Do zastanowienia się nad sprawą skłonił mnie Sęp z Widawy. Ale nie jest to odosobniony przypadek jak chwilę nad tym pomyśleć.
Irytuje mnie fakt, że na rynek wypycha się (na siłę?) piwo, które jest ledwie w połowie drogi produkcyjnej i żąda za taki produkt ceny jak za pełnowartościowy import z górnej półki. Wkurzam się na myśl że kolejny tego przykład - Black Hope uwarzony ledwie w grudniu za kilka dni będzie w sprzedaży. I co z tego że piwa te mogą smakować, skoro są jeszcze wg mnie niepełnowartościowymi produktami? Piłem wiele razy uwarzone przez siebie piwo zielone, często było już smaczne, ale przecież nie było jeszcze gotowe i nie przyszło by mi do głowy żeby nim częstować gości. Przykładowe piwa mają 16% ekstraktu a nie zdołały nawet liznąć leżaka. Wydawało mi się że na takie traktowanie piwa pozwalają sobie raczej wielcy producenci tego rynku, sterowani ekonomią a nie prawidłami rzemiosła piwowarskiego. A przecież za te piwa nie płaci się małych pieniędzy. Zbliżoną przypadłością są obarczone także piwa z browarów restauracyjnych, które poza niedoleżakowaniem także często nie grzeszą smakiem jako takim. Idę do niemal dowolnego browaru restauracyjnego - bęc - piwo jasne, prosto z fermentacji do kufla - za dychę. Tyle browarów restauracyjnych otwarto, a jak się zastanowić, to prawie żaden nie ma smacznego piwa, w moim odczuciu najczęściej przez brak stosownego czasu leżakowania właśnie.
Nie chcę w takiej rewolucji uczestniczyć
Irytuje mnie fakt, że na rynek wypycha się (na siłę?) piwo, które jest ledwie w połowie drogi produkcyjnej i żąda za taki produkt ceny jak za pełnowartościowy import z górnej półki. Wkurzam się na myśl że kolejny tego przykład - Black Hope uwarzony ledwie w grudniu za kilka dni będzie w sprzedaży. I co z tego że piwa te mogą smakować, skoro są jeszcze wg mnie niepełnowartościowymi produktami? Piłem wiele razy uwarzone przez siebie piwo zielone, często było już smaczne, ale przecież nie było jeszcze gotowe i nie przyszło by mi do głowy żeby nim częstować gości. Przykładowe piwa mają 16% ekstraktu a nie zdołały nawet liznąć leżaka. Wydawało mi się że na takie traktowanie piwa pozwalają sobie raczej wielcy producenci tego rynku, sterowani ekonomią a nie prawidłami rzemiosła piwowarskiego. A przecież za te piwa nie płaci się małych pieniędzy. Zbliżoną przypadłością są obarczone także piwa z browarów restauracyjnych, które poza niedoleżakowaniem także często nie grzeszą smakiem jako takim. Idę do niemal dowolnego browaru restauracyjnego - bęc - piwo jasne, prosto z fermentacji do kufla - za dychę. Tyle browarów restauracyjnych otwarto, a jak się zastanowić, to prawie żaden nie ma smacznego piwa, w moim odczuciu najczęściej przez brak stosownego czasu leżakowania właśnie.
Nie chcę w takiej rewolucji uczestniczyć
Comment