwagi na nazwę i bezpieczeństwo domowników na wszelki wypadek piwo otworzyłem na dworze. Telewizyjne reklamy śmierdzieli robią swoje
.
I tu pierwsze pozytywne zaskoczenie - nie śmierdzi. Kolor taki ciemny brąz wpadający w wiśnie. Piana dość obfita (nieczęsto taką osiągam w swoich piwach
) jednak za długo to się nie utrzymała. Smak dziwny trochę. Przypominający mi napój z podpiwku którym raczyła mnie lata świetlne temu moja babcia. Przypuszczam , że to z powodu lekkości. Smak ten dosyć wyrazisty nie zostający jednak zbyt długo w ustach.
Podsumowując piwo udane i oryginalne, przy tej barwie spodziewałbym się całkiem innych doznań smakowych (nie koniecznie lepszych
)
Jedyne do czego mógłbym się przyczepić to obca etykieta

Z uwagi na nazwę i bezpieczeństwo domowników na wszelki wypadek piwo otworzyłem na dworze. Telewizyjne reklamy śmierdzieli robią swoje

I tu pierwsze pozytywne zaskoczenie - nie śmierdzi. Kolor taki ciemny brąz wpadający w wiśnie. Piana dość obfita (nieczęsto taką osiągam w swoich piwach

Podsumowując piwo udane i oryginalne, przy tej barwie spodziewałbym się całkiem innych doznań smakowych (nie koniecznie lepszych

Jedyne do czego mógłbym się przyczepić to obca etykieta

Comment