A ja zarost noszę od przedwojny i ogolić się nie dam !!!
A teraz do ad remu: Kolega Kazimierz się nie unosi. Na początku tematu rozmawialiśmy o nostalgii za dawnymi piwami, a po ty przeszliśmy do "dawnych knajpianych klimatów". Okazuje się bowiem, że miały one niejednokrotnie wpływ na wrażenia z konsumpcji, nawet jeśli piło się Tyskie czy Żywca. Ja też z nostalgią wspominam np. bar Perełka na cieszyńskiej Przykopie, gdzie w towarzystwie lokalesów piłem lane Brackie czy bar Lubań w Grywałdzie (lany Żywiec), gdzie autochtoni na nasz widok ustąpili miejsca, ponieważ "to Państwo są tu gośćmi". O klimacie tych miejsc nie decydowało mnogość piwa w kranach, "amerykanckie" chmiele czy bock wędzony dymem z chrobotka reniferowego.
Inną kwestią jest przystępność cenowa. W centrach miast ceny za metr kwadratowy powierzchni użytkowej potrafią osiągnąć wysokość niebanalną, a utrzymać się trzeba. Stąd 12, 15 czy 20 zł za pół litra piwa. Z chętnymi bywa różnie. A "bary dla mas", funkcjonujące niejednokrotnie w budkach z papendekla czy prywatnych domach czynsz miewały niższy, ale i klientelę o nieco mniej zasobnym portfelu czy niewybrednym guście.
Ja osobiście więcej wspomnień mam z lokali z koncernówką, ale za to z klimatem niż z multitapów. Nie zapomnę pizzerii Full z lanym Specjalem w Swornegaciach, z jeziorem w pobliżu i Kaszubami zwożącymi torby prawdziwków do skupu.
Przed piwną rewolucją było inaczej - i piwnie, i knajpianie. Ale nie wszystko było złe.
A teraz do ad remu: Kolega Kazimierz się nie unosi. Na początku tematu rozmawialiśmy o nostalgii za dawnymi piwami, a po ty przeszliśmy do "dawnych knajpianych klimatów". Okazuje się bowiem, że miały one niejednokrotnie wpływ na wrażenia z konsumpcji, nawet jeśli piło się Tyskie czy Żywca. Ja też z nostalgią wspominam np. bar Perełka na cieszyńskiej Przykopie, gdzie w towarzystwie lokalesów piłem lane Brackie czy bar Lubań w Grywałdzie (lany Żywiec), gdzie autochtoni na nasz widok ustąpili miejsca, ponieważ "to Państwo są tu gośćmi". O klimacie tych miejsc nie decydowało mnogość piwa w kranach, "amerykanckie" chmiele czy bock wędzony dymem z chrobotka reniferowego.
Inną kwestią jest przystępność cenowa. W centrach miast ceny za metr kwadratowy powierzchni użytkowej potrafią osiągnąć wysokość niebanalną, a utrzymać się trzeba. Stąd 12, 15 czy 20 zł za pół litra piwa. Z chętnymi bywa różnie. A "bary dla mas", funkcjonujące niejednokrotnie w budkach z papendekla czy prywatnych domach czynsz miewały niższy, ale i klientelę o nieco mniej zasobnym portfelu czy niewybrednym guście.
Ja osobiście więcej wspomnień mam z lokali z koncernówką, ale za to z klimatem niż z multitapów. Nie zapomnę pizzerii Full z lanym Specjalem w Swornegaciach, z jeziorem w pobliżu i Kaszubami zwożącymi torby prawdziwków do skupu.
Przed piwną rewolucją było inaczej - i piwnie, i knajpianie. Ale nie wszystko było złe.
Comment