Jak to było przed piwną rewolucją

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • rohozecky
    PremiumUżytkownik
    🍼🍼
    • 2008.11
    • 1839

    #16
    Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika zgroza
    A co Wam się przydarzyło zanim zaczęliście wybrzydzać na co gorsze IPY?
    Prawdę mówiąc, wartoby jednak doprecyzować przedział czasowy, o którym mowa. Jak dla mnie rok powiedzmy 2005 to nie tyle "przed rewolucją" ile "epoka postpiwna".

    A to dlatego, że moje świadome piwobranie zaczęło się pod koniec lat 80-tych, a tak mniej więcej do 1998 roku świat piwny nad Wisła wyglądał zupełnie inaczej niż ten, który opisuje większość dyskutantów powyżej.
    ... a poza tym twierdzę, że SAB Miller winien zostać zniszczony.

    Comment

    • e-prezes
      Generał Wszelkich Fermentacji
      🥛🥛🥛🥛🥛
      • 2002.05
      • 19245

      #17
      Jeśli za rewolucję w znaczeniu, które jak mniemam przyświecały Zgrozie w napisaniu pierwszego posta uznać powstanie Pinty to były to czasy przed 2011 rokiem.
      Last edited by e-prezes; 2015-01-29, 12:43.

      Comment

      • Czapayew
        Major Piwnych Rewolucji
        • 2002.10
        • 1966

        #18
        Moim szczytem marzeń było lane Brackie, najlepiej w Wiśle u Bociana. Pamiętam czasy, kiedy w tym lokalu trzy razy dziennie zmieniano beczki, podczas gdy w innych wiślańskich lokalach potrafiły one "schodzić" i tydzień.
        Pamiętam, gdy na Górnym Śląsku i w okolicach trudno dostępny był Ciechan, Amber czy Fortuna, a Noteckie uchodziło za frykas nad frykasami. Mile wspominam produkty przed-VanPurowego Zabrza, w szczególności Śląskie Mocne i karmelowego Diamenta. Czasami udawało się upolować np. piwa z Częstochowy (Kmicic, Bohun), a w podczęstochowskim Olsztynie lali Staropolskie.
        Uwielbiałem Śp. Bonera, w szczególności w wersji mocnej. Pamiętam, kiedy przypadkowo trafiliśmy na jedną z pierwszych warek Niefiltrowanego w Karczmie u Stacha. Był to chyba jeden z przedpowiewów "piwnej rewolucji".
        "W winie jest mądrość, w piwie siła, a w wodzie są tylko bakterie"

        www.zamkoszlaki.com
        www.piwnekapsle.net

        Comment

        • franekf
          Kapitan Lagerowej Marynarki
          • 2004.06
          • 944

          #19
          Ja pamiętam pyszny Konstancin w Watrze, który oficjalnie był królewskim
          No i pamiętam, jak chyba z 7-8 lat temu na piwnych zakupach w Bomi w Klifie (gdzie kiedyś można było znaleźć dużo ciekawych piw) kupiłem Sierra Nevada Pale Ale - to było wtedy coś
          Birofilia Trapistów poszukiwane - sprawdź co mam
          http://mojedegustacje.blogspot.com/ - mój blog o alkoholach; ostatni wpis - Królewskie Porter
          Piwny Janusz bez Teku

          Comment

          • Gringo
            Major Piwnych Rewolucji
            🍼
            • 2007.07
            • 2156

            #20
            Dla mnie rewolucja (osobista) rozpoczęła się gdzieś w latach 2004. Zacząłem próbować Paulanerów i innych głównie niemieckich wynalazków ale dopiero jak w ówczesnym Geancie pojawił się Frater Pszeniczny, doznałem piwnego szczęścia. Wykupiłem chyba pół palety.

            Comment

            • darekd
              PremiumUżytkownik
              🍺🍺🍺
              • 2003.02
              • 12381

              #21
              Pierwotnie zamieszczone przez Użytkownika tristan_tzara
              Pamiętam też ze we Wrocławiu na kielbasniczej był bar akademus, gdzie przed rewolucją można było się napić lanych regionalnych i klasycznych belgów. W tamtych czasach był to wyjątkowy lokal.
              To akurat się zbytnio nie zmieniło, a lokal bez zmian wciąż przyjemny




              Pamiętam jak w l. 90-tych belgijscy właściciele kieleckiego browaru Belgia zapowiadali, że przyszłość mają piwa górnej fermentacji (warzyli Palma na lic., potem m.in. zapowiadali współpracę z klasztorem w Szczyrzycu - Fratery, w tym rzadka na rynku pszenica), no ale czasów rewolucji na naszym rynku niestety nie dożyli.

              Teraz niektórzy studenci preferują multitapy... jakąś pijalnię piwa może otworzą przy jakimś skansenie, po zajęciach za łądnej pogody szło się czasami wypić coś w plenerze. Zamiast z teku piliśmy z gwinta. Bardzo wygodne szkło degustacyjne, które do dzisiaj używam czasami nieco bezwstydnie

              Comment

              • zgoda
                Major Piwnych Rewolucji
                • 2005.05
                • 3516

                #22
                Karczma Warszawska niedaleko pl. Trzech Krzyży, a tam flaki i porter.

                Na Grzybowskiej w połowie drogi między Kolmeksem i browarem był bar, a w nim Królewskie i doskonałe białe kiełbaski z rusztu.

                Bolek, zanim stał się Eleganckim Bolkiem, był zamykany pod koniec października aż do wiosny. Studenci z SGGW i SGH po tym rozpoznawali nadejście zimy. Piwa lanego zwykle nie było, bo taka była dbałość o klienta.
                Browar Clair de Lune - zapiski literackie, brewing log, na fejsbóku, blog

                Comment

                • solfernus
                  Major Piwnych Rewolucji
                  • 2004.08
                  • 1025

                  #23
                  Było to około połowy 1990. Szwędałem się z moim kumplem po mieście i wylądowaliśmy w knajpie. Leżajsk z beczki okazał się skwaśniały. Na nasze uwagi dotyczące jakości piwa PAN WŁAŚCICIEL po słowach "ja też takiego bym nie wypił" wylał do zlewu nasze piwa. I z głupim uśmiechem na twarzy czekał. Ani zwrotu gotówki ani nowego piwa ani przepraszam. Było nas 2/2 z tym ze my mieliśmy po 18 lat. Nie było zadymy ani wulgaryzmów. Wyszliśmy z lokalu i każdemu napotkanemu znajomemu o tym powiedziałem. Kolega zrobił tak samo. Lokal upadł po ok. roku. Poszedłem tam dopiero jak zmienił się właściciel. To była moja rewolucja piwna.
                  Zbieram podstawki piwne po 1 szt z każdego browaru powiązanego z Polską, oraz po 1 szt z każdego państwa świata.

                  Comment

                  • fans
                    Sierżant Pijalniowy Zaprawiacz
                    • 2010.04
                    • 195

                    #24
                    W knajpie u mnie na wichurze serwowano piwo Wist.Jak ono mnie smakowało

                    Comment

                    • Maciek111
                      Szeregowy Piwny Łykacz
                      • 2005.09
                      • 29

                      #25
                      Dla mnie pierwsza rewolucja to przełom lat 80-tych i 90-tych, znikają stare browary a wraz z nimi piwo ciemne słodowe, powstają małe prywatne i wszelakie piwa mocne. Większe browary nie pozostają w tyle i oprócz owych mocnych wprowadzają owocowe wynalazki.Odskocznią od wszędobylskich jasnych lagerów były w miare dostępne portery. W latach 90-tych bez problemu do kupienia był Namysłów, Zabrze,Ostrów Wlkp., Tychy, Wrocław,Elbląg, Warszawa, Lech czy Strzelec.Szkoda browaru Belgia - wyprzedził swoją epokę - piłem jego Palma, Białe oraz Mocne, górna fermentacja jeszcze wtedy przegrała.Choć pojawiały się niespodzianki jak Red z E.B. , Dog in the Fog z Lecha, Palone z Okocimia czy Stout z Gaba.Przy odrobinie szczęścia można było napić się lanego z Tymbarka,Żnina,Krotoszyna, Drozdowa, Dębowej Góry czy Dąbrowy.Lata współczesne to już inna historia.

                      Comment

                      • WojciechT
                        Major Piwnych Rewolucji
                        • 2012.09
                        • 2546

                        #26
                        U mnie nie był to pojedynczy moment, ale cały proces. Na początku studiów (2005 rok) pijałem głównie jabole i najtańsze piwa, w knajpach żłopiąc bez szczególnej refleksji Warki, Tyskie itd. Jednak jeździłem wówczas sporo po Polsce i gdzieniegdzie stykałem się z innymi piwami - Smoczą Głową (jak mi to wtedy smakowało!), Rycerzem (pitym w portowej knajpie w Gdyni za jakieś 3 zł - wówczas wydawało mi się najsmaczniejszym piwem na świecie) czy Ciechanem (niedostępnym wówczas - lub trudno dostępnym - w Katowicach). Powoli rozsmakowywałem się w piwach smaczniejszych, niż "jasne pełne". Kiedy przed imprezą szliśmy pić do parku, kupowałem zwykle amberowskiego Koźlaka i czteropak czegokolwiek, pijąc najpierw Koźlaka. Potem, kiedy pojawiły się u nas łatwiej dostępne Ciechany i Smoki z Fortuny (2008-2009) na "pre-drinking" wybierałem w miarę możliwości właśnie takie piwa. W klubie, do którego najczęściej chodziłem, sprzedawano Fratery, więc tam piłem je na potęgę.

                        Coraz częściej sięgałem też po piwa importowane, w szczególności wszelkiej maści pszenice, w których wówczas się rozsmakowałem.

                        I tak powoli dochodziłem do miejsca, gdzie jestem dziś. Chociaż takie w pełni świadome piwowanie - czyli rozróżnienie między piwami górnej a dolnej fermentacji, znajomość stylów itd. przyszła dopiero jakoś w 2012 roku.

                        Comment

                        • Jimmy_jb
                          Kapitan Lagerowej Marynarki
                          • 2005.11
                          • 911

                          #27
                          U mnie prawie na wsi były dostępne lane m.in. Ciechan, niefiltrowane Żywe (i inne Ambery), Irish Beer, Irlandzkie Mocne a teraz żeby wypić coś nie z koncernu z beczki muszę dylować do Gdańska...
                          Mona Browar Prywatny, Pruszcz Gdański Słoneczna

                          Comment

                          • skandal
                            Major Piwnych Rewolucji
                            • 2002.05
                            • 1439

                            #28
                            Sporo tych wspomnień jest... Oczywiście Rycerz Gościszewski z beczki, zawsze świetny, w Atucie, Pils Gocha na kilku miejscach.
                            Czasy bez internetu kiedy jechało się i nie wiadomo co można było wypić w najbliższej knajpie i kupić w sklepie a poźniej plecak ważył 50kg. Jakieś Krotoszyny, Kętrzyny, Romusy...

                            Comment

                            • chechaouen
                              Major Piwnych Rewolucji
                              🍼🍼
                              • 2011.01
                              • 1180

                              #29
                              Ja od 18 do gdzieś 23 roku życia (1996-2001) niemal całe wakacje spędzałem, jeżdżąc autostopem po całej Europie. Pamiętam piwne zakupy w hipermarketach na przedmieściach na Zachodzie, gdy wychodziło się z miasta łapać okazję. Oczywiście belgijskie piwa, niemieckie, szwajcarskie, austriackie. Ale co ciekawe, największe wrażenie zrobił na mnie wtedy francuski Pelforth. Niby grupa Heinekena, ale jak wtedy nabyłem gdzieś w okolicach Rouen 6-pak tych małych buteleczek 25 cl, to w czasie degustacji czułem się jak w niebie. Nie pamiętam które to dokładnie były Pelforthy, ale wiem, że miały z 7-8 proc., przyjemnie grzały i waliły w czachę, ale w smaku alko nie było czuć. Jak na moje ówczesne przyzwyczajenia to był majstersztyk
                              Pamiętam, że powrót z takich wakacji i nawet przeskok z zachodnich koncerniaków do koncerniaków polskich był zawsze bolesnym przeżyciem, nasze piwo zawsze wtedy waliło mi stęchlizną, której normalnie nie czułem.
                              Z polskiej sceny to pamiętam jak natknąłem się w trójmieście na Hebany i Faustusy. Potem - tak jak ktoś powyżej też pisał - jarałem się też Fraterami. Generalnie początki piwnego zbaczania z polskiego mainstreamu to były u mnie pszenice w typie hefe-weizen

                              Comment

                              • JAckson
                                Pułkownik Chmielowy Ekspert
                                🍼🍼
                                • 2004.05
                                • 6122

                                #30
                                Fajny temat

                                Ostatnio wspominaliśmy w knajpie stare dobre czasy
                                Każda wizyta poza Wrocławiem skutkowała poszukiwaniem lokalnych piw. No i widok pań sprzedających to piwo w jakimś obskurnym sklepiku dla żuli które brałem z uśmiechem na ustach (piwo, nie panie :P). Te próby wyjaśnień, że to najgorsze co mają.
                                Tak sie kupowało Gaba, Reginę, Janów

                                Teraz we Wrocławiu blisko domu mam kilka sklepów w których mam przekrój piw z całej praktycznie Polski.

                                Miło wspominam Janów i wizyty w przybrowarnianej knajpie gdzie lokalersi pijący zazwyczaj coś innego z szacunkiem i niedowierzaniem pytali jakim cudem wypiłem 8 janowskich. No i knajpa z lanym Jagiełlą i jeszcze większe obawy przed miejscowymi i z pobliskich wiosek

                                Ogólna dostępność, w zasadzie zalew nowości piwnych (czy może chmielu), blogi oraz ogólny trend sprawił, że trochę mi odpuściło napalenie na piwo. Choć oczywiście piję sobie ale już bez namaszczenia. Nie używam teku choć mam, a i z butelki przy ognisku pociągnę czeskiego pilsa. Jestem wywrotowcem i walę kulturę piwną


                                Na pewno na plus jest brak palenia fajek w knajpie. A ile było narzekań ,że knajpy się pozawijają bo nikt nie będzie przychodził.
                                Last edited by JAckson; 2015-01-29, 20:23.
                                MM961
                                4:-)

                                Comment

                                Przetwarzanie...