Cordel napisał(a) reklama nie czyni człowieka kupcem danego piwa u nas.
Zwolennicy liberalizacji zakazu reklamowania piwa (agencje reklamowe, browary) argumentują odwrotnie - reklama piwa nie zwiększa liczby osób pijących piwo (czyli nie narusza ustawy o przeciwdziałąniu alkoholizmowi itd), natomiast sprawia, konsument chcąc w sklepie kupić jakieś piwo, wybierze chętniej to, które widział w reklamie. Czyli twierdzą, że reklama czyni człowieka kupcem danego piwa u nas. I wcale nie chodzi tylko o reklamowanie nowych marek, a bardziej o przywiązanie klientów do istniejących. W żargonie nazywa się to "podniesieniem w grupie docelowej stopnia świadomości marki".
Zwolennicy liberalizacji zakazu reklamowania piwa (agencje reklamowe, browary) argumentują odwrotnie - reklama piwa nie zwiększa liczby osób pijących piwo (czyli nie narusza ustawy o przeciwdziałąniu alkoholizmowi itd), natomiast sprawia, konsument chcąc w sklepie kupić jakieś piwo, wybierze chętniej to, które widział w reklamie. Czyli twierdzą, że reklama czyni człowieka kupcem danego piwa u nas. I wcale nie chodzi tylko o reklamowanie nowych marek, a bardziej o przywiązanie klientów do istniejących. W żargonie nazywa się to "podniesieniem w grupie docelowej stopnia świadomości marki".
I generalnie mają racje przecież jeśli ktoś nie pił piwa to nie zacznie tego robić bo zobaczył fajną reklamę . Chodzi o przyciągniecie do siebie konsumentów pijących piwa konkurencji i przywiązaniu do siebie .
Ale zwiększanie spożycia piwa (co z tego, że jedynie wśród grona aktualnych piwoszy) też wchodzi w rachubę - ile razy zachciało wam się napić piwka bo zobaczeniu lub usłyszeniu reklamy? Bo mnie całkiem często.
Tak, ale chodziło mi głównie o to, że reklama jednak może zwiększać sprzedaż piwa, więc czepialstwo tego całego ciała politycznego ds. przeciwdziałania alkoholizmowi ma podstawy.
Chociaż, nie muszę chyba dodawać, niech sobie te swoje antypiwne pomysły wsadzą w... podstawę.
Comment