Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika becik
Wyświetlenie odpowiedzi
Jakoś nie widzę Twojego oburzenia, że Heineken, Carlsberg, do niedawna Pilsner, teraz Kozel i wiele innych marek od lat sprzedawane są w Polsce nie wiążą się bezpośrednio z miejscami ich wytwarzania. Przez lata nikomu nie przeszkadzała działalność firm typu Jako Kokanin, a na bbizie trwały radosne śledztwa skąd te piwa są. Jakoś przez lata znosiliśmy podróbki piw a la irlandzkie, dortmundzkie, monachijskie itd.
Nie przeszkadzają Ci w/w nieprawidłowości?
Ale problem pojawia się, że ktoś używa nazwy "browar kontraktowy".
Możesz sobie pisać:
że na zachodzie kontraktowcy są określani browarami to ich sprawa. My nie musimy
Teraz już Polacy warzą piwo poza Polską i co tam są browarami a tu nie muszą? Zatem kto nie musi? Ty? Takie inicjatywy nie są oparte na narodowości, jest globalizacja. Jeśli ktoś chce uwarzyć piwo,to jak nazwać jego działalność. Świat biegnie naprzód, często słowami trudno go dogonić. Czasami wychodzi to niezbyt precyzyjnie, czego przykładem jest "browar kontraktowy". Przypominam, że w używamy bardziej pokracznych sformułowań typu "telefon komórkowy" albo kuriozalny "samochód" (bo to coś ani nie ma nóg żeby chodzić, a tym bardziej nie samo, bo na paliwo).
Skoro jednak ten browar kontraktowy tak kole, to może masz jakąś propozycję? Może zgłoś ją do Rady Języka Polskiego?
Skoro już są takie instytucje, mimo niechęci, wykazałbym więcej inwencji. Może na wzór samochodów utwórzmy np. chodowarzelnia, piwoprojektownia, waroprojekt?
Piszesz, że od lat trąbisz i tylko odtrąbiłeś "cygani". Słabo... Myślisz, że tzw. "MY" będziemy to używać? Obawiam się, że nas nie będzie, a ten termin pozostanie jak się nie uwiniesz... A może "cygowar", krótkie nazwy mają szansę się przyjąć
Comment