uwaga, dłuuuugie
Tzn. z przyzwyczajeniem do smaku pszeniczniaka lub ciemniaka, bo z przyzwyczajeniem do pilsów walczyć będzie trzeba.
Jeszcze jedna uwaga - ludzie nie biorą tego, czego nie znają. Należy więc umożliwić im poznanie. Najprościej jest z nawracaniem bezpośrednim - przestałem już liczyć znajomych, którzy za moim pośrednictwem przekonali się do do pszeniczniaków, piw ciemnych lub porterów. Szcególnie budujący jest przypadek człowieka nawróconego niejako z drugiej ręki, bo przez mojego znajomego; człowiek ów, którego nawet nie znam, od czasu gdy napił sie portera nie pije ponoć nic innego.
Tak więc potencjał w narodzie istnieje. Uważam, że jest wielu ludzi, którzy regularnie spożywaliby ciemniaki czy pszeniczniaki, nie wiedzą jednak, gdzie je dostać, jak je rozpoznać na półce bez potrzeby wgapiania się intensywnie w każdą butelkę/puszkę, nie wiedzą nawet, że ktoś gdzieś warzy piwo, które by polubili. Jednym słowem - nie mają na tyle samozaparcia co my, więc kupują to, co mają pod ręką. Trzeba zatem edukować - najlepiej byłoby zorganizować jakąś publiczną degustację, święto piwne pod chmurką (uważam, że to klucz do sukcesu -im więcej przypadkowych przechodniów, tym lepiej), rozdawać ulotki, lać za darmo piwo (w ilościach degustacyjnych). Wiem, łatwo powiedzieć. Skąd kasa? Może od licznych sponsorów, każdy da trochę, to się uzbiera. A kim mieliby być ci sponsorzy? Może sami zainteresowani - browary, sklepy piwne, może hurtownie. Co by dostali? Na ulotkach, oprócz podstawowych informacji o gatunkach piwa, mogłyby być adresy, czyli sponsorujących sklepów, w których można nabyć piwa sponsorujących browarów. Sklepów z ciekawymi piwami jest niewiele, jednak może udałoby się namówić część sklepikarzy, aby wzięli udział w projekcie po prostu sprowadzając określone piwa do sklepu, umieszczając na witrynie/drzwiach duży plakat reklamujący projekt, odstępując część piw na potrzeby degustacji. Może chociaż część piw będzie miała powodzenie i się ostanie - osobiście sądzę, że duży i niedoceniony rynek zbytu na piwo ciemne i pszeniczne to kobiety, które często piją piwo dla towarzystwa, bo tak naprawdę nie lubią goryczki zwykłego pilsa. Każdy chętny browarowicz sprawiłby sobie identyfikator dla fasonu, dostał rejon do obejścia, skonstruowałoby się niezobowiązujące listy chętnych sklepikarzy, a później w przypadku większej liczby chętnych - zapinanie na ostatni guzik i umowy konkretne. Krok po kroku. Niestety gorzej sprawa ma się z knajpami, które często mają podpisane umowy na wyłączność...
Jeśli w społeczeństwie coś się ruszy względem rozpoznawalności niepilsów, może browarom łatwiej będzie zdecydować się na warzenie czegoś innego.
Do lata jeszcze trochę czasu, w sam raz na działanie. Sklepy może sobie obejśc kto chce, jednak przydałby się Ktoś do kontaktu z browarami.
Powiedzcie, co sądzicie o tym świetlanym planie. Najlepiej konkretnie - jak powątpiewanie, to poparte przykładami.
żąleną napisał(a)
Duże pole do popisu jest w przypadku piw pszenicznych i ciemnych, nad których wizerunkiem można pracować od zera, nie walcząc z ustalonym przez reklamy przyzwyczajeniem ogółu.
Duże pole do popisu jest w przypadku piw pszenicznych i ciemnych, nad których wizerunkiem można pracować od zera, nie walcząc z ustalonym przez reklamy przyzwyczajeniem ogółu.
Jeszcze jedna uwaga - ludzie nie biorą tego, czego nie znają. Należy więc umożliwić im poznanie. Najprościej jest z nawracaniem bezpośrednim - przestałem już liczyć znajomych, którzy za moim pośrednictwem przekonali się do do pszeniczniaków, piw ciemnych lub porterów. Szcególnie budujący jest przypadek człowieka nawróconego niejako z drugiej ręki, bo przez mojego znajomego; człowiek ów, którego nawet nie znam, od czasu gdy napił sie portera nie pije ponoć nic innego.
Tak więc potencjał w narodzie istnieje. Uważam, że jest wielu ludzi, którzy regularnie spożywaliby ciemniaki czy pszeniczniaki, nie wiedzą jednak, gdzie je dostać, jak je rozpoznać na półce bez potrzeby wgapiania się intensywnie w każdą butelkę/puszkę, nie wiedzą nawet, że ktoś gdzieś warzy piwo, które by polubili. Jednym słowem - nie mają na tyle samozaparcia co my, więc kupują to, co mają pod ręką. Trzeba zatem edukować - najlepiej byłoby zorganizować jakąś publiczną degustację, święto piwne pod chmurką (uważam, że to klucz do sukcesu -im więcej przypadkowych przechodniów, tym lepiej), rozdawać ulotki, lać za darmo piwo (w ilościach degustacyjnych). Wiem, łatwo powiedzieć. Skąd kasa? Może od licznych sponsorów, każdy da trochę, to się uzbiera. A kim mieliby być ci sponsorzy? Może sami zainteresowani - browary, sklepy piwne, może hurtownie. Co by dostali? Na ulotkach, oprócz podstawowych informacji o gatunkach piwa, mogłyby być adresy, czyli sponsorujących sklepów, w których można nabyć piwa sponsorujących browarów. Sklepów z ciekawymi piwami jest niewiele, jednak może udałoby się namówić część sklepikarzy, aby wzięli udział w projekcie po prostu sprowadzając określone piwa do sklepu, umieszczając na witrynie/drzwiach duży plakat reklamujący projekt, odstępując część piw na potrzeby degustacji. Może chociaż część piw będzie miała powodzenie i się ostanie - osobiście sądzę, że duży i niedoceniony rynek zbytu na piwo ciemne i pszeniczne to kobiety, które często piją piwo dla towarzystwa, bo tak naprawdę nie lubią goryczki zwykłego pilsa. Każdy chętny browarowicz sprawiłby sobie identyfikator dla fasonu, dostał rejon do obejścia, skonstruowałoby się niezobowiązujące listy chętnych sklepikarzy, a później w przypadku większej liczby chętnych - zapinanie na ostatni guzik i umowy konkretne. Krok po kroku. Niestety gorzej sprawa ma się z knajpami, które często mają podpisane umowy na wyłączność...
Jeśli w społeczeństwie coś się ruszy względem rozpoznawalności niepilsów, może browarom łatwiej będzie zdecydować się na warzenie czegoś innego.
Do lata jeszcze trochę czasu, w sam raz na działanie. Sklepy może sobie obejśc kto chce, jednak przydałby się Ktoś do kontaktu z browarami.
Powiedzcie, co sądzicie o tym świetlanym planie. Najlepiej konkretnie - jak powątpiewanie, to poparte przykładami.
Comment