Od dłuższego zastanawiałem się czemu piana, jak dla mnie najważniejszy po smaku element piwa, jest trochę po macoszemu traktowany przez artomat, tzn mniej istotny i wartościowy od np. zapachu. Piana jest moim zdaniem bardziej istotna niż zapach, który czasem może być mylący, a najczęściej jest ledwie wyczuwalny. Piana na piwie jest jego kluczowym elementem, koroną na piwie stworzoną przez piwowara, kwintesencją i kropką nad „i”. Dobra, treściwa, mocna piana we współczesnych piwach krajowych to też ciekawy przyczynek do dyskusji bo częściej jej nie ma, niż jest.
Będąc małolatem do tej pory pamiętam rozmowy starszych na ten temat i jedno stwierdzenie „dobre piwo, można poznać po dobrej pianie, a dobrą pianę, można poznać po tym jak długo sterczały w niej zapałki”. Może nie wszyscy wiedzą ale kiedyś było dość popularne sprawdzanie jakości piwa, właśnie poprzez wtykanie zapałek na sztorc do piany. Jeśli taki „jeżyk” długo się utrzymywał, zapałki zanurzały się w minimalnym tempie, nie przewracały na boki – to piwo było wyśmienite. Było to też bardzo częstym potwierdzeniem tej teorii.
Obecnie zauważyłem, że niestety duża część piw ma jakiś pierdalans zamiast piany, albo jest ona jak piana w coca-coli, burza po nalaniu, aż się prawie wylewa z kufla, a potem szybko opada, lub utrzymuje się jakaś rachityczna, anemiczna, pajęcza siatka, mała, delikatna i słaba lub cienka obwódka wokół szkła. Co gorsza, oceny z artomatu dla takiej są dla mnie porażające, widziałem oceny np. 4 pkt, a powinna dostać nie więcej niż 2-2,5. No ale w gusta i kryteria innych nie ingeruję i tego już nie będę poruszać. Jest to jednak dowód na to, ze chyba nawet część piwoszy przestaje zwracać uwagę na piankę lub uważa ją za mało istotną.
Są browary dla których porządna piana nie jest problemem (choć i oczywiście w takich wyjątki się zdarzają) gdzie piana jest zwarta, mocna i zostaje w szkle już po wypiciu samego piwa, jest tak gęsta, że można ją jeść łyżeczką.
Są też i takie, dla których piana pozostaje być problemem. Problemem albo i nie, bo może po prostu piana sama w sobie ich nie interesuje, tylko smak piwa i nie zwracają piwowarzy uwagi na to co znajduje się na piwie. Tak też w sumie można. Może faktycznie, w browarze piana jest bezbłędna, a jej walory zanikają już podczas transportu w beczce/butelce. Może jest to kwestia wygazowania, przegazowania, nie wiem.
Dyskusję w temacie postanowiłem rozpocząć po zakupieniu kolejnego "rzemieślnika" za niemałą cenę, gdzie piana była zaledwie rachityczną firanką wokół szkła, z dziurą pośrodku, czyli całkowicie nie zakrywającą powierzchni piwa. Chyba nie tak powinno wyglądać piwo zaraz po nalaniu. No chyba, że barmani celowo leją po szkle aby nie robić piany... tego nie wiem ale raczej wątpię w to.
Napisał powyższe konsument, który uwielbia obcierać usta z piany po każdym łyku
Będąc małolatem do tej pory pamiętam rozmowy starszych na ten temat i jedno stwierdzenie „dobre piwo, można poznać po dobrej pianie, a dobrą pianę, można poznać po tym jak długo sterczały w niej zapałki”. Może nie wszyscy wiedzą ale kiedyś było dość popularne sprawdzanie jakości piwa, właśnie poprzez wtykanie zapałek na sztorc do piany. Jeśli taki „jeżyk” długo się utrzymywał, zapałki zanurzały się w minimalnym tempie, nie przewracały na boki – to piwo było wyśmienite. Było to też bardzo częstym potwierdzeniem tej teorii.
Obecnie zauważyłem, że niestety duża część piw ma jakiś pierdalans zamiast piany, albo jest ona jak piana w coca-coli, burza po nalaniu, aż się prawie wylewa z kufla, a potem szybko opada, lub utrzymuje się jakaś rachityczna, anemiczna, pajęcza siatka, mała, delikatna i słaba lub cienka obwódka wokół szkła. Co gorsza, oceny z artomatu dla takiej są dla mnie porażające, widziałem oceny np. 4 pkt, a powinna dostać nie więcej niż 2-2,5. No ale w gusta i kryteria innych nie ingeruję i tego już nie będę poruszać. Jest to jednak dowód na to, ze chyba nawet część piwoszy przestaje zwracać uwagę na piankę lub uważa ją za mało istotną.
Są browary dla których porządna piana nie jest problemem (choć i oczywiście w takich wyjątki się zdarzają) gdzie piana jest zwarta, mocna i zostaje w szkle już po wypiciu samego piwa, jest tak gęsta, że można ją jeść łyżeczką.
Są też i takie, dla których piana pozostaje być problemem. Problemem albo i nie, bo może po prostu piana sama w sobie ich nie interesuje, tylko smak piwa i nie zwracają piwowarzy uwagi na to co znajduje się na piwie. Tak też w sumie można. Może faktycznie, w browarze piana jest bezbłędna, a jej walory zanikają już podczas transportu w beczce/butelce. Może jest to kwestia wygazowania, przegazowania, nie wiem.
Dyskusję w temacie postanowiłem rozpocząć po zakupieniu kolejnego "rzemieślnika" za niemałą cenę, gdzie piana była zaledwie rachityczną firanką wokół szkła, z dziurą pośrodku, czyli całkowicie nie zakrywającą powierzchni piwa. Chyba nie tak powinno wyglądać piwo zaraz po nalaniu. No chyba, że barmani celowo leją po szkle aby nie robić piany... tego nie wiem ale raczej wątpię w to.
Napisał powyższe konsument, który uwielbia obcierać usta z piany po każdym łyku
Comment