Jak jest zimno zdecydowanie bardziej smakują mi piwa górnej fermentacji. Belgia - idealna - rozgrzewająca, owocowa.... ojej, chyba skoczę dziś do Piwosza
A ja jako kilkuletni szczawik w latach 60 widziałem jak zimą pijano piwo grzane. Pani w sklepie miała na piecyku czajnik z grzanym piwem. I kto potrzebował to dostawał kufel. Połowa z ówczesnych klientów sypała do grzanego piwa szczyptę soli kuchennej. Jaki był cel takiego "przyprawiania" piwa nie mam pojęcia. Nigdy w życiu nie piłem ani piwa grzanego ani solonego.
Po prostu przypomniałem sobie jak bywało w temperaturach minusowych i opisałem. A Krzysiu, który w sprawach piwa wie wszystko zaraz nam to wyjaśni.
ART, Twoja odpowiedź jest taka troszkę mało niekonsekwentna. To piwo było grzane. A chłopaki nie pili wówczas tak powoli, aby piwo zdążyło zamarznąć. W tym soleniu musiało chodzić o coś innego. Aha, oni tego piwa z solą nie mieszali. Czyli rozpuszczała się minimalna ilość. Coś tak jak z herbatą posłodzoną ale nie zamieszaną.
Teraz jeślio przejdziesz sie po jakimś rynku, gdzie są budki z piwem, zima kupisz takiego "grzańca" z piecyka, często zaprawianego tzw sokiem malinowym (syropem o zawartości aromatu identycznego z naturalnym).
A sól sypali żeby się tworzyła większa i sztywniejsza piana.
Solone piwo nie atakuje gardła. Podobno, ja nigdy tego nie próbowałem.
Jeden z moich kolegów tak robi (z tym, że soli zimne piwo) i wielu żulów w Mordowni. Przy najbliższym pobycie wypytam ich o to.
Originally posted by pieczarek ART, Twoja odpowiedź jest taka troszkę mało niekonsekwentna. To piwo było grzane. A chłopaki nie pili wówczas tak powoli, aby piwo zdążyło zamarznąć. W tym soleniu musiało chodzić o coś innego. Aha, oni tego piwa z solą nie mieszali. Czyli rozpuszczała się minimalna ilość. Coś tak jak z herbatą posłodzoną ale nie zamieszaną.
Comment