Po raz kolejny przekonuje się, że życie potrafi nam czasami podsunąć znienacka naprawdę bardzo ciekawy temat, zarówno do rozważenia jak i do dyskusji. Nie jest to pierwszy raz kiedy tak się staje, dlatego postanowiłem uhonorować tę okoliczność nowym cyklem, w którym zamieszczał będę wyłącznie tematy, które znienacka podczas zwyczajnego dnia w pracy lub regularnej eskapady po bułki, dopadły mnie i zapoczątkowały bogate wywody przedstawione ostatecznie na łamach tego bloga. Cykl będzie nosił nazwę „Coś o niczym – wywody okołopiwne”. Dlatego, jak to mówi Janusz do Janusza , po szklanie i na rusztowanie.
Sytuacja, którą chciałbym dzisiaj wam opisać przydarzyła mi się nie tak dawno, bo wczoraj, podczas powrotu wraz z moją lubą, ze spotkania towarzyskiego (niekoniecznie bezalkoholowego – ale bez przesady) od naszych znajomych. Niesiony leciuteńką pomrocznością jasną, z muzyką w sercu postanowiłem tego dnia przeprowadzić jeszcze jedną degustację, jakże zacnego International lagera, Prażuberka (ja wiem, że głównemu rewolucjoniście nie wypada bratać się z „wrogiem”, ale każdego lepszego piwa w tym momencie było by mi po prostu szkoda . W celu zakupu trunku udałem się do pobliskiego 24 H, który już nie raz potrafił ratować życie. Wizyta z początku zapowiadała się na standardowe odwiedziny, czyli wchodzę, wzrok na lodóweczkę, trargeting, biorę co moje i do kasy. Starsza Pani ekspedientka skasowała piwerko i zadała pytanie, które miało zmienić moje życie tego wieczoru i zapoczątkować ten oto temat, a mianowicie czy mam buteleczkę na wymianę. Już miałem standardowo powiedzieć, że nie jednak przypomniałem sobie, że na owym spotkaniu wraz z kolegą spożyliśmy po jednej mojej chlubie, czyli Gnuśnym Dziku, a butelki z przeznaczeniem na kolejne wyroby zalegają w moim plecaku. Zamaszystym ruchem wyjąłem jedną z butelek i kładę na ladzie (dodam, ze podczas produkcji własnego piwa odkleiłem wszystkie etykiety przed butelkowaniem). No i nie uwierzycie, babeczka do mnie mówi, że ona tej butelki nie przyjmie bo ona nie wie czy jest zwrotna. Oczywiście zacząłem ją zapewniać, że absolutnie nie chcę jej oszukać, jednak chyba nie wyglądam na osobę publicznego zaufania bo ostatecznie za kaucję musiałem zapłacić. Oczywiście w momencie kiedy Pani odmówiła przyjęcia butelki na wymianę mogłem :
a) grzecznie skulić ogon, zapłacić kaucję i z powodu braku wiedzy na temat opakowań zwrotnych opuścić lokal
b) wejść w polemikę z Panią Sprzedawczynią i wykłócać się, że absolutnie nie opuszczę sklepu dopóki Pani nie przestanie pogwałcać moich obywatelskich praw (jednak nie mając podstawowej wiedzy, którą za chwilę tutaj opiszę, wyszedłbym na typowego idiotę mówiącego, że coś mu się należy, bo mu się należy)
Na szczęcie dla mnie oraz dla Pani Sprzedawczyni (potrafię być naprawdę uparty w swoich poglądach) resztki rozsądku wzięły górę i skończyło się wyłącznie na moim wzburzeniu po wyjściu ze sklepu. Jednak postanowiłem troszkę zgłębić ten temat, zważywszy, że w sumie każdemu z nas może się taka sytuacja przydarzyć. No dobra powiecie, że rozpętuje tu gównoburzę o 35 czy 50 groszy kaucji. Nie mam na celu rozpętania nagonki na sklepy, tylko rozwiązanie samego tematu, który wydał mi się całkiem ciekawy.
Zasięgnąłem troszkę wiedzy, zgłębiłem tajemnice ustawy o opakowaniach i odpadach opakowaniowych i doszedłem do wniosku, że prawo podczas tej sytuacji w sklepie było po mojej stronie. Patrząc na artykuł 14 tejże ustawy czytamy:
„Jednostki handlu detalicznego są obowiązane do przyjmowania zwracanych i na wymianę opakowań wielokrotnego użytku po produktach w takich opakowaniach, które znajdują się w ich ofercie handlowej.”
Od razu chciałbym zaznaczyć, że butelka przeze mnie przyniesiona była po Kasztelanie, który znajdował się w ofercie handlowej tego sklepu. Butelka rzeczywiście nie miała etykiety, co uniemożliwiało jej identyfikację, jednak Pani również nie mogła mi udowodnić, że butelka ta nie jest z Kasztelana, więc zastosowanie w tym przypadku ma artykuł 14. Idąc dalej, ustawa nie określa czy opakowanie (w tym przypadku butelka) powinna mieć etykietę. Jest mowa na początku o odpowiednim oznakowaniu opakowań, jednak dotyczą one wyłącznie producenta i importera tychże opakowań. Nie ma tam artykułu mówiącego, że klient chcący oddać butelkę musi ją mieć w nienaruszonym stanie, ze wszystkimi pierwotnymi oznakowaniami. Oczywiście sytuacja wyżej opisana dotyczy wyłącznie wymiany butelki podczas zakupu kolejnego piwa, a nie próby oddania opakowania zwrotnego za zwrot kaucji (tutaj wymaganym dokumentem jest paragon zakupu w danym sklepie, choć same zasady wyglądu opakowania są takie same).
Oj rozpisałem się dzisiaj jednak chciałem jak najdokładniej przedstawić sytuację jaka mnie spotkała. Podsumowując, Pani za ladą nie miała prawa odmówić mi wymiany butelki zwrotnej, w zamian za zakupiony towar w opakowaniu zwrotnym i bez uiszczania kaucji. Ciężko tu ferować wyroki na temat czy prawo jest w tym przypadku w porządku, jednak prawo jest prawo i powinniśmy go przestrzegać. Niestety taki stan rzeczy może prowadzić do otwierania interesów przez Januszów biznesu, a mianowicie nie ma przeciwwskazań, aby oddawać butelki bezzwrotne ze zdjętymi etykietami. W tym przypadku zastosowanie ma opisana wyżej zasada i sprzedawcy w sklepach również nie mają podstaw do odmowy przyjęcia takiego opakowania, chyba że dosadnie udowodnią, że butelka nie podlega zwrotowi, poprzez np. zważenie butelki (butelka zwrotna powinna ważyć prawie 300 gram, a butelka bezzwrotna lekko ponad 200 gram), jednak nie wiem czy mogłoby to zostać uznane za dostateczny dowód (przecież ustawodawca również tego nie określił).
Nie czuje się ani oszukany, ani okradziony i nie będę składał pozwu o pogwałcenie moich praw konsumenckich do sądu, jednak po prosu następnym razem może utnę sobie pogawędkę z Panią ekspedientką i zwrócę jej uwagę na szczegóły dotyczące zwrotu takich butelek. Nie zrobię tego po to żeby zagrać jej na nerwach ale po to żeby przeprowadzić rzeczową rozmowę, a nóż Pani w sklepie będzie miała jakieś swoje przepisy, którymi się kieruje, o czym oczywiście nie omieszkam was poinformować
Sytuacja, którą chciałbym dzisiaj wam opisać przydarzyła mi się nie tak dawno, bo wczoraj, podczas powrotu wraz z moją lubą, ze spotkania towarzyskiego (niekoniecznie bezalkoholowego – ale bez przesady) od naszych znajomych. Niesiony leciuteńką pomrocznością jasną, z muzyką w sercu postanowiłem tego dnia przeprowadzić jeszcze jedną degustację, jakże zacnego International lagera, Prażuberka (ja wiem, że głównemu rewolucjoniście nie wypada bratać się z „wrogiem”, ale każdego lepszego piwa w tym momencie było by mi po prostu szkoda . W celu zakupu trunku udałem się do pobliskiego 24 H, który już nie raz potrafił ratować życie. Wizyta z początku zapowiadała się na standardowe odwiedziny, czyli wchodzę, wzrok na lodóweczkę, trargeting, biorę co moje i do kasy. Starsza Pani ekspedientka skasowała piwerko i zadała pytanie, które miało zmienić moje życie tego wieczoru i zapoczątkować ten oto temat, a mianowicie czy mam buteleczkę na wymianę. Już miałem standardowo powiedzieć, że nie jednak przypomniałem sobie, że na owym spotkaniu wraz z kolegą spożyliśmy po jednej mojej chlubie, czyli Gnuśnym Dziku, a butelki z przeznaczeniem na kolejne wyroby zalegają w moim plecaku. Zamaszystym ruchem wyjąłem jedną z butelek i kładę na ladzie (dodam, ze podczas produkcji własnego piwa odkleiłem wszystkie etykiety przed butelkowaniem). No i nie uwierzycie, babeczka do mnie mówi, że ona tej butelki nie przyjmie bo ona nie wie czy jest zwrotna. Oczywiście zacząłem ją zapewniać, że absolutnie nie chcę jej oszukać, jednak chyba nie wyglądam na osobę publicznego zaufania bo ostatecznie za kaucję musiałem zapłacić. Oczywiście w momencie kiedy Pani odmówiła przyjęcia butelki na wymianę mogłem :
a) grzecznie skulić ogon, zapłacić kaucję i z powodu braku wiedzy na temat opakowań zwrotnych opuścić lokal
b) wejść w polemikę z Panią Sprzedawczynią i wykłócać się, że absolutnie nie opuszczę sklepu dopóki Pani nie przestanie pogwałcać moich obywatelskich praw (jednak nie mając podstawowej wiedzy, którą za chwilę tutaj opiszę, wyszedłbym na typowego idiotę mówiącego, że coś mu się należy, bo mu się należy)
Na szczęcie dla mnie oraz dla Pani Sprzedawczyni (potrafię być naprawdę uparty w swoich poglądach) resztki rozsądku wzięły górę i skończyło się wyłącznie na moim wzburzeniu po wyjściu ze sklepu. Jednak postanowiłem troszkę zgłębić ten temat, zważywszy, że w sumie każdemu z nas może się taka sytuacja przydarzyć. No dobra powiecie, że rozpętuje tu gównoburzę o 35 czy 50 groszy kaucji. Nie mam na celu rozpętania nagonki na sklepy, tylko rozwiązanie samego tematu, który wydał mi się całkiem ciekawy.
Zasięgnąłem troszkę wiedzy, zgłębiłem tajemnice ustawy o opakowaniach i odpadach opakowaniowych i doszedłem do wniosku, że prawo podczas tej sytuacji w sklepie było po mojej stronie. Patrząc na artykuł 14 tejże ustawy czytamy:
„Jednostki handlu detalicznego są obowiązane do przyjmowania zwracanych i na wymianę opakowań wielokrotnego użytku po produktach w takich opakowaniach, które znajdują się w ich ofercie handlowej.”
Od razu chciałbym zaznaczyć, że butelka przeze mnie przyniesiona była po Kasztelanie, który znajdował się w ofercie handlowej tego sklepu. Butelka rzeczywiście nie miała etykiety, co uniemożliwiało jej identyfikację, jednak Pani również nie mogła mi udowodnić, że butelka ta nie jest z Kasztelana, więc zastosowanie w tym przypadku ma artykuł 14. Idąc dalej, ustawa nie określa czy opakowanie (w tym przypadku butelka) powinna mieć etykietę. Jest mowa na początku o odpowiednim oznakowaniu opakowań, jednak dotyczą one wyłącznie producenta i importera tychże opakowań. Nie ma tam artykułu mówiącego, że klient chcący oddać butelkę musi ją mieć w nienaruszonym stanie, ze wszystkimi pierwotnymi oznakowaniami. Oczywiście sytuacja wyżej opisana dotyczy wyłącznie wymiany butelki podczas zakupu kolejnego piwa, a nie próby oddania opakowania zwrotnego za zwrot kaucji (tutaj wymaganym dokumentem jest paragon zakupu w danym sklepie, choć same zasady wyglądu opakowania są takie same).
Oj rozpisałem się dzisiaj jednak chciałem jak najdokładniej przedstawić sytuację jaka mnie spotkała. Podsumowując, Pani za ladą nie miała prawa odmówić mi wymiany butelki zwrotnej, w zamian za zakupiony towar w opakowaniu zwrotnym i bez uiszczania kaucji. Ciężko tu ferować wyroki na temat czy prawo jest w tym przypadku w porządku, jednak prawo jest prawo i powinniśmy go przestrzegać. Niestety taki stan rzeczy może prowadzić do otwierania interesów przez Januszów biznesu, a mianowicie nie ma przeciwwskazań, aby oddawać butelki bezzwrotne ze zdjętymi etykietami. W tym przypadku zastosowanie ma opisana wyżej zasada i sprzedawcy w sklepach również nie mają podstaw do odmowy przyjęcia takiego opakowania, chyba że dosadnie udowodnią, że butelka nie podlega zwrotowi, poprzez np. zważenie butelki (butelka zwrotna powinna ważyć prawie 300 gram, a butelka bezzwrotna lekko ponad 200 gram), jednak nie wiem czy mogłoby to zostać uznane za dostateczny dowód (przecież ustawodawca również tego nie określił).
Nie czuje się ani oszukany, ani okradziony i nie będę składał pozwu o pogwałcenie moich praw konsumenckich do sądu, jednak po prosu następnym razem może utnę sobie pogawędkę z Panią ekspedientką i zwrócę jej uwagę na szczegóły dotyczące zwrotu takich butelek. Nie zrobię tego po to żeby zagrać jej na nerwach ale po to żeby przeprowadzić rzeczową rozmowę, a nóż Pani w sklepie będzie miała jakieś swoje przepisy, którymi się kieruje, o czym oczywiście nie omieszkam was poinformować
Comment