Miałem okazję być przez chwilę na zachodnim wybrzeżu USA w San Diego. Zważywszy na znaczenie tego miasta i stanu dla rozwoju piwowarstwa rzemieślniczego oraz ciekawy rynek piwny (który można uznać za dojrzały) - zastanawiałem się, czy wątek opisujący krótko wrażenia z takiej wizyty i szybkie wnioski na podstawie kilkunastu degustacji byłby interesujący dla innych forumowiczów.
W wątku tym miałem zamiar przedstawić większość degustowanych piw, sytuację dotyczącą dostępności piw rzemieślniczych, przyglądnąć się pokutującym w niektórych kręgach mitom dotyczącym nadmiernego chmielenia w piwach z USA (a już w szczególności "west coast"), a także zrobić pewne porównanie kondycji tamtejszej sceny piwnej z tym co dzieje się u nas.
Będę wdzięczny za informację zwrotną, czy komuś będzie się chciało to czytać Co do degustacji to wydaje mi się, że lepiej je opisać w takim zbiorczym wątku, niż w dedykowanym dziale "Piwo - konkretnie" z tego względu, że w tym wypadku degustacje zawsze mają posłużyć wyrobieniu szerszego spojrzenia na całość sytuacji, poza tym często były to piwa leżakowane, rocznikowane, gdzie porównywałem różne roczniki.
Na początek krótkie wrażenia z pierwszej wizyty w knajpce, będącej w zasadzie winoteką, w której oprócz barmana zakochanego w winach i w związku z tym mającego w planach przenosiny na północ stanu Kalifornia, znajdowało się również kilka ciekawych piw. Jednym z nich był Shipwrecked Double IPA z browaru Mission opisany już w wątku .
Drugim piwem była lokalna lana IPA z browaru Mother Earth o nazwie Boo Koo IPA. Już później okazało się, że piwo jest chmielone tylko jednym chmielem Mosaic, trzeba jednak przyznać, że efekt chmielenia jest świetny. Pierwszy raz spotkałem się z tak intensywnym aromatem trawy cytrynowej, białych winogron, lekko ziołowym w piwie. Drugą sprawą była goryczka, deklarowana na poziomie 65 IBU, wyraźna, jednak zupełnie niezalegająca i świetnie zbalansowana ze sporą słodowością piwa. W smaku również pierwsze skrzypce były odgrywane przez chmiel (znowu trawa cytrynowa, cytrusy, białe winogrona). Nie jest to flagowy przedstawiciel stylu West Coast IPA, jednak był świetnie zbalansowany, a chmiel pojawiał się głównie w warstwie smakowej i (przede wszystkim) bardzo intensywnej warstwie aromatu. Było już kilka podejść do tematu SH na naszym rynku, jednak żaden nie pokazał tak dosadnie możliwości tego chmielu - zdaję sobie sprawę, że czynnikiem decydującym mogła być w tym wypadku świeżość dostępnych składników, jak i samego trunku. Należy jednak sprawiedliwe przyznać, że obawiając się przesadzonej goryczki, przygoda z piwami w USA rozpoczęła się od świetnie zbalansowanego, choć może nieco jednowymiarowego trunku.
Jakie wnioski po tym pierwszym dniu? Na pewno stereotyp o nadmiernie chmielonych piwach troszkę przygasł w odniesieniu do dwóch próbowanych trunków. Dodatkowo dostępność piw rzemieślniczych, zgodnie z przewidywaniami okazała się bardzo dobra - generalnie tubylcy są przyzwyczajeni, że turyści o to pytają i nawet wydają się być dumni z takiego stanu rzeczy.
Z góry dzięki za komentarze, dyskusję, a jak coś was interesuje to też dawajcie znać
W wątku tym miałem zamiar przedstawić większość degustowanych piw, sytuację dotyczącą dostępności piw rzemieślniczych, przyglądnąć się pokutującym w niektórych kręgach mitom dotyczącym nadmiernego chmielenia w piwach z USA (a już w szczególności "west coast"), a także zrobić pewne porównanie kondycji tamtejszej sceny piwnej z tym co dzieje się u nas.
Będę wdzięczny za informację zwrotną, czy komuś będzie się chciało to czytać Co do degustacji to wydaje mi się, że lepiej je opisać w takim zbiorczym wątku, niż w dedykowanym dziale "Piwo - konkretnie" z tego względu, że w tym wypadku degustacje zawsze mają posłużyć wyrobieniu szerszego spojrzenia na całość sytuacji, poza tym często były to piwa leżakowane, rocznikowane, gdzie porównywałem różne roczniki.
Na początek krótkie wrażenia z pierwszej wizyty w knajpce, będącej w zasadzie winoteką, w której oprócz barmana zakochanego w winach i w związku z tym mającego w planach przenosiny na północ stanu Kalifornia, znajdowało się również kilka ciekawych piw. Jednym z nich był Shipwrecked Double IPA z browaru Mission opisany już w wątku .
Drugim piwem była lokalna lana IPA z browaru Mother Earth o nazwie Boo Koo IPA. Już później okazało się, że piwo jest chmielone tylko jednym chmielem Mosaic, trzeba jednak przyznać, że efekt chmielenia jest świetny. Pierwszy raz spotkałem się z tak intensywnym aromatem trawy cytrynowej, białych winogron, lekko ziołowym w piwie. Drugą sprawą była goryczka, deklarowana na poziomie 65 IBU, wyraźna, jednak zupełnie niezalegająca i świetnie zbalansowana ze sporą słodowością piwa. W smaku również pierwsze skrzypce były odgrywane przez chmiel (znowu trawa cytrynowa, cytrusy, białe winogrona). Nie jest to flagowy przedstawiciel stylu West Coast IPA, jednak był świetnie zbalansowany, a chmiel pojawiał się głównie w warstwie smakowej i (przede wszystkim) bardzo intensywnej warstwie aromatu. Było już kilka podejść do tematu SH na naszym rynku, jednak żaden nie pokazał tak dosadnie możliwości tego chmielu - zdaję sobie sprawę, że czynnikiem decydującym mogła być w tym wypadku świeżość dostępnych składników, jak i samego trunku. Należy jednak sprawiedliwe przyznać, że obawiając się przesadzonej goryczki, przygoda z piwami w USA rozpoczęła się od świetnie zbalansowanego, choć może nieco jednowymiarowego trunku.
Jakie wnioski po tym pierwszym dniu? Na pewno stereotyp o nadmiernie chmielonych piwach troszkę przygasł w odniesieniu do dwóch próbowanych trunków. Dodatkowo dostępność piw rzemieślniczych, zgodnie z przewidywaniami okazała się bardzo dobra - generalnie tubylcy są przyzwyczajeni, że turyści o to pytają i nawet wydają się być dumni z takiego stanu rzeczy.
Z góry dzięki za komentarze, dyskusję, a jak coś was interesuje to też dawajcie znać
Comment