Jakoś ten temat przez lata się nie pojawił praktycznie. Może mało kto próbował, a myślę że w tej zabawie tkwi potencjał.
Nie chodzi mi o belgijskie Gueze, które jest kupażem różnych roczników lambica, tylko o mieszanie w domu dwóch (choć można i więcej) gatunków piw.
Przyszło mi to na myśl, kiedy piłem mocne stouty na belgijskich drożdżach (naturalnie warzonych), ale ta hybryda mi smakowała. Pomyślałem, że takie hybrydy można sobie przyrządzać w domu.
Wydaje mi się, że najlepiej pasują do tego piwa ciężkie (portery bałtyckie, koźlaki) przełamane stylami belgijskimi, które ożywiają nutami owocowymi esencjonalną słodowość tych pierwszych.
Ale możliwości jest bardzo wiele
Próbowałem już parę razy, teraz chciałem się podzielić konkretnym przykładem. Cieszyński Koźlak Dubeltowy z 2018 niespecjalnie zyskał na leżakowaniu. Zatem "podlałem" go (w proporcji 50/50 - choć proporcje też mogą być różne) miłosławskim belgijskim blondem. Wyszło bardzo fajnie. Piwo nadal o sporej treści, ale już bardziej złożone i żywe.
Macie jakieś doświadczenia w tym kierunku?
Nie chodzi mi o belgijskie Gueze, które jest kupażem różnych roczników lambica, tylko o mieszanie w domu dwóch (choć można i więcej) gatunków piw.
Przyszło mi to na myśl, kiedy piłem mocne stouty na belgijskich drożdżach (naturalnie warzonych), ale ta hybryda mi smakowała. Pomyślałem, że takie hybrydy można sobie przyrządzać w domu.
Wydaje mi się, że najlepiej pasują do tego piwa ciężkie (portery bałtyckie, koźlaki) przełamane stylami belgijskimi, które ożywiają nutami owocowymi esencjonalną słodowość tych pierwszych.
Ale możliwości jest bardzo wiele
Próbowałem już parę razy, teraz chciałem się podzielić konkretnym przykładem. Cieszyński Koźlak Dubeltowy z 2018 niespecjalnie zyskał na leżakowaniu. Zatem "podlałem" go (w proporcji 50/50 - choć proporcje też mogą być różne) miłosławskim belgijskim blondem. Wyszło bardzo fajnie. Piwo nadal o sporej treści, ale już bardziej złożone i żywe.
Macie jakieś doświadczenia w tym kierunku?
Comment