Jedno - nawet jak sprzedacie to piwo na zewnątrz za 3 zł (moim zdaniem bez sensu) to dla klienta na zewnątrz cena będzie w granicach 8-12. Browary restauracyjne sprzedają na zewnątrz drożej i idzie.
Jeśli będziecie mieli tego emeryta z Czech - to co będzie w ofercie? Jasne (10, 12), półciemne, ciemne i jasna 13 od święta? I jeśli już nawiązywać do Czech - to czy nie taniej będzie ściągnąć beczkę czegoś bardzo podobnego od naszych południowych sąsiadów niż kupić u Was. Czy Wasz produkt ma być rzeczywiście tak wyjątkowy, że standardowy odbiorca zobaczy różnicę? Bo ten doświadczony czeski piwowar nie pachnie mi "duchem craftu" i piwami, które można wysłać w całą Polskę tylko dlatego, że to wity-srity, czy inne ipy.
Sam rynek jest śmiesznie chłonny (trochę śmierdzi tulipanomanią). Jak już coś masz, to wystarczy popytać i się sprzeda - jeśli jest "crafty". Problem w tym, że ludzie za kilka lat ochłoną i będzie coraz mniej chętnych do kupienia "czegokolwiek" za 10zł/0,5l tylko dlatego, że nowe i "crafty".
Na początek może warto by policzyć ile w tym Waszym, istniejącym "czymś" sprzedajecie piwa. Warzelnię i fermentownię zaplanować z grubsza pod taką wielkość produkcji jaką macie sprzedaż na miejscu (tutaj trzeba brać pod uwagę okres największego zbytu, bo później będziecie sprzedawać /jak większość/ niedoleżakowanego pilsa). W fermentowni zostawić miejsce na dostawienie tanków (bo, a nuż się ruszy) i zostać kolejnym nudnym i nic nie znaczącym browarem w hotelu/restauracji.
Żadna to wszak ujma - to służy do robienia pieniędzy. A jak przeinwestujecie, to później będzie przykro. Zacznie się zgrzytanie zębami, oszczędzanie na surowcach, wypychanie na siłę do marketów za grosze, bo nie idzie tak jak miało iść, a ratę trzeba płacić. Temat rzeka.
Po raz kolejny nie widać tu żadnego pomysłu. Będzie "super-czeski-piwowar" i "super-czeskie-pivo" i to już ma wystarczyć. I wystarczy, ale ja bym sobie w ogóle w kalkulacjach odpuścił tą sprzedaż na zewnątrz. Ludzie to kupią, bo jest moda na małe browary. Ale jak w knajpie na sąsiednim nalewaku będzie Perła kosztująca osiem zamiast dziewięciu złotych za Wasze, to wezmą Perłę, bo to też "mały browar regionalny".
Kolejny błąd to brak butelki 0,5 do sprzedaży u siebie na miejscu. Bardzo duży błąd. Teraz o tym nie myślicie, a jak dwusetny klient będzie pytał to w końcu zacznie się lanie z kranu, do kupionych na szybko butelek. Szkoda już będzie kupić nalewarkę, bo budżet nie uwzględniał. Tylko - czas nalewania i straty przy nalewaniu z kranu szybko okażą się przerastać koszt nalewarki - ale jak ktoś już to policzy to będzie dwie nalewarki w plecy.
Jakby ktoś chciał coś więcej, albo błotem obrzucić to proszę na PW :P
Jeśli będziecie mieli tego emeryta z Czech - to co będzie w ofercie? Jasne (10, 12), półciemne, ciemne i jasna 13 od święta? I jeśli już nawiązywać do Czech - to czy nie taniej będzie ściągnąć beczkę czegoś bardzo podobnego od naszych południowych sąsiadów niż kupić u Was. Czy Wasz produkt ma być rzeczywiście tak wyjątkowy, że standardowy odbiorca zobaczy różnicę? Bo ten doświadczony czeski piwowar nie pachnie mi "duchem craftu" i piwami, które można wysłać w całą Polskę tylko dlatego, że to wity-srity, czy inne ipy.
Sam rynek jest śmiesznie chłonny (trochę śmierdzi tulipanomanią). Jak już coś masz, to wystarczy popytać i się sprzeda - jeśli jest "crafty". Problem w tym, że ludzie za kilka lat ochłoną i będzie coraz mniej chętnych do kupienia "czegokolwiek" za 10zł/0,5l tylko dlatego, że nowe i "crafty".
Na początek może warto by policzyć ile w tym Waszym, istniejącym "czymś" sprzedajecie piwa. Warzelnię i fermentownię zaplanować z grubsza pod taką wielkość produkcji jaką macie sprzedaż na miejscu (tutaj trzeba brać pod uwagę okres największego zbytu, bo później będziecie sprzedawać /jak większość/ niedoleżakowanego pilsa). W fermentowni zostawić miejsce na dostawienie tanków (bo, a nuż się ruszy) i zostać kolejnym nudnym i nic nie znaczącym browarem w hotelu/restauracji.
Żadna to wszak ujma - to służy do robienia pieniędzy. A jak przeinwestujecie, to później będzie przykro. Zacznie się zgrzytanie zębami, oszczędzanie na surowcach, wypychanie na siłę do marketów za grosze, bo nie idzie tak jak miało iść, a ratę trzeba płacić. Temat rzeka.
Po raz kolejny nie widać tu żadnego pomysłu. Będzie "super-czeski-piwowar" i "super-czeskie-pivo" i to już ma wystarczyć. I wystarczy, ale ja bym sobie w ogóle w kalkulacjach odpuścił tą sprzedaż na zewnątrz. Ludzie to kupią, bo jest moda na małe browary. Ale jak w knajpie na sąsiednim nalewaku będzie Perła kosztująca osiem zamiast dziewięciu złotych za Wasze, to wezmą Perłę, bo to też "mały browar regionalny".
Kolejny błąd to brak butelki 0,5 do sprzedaży u siebie na miejscu. Bardzo duży błąd. Teraz o tym nie myślicie, a jak dwusetny klient będzie pytał to w końcu zacznie się lanie z kranu, do kupionych na szybko butelek. Szkoda już będzie kupić nalewarkę, bo budżet nie uwzględniał. Tylko - czas nalewania i straty przy nalewaniu z kranu szybko okażą się przerastać koszt nalewarki - ale jak ktoś już to policzy to będzie dwie nalewarki w plecy.
Jakby ktoś chciał coś więcej, albo błotem obrzucić to proszę na PW :P
Comment